Wbrew PR-owskim bajkom dla ludzi powierzchownie interesujących się polityką, przewaga medialna i siła oddziaływania mediów lewicowych i liberalnych jest nadal ogromna.
Pieniądze
Mity o rzekomych bogactwach mediów propolskich brzmią zabawnie, gdy zna się sytuację od środka. Zaglądając do skromnych, wręcz ciasnych redakcji prawicowej prasy, a później oglądając gmachy i otwarte przestrzenie siedzib mainstreamu, na pierwszy rzut oka widać różnicę - na korzyść tych ostatnich. Oczywiście, że TVP jest tutaj najbogatszą siecią po niepodległościowej stronie - ale też legendarne „dwa miliardy” rozpadają się po zajrzeniu za kulisy - sama możliwość transmitowania mistrzostw piłkarskich kosztuje kilkaset milionów złotych. Infrastruktura oddziałów regionalnych i liczne materiały historyczne, dokumentalne, lokalne, które zostają już w państwie na dekady, to także setki milionów złotych każdego roku. Wspomnijmy jeszcze, że ten - jednak - moloch medialny, pozbawiany środków w czasach Donalda Tuska nie mógłby udźwignąć własnego ciężaru i w pewnym momencie musiałby być - a jakże - sprywatyzowany!
Media „głównego nurtu” istnieją dłużej i powstawały w warunkach urągających zasadom wolnego rynku czy zdrowym warunkom konkurencyjności. Gdy Paweł Lisicki działał w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, a Michał Karnowski zaczynał pracę dziennikarską w lokalnej gazecie, Zygmunt Solorz-Żak czy Mariusz Walter mieli już za sobą protekcję PRL-owskiej władzy i wchodzili w świat mediów z ogromnym zasobem kontaktów i finansów - często niejawnych, o niejasnym pochodzeniu. Już samo porównywanie gigantów biznesu III RP z mozolnym budowaniem propolskim mediów jest kuriozalne. Dobitnie wyjaśnił to Michał Karnowski nazywając tygodnik „Sieci”, portal wPolityce.pl i telewizję wPolsce.pl „małą łódką na medialnym morzu” i przytoczył konkretne liczby:
W 2019 roku TVN zatrudniał 1600 pracowników i osiągnął czysty zysk w wysokości 540 milionów złotych. Grupa Bauer zarobiła w tym okresie ponad 100 milionów. A Agora zapowiedziała w 2018 roku inwestycje w wysokości miliarda złotych. Na tym tle nasza niewielka, skromnie tworzona spółka, to łupinka: nieco ponad 20 milionów złotych rocznego budżetu, licząc z kosztami papieru, lokalu redakcyjnego, obsługi prawnej, kosztów osobowych. To zestawienie pokazuję jak skromnymi siłami dysponujemy. Wiele osób nie może w to uwierzyć.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Karnowski: Na medialnym morzu jesteśmy małą łódką. Ale uparcie bronimy prawdy
Ośrodki dystrybucji prestiżu
Te gigantyczne dysproporcje w środkach finansowych oraz długość istnienia mediów lewicowo-liberalnych przekłada się także na wielkość ośrodków prestiżu. W Warszawce nietrudno o dziennikarza, który nawet słowem nie zająknie się o manipulacji TVN, ni słówka nie napisze o traktowaniu przez szefostwo tej stacji własnych pracowników, bo liczy na, choćby krótką, gościnę w publicystycznych programach przy Wiertniczej. Tworzy się nawet osobny język, nowomowa establishmentu. Jeśli nie nazywasz TVP INFO „telewizją rządową”, a propozycji zmian w ustawie medialnej „lex TVN”, nie masz co liczyć na rozmowę w studio TVN24 czy recenzję książki w mainstreamowej prasie. Obowiązkowe hasła z okresu PRL takie jak „socjalistyczna odnowa” czy „przejściowe trudności” zostały wyparte przez obligatoryjne „trybunał Przyłębskiej” i „neoKRS”. Z drugiej strony deprecjonowanie dziennikarzy TVP opiera się już nie tylko na odzieraniu z prawa do pełnienia zawodu („pseudodziennikarze”, „funkcjonariusze PiS”), ale i… człowieczeństwa - już nawet na pytania nie trzeba odpowiadać, już nawet głosu nie trzeba udzielać, można wyzywać i drwić publicznie.
CZYTAJ TAKŻE:
Między „lex TVN” a „TVPiS” czyli rzecz o logomachii
Napompowana lewacka kultura
Kolejną, siejącą spustoszenie, różnicę w zasobach, widać po narzędziach promowania literatury w Polsce. Już same liczby są wymowne - przyznawana przez środowisko Gazety Wyborczej od prawie ćwierćwiecza Nagroda Nike, przynosi laureatowi 150 tys. złotych, zaś konserwatywna Nagroda im. Józefa Mackiewicza wiąże się z 10 tysiącami dolarów, zaś nagroda im. Jacka Maziarskiego jest jeszcze skromniejsza… Ta pierwsza jest dodatkowo obudowana siecią recenzji, wywiadów i promocji w lewicowo-liberalnych mediach, zaś naprawdę wybitne tytuły Mackiewiczowskie nie są przez propolskie media podchwytywane. To zresztą jeden z grzechów głównych prawicy - brak silnego zsieciowania i lekceważenie takich inicjatyw kulturalnych, skazuje część wartościowych elit na przemilczenie.
Zwłaszcza że zestawienie tytułów od „Nike” i tytułów od „Mackiewicza” pokazuje przepaść między dwoma projektami. Laureaci tej ostatniej nagrody wprowadzają do dyskursu naprawdę przełomowe tematy. Ewa i Władysław Siemaszko poruszyli sprawę zbrodni wołyńskiej, Janusz Krasiński napisał cykl wybitnych powieści z wątkiem Żołnierzy Wyklętych, ks. Isakowicz-Zaleski podjął temat lustracji w Kościele, Paweł Zyzak - skrywanej przeszłości Lecha Wałęsy, prof. Andrzej Nowak - wielkiej syntezy dziejów Polski, Wiesław Helak - ponadczasowości wątków kresowych w polskiej kulturze.
Co nam przyniosły książki nagradzane przez „Wyborczą”? Poza kilkoma wyjątkami (Tokarczuk, Rymkiewicz, Miłosz) mamy tu do znudzenia powtarzane narracje o jałowości, czy wręcz patologii polskości (Kuczok, Rak), albo autorów skoncentrowanych na sobie (Wicha, Nowicka), czy też nawet i dobre pióra, ale w tematach, które więdną po kilku latach.
Jednak wielu autorów, mając do wyboru 150 tys. złotych i prestiż w stu gazetach albo przemilczenie z kwotą 10 tys. dolarów, wybierze świat salonów a nie mozolnego pisania dla przyszłych pokoleń.
Dysproporcje sił
Oczywiście nie obywa się bez błędów prawicy. Za mało współpracy, lekceważenie długofalowych procesów, gdzieniegdzie mało subtelny przekaz, być może za mała determinacja części środowisk - by wymienić kilka z nich. Ale żeby właściwie oceniać sytuację w Polsce, trzeba z pełnym przekonaniem rozumieć tę gigantyczną dysproporcję sił, że w tym wyścigu obóz III RP zaczął bieg półtorej dekady wcześniej, na dopingu, po przekupieniu sędziego i z rzucaniem kłód pod nogi przeciwnikowi.
Polska 2021 roku nadal jest w cieniu Okrągłego Stołu. Jeszcze nie wyszła z postkomunizmu, a już dorwała ją lewacka współczesność. Jeszcze nie zbudowała niepodległościowych mediów, a już została zalana niemieckim kapitałem, jeszcze nie wychowała nowych elit, a już śmiałości i buty nabrali ludzie PRL-owskiej władzy.
Oprócz wniosków, by mocniej rozwijać zasoby obozu propolskiego, może warto też docenić, że ten propolski Dawid nadal nieźle sobie radzi lewicowo-liberalnym Goliatem?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/561691-ile-razy-oboz-iii-rp-jest-bogatszy-od-srodowisk-propolskich