Profesor Małgorzata Manowska zawiesiła funkcjonowanie Izby Dyscyplinarnej, a sprawy do niej wpływające zamierza „przechować” w przepastnych szufladach swojego sekretariatu. Skutki tej decyzji mogą być opłakane. Podważenie statusu sędziów przez I Prezes SN stanowi poważne niebezpieczeństwo dla niezawisłości sędziowskiej i podważa sens reformy sądownictwa. Czy jutro schowamy do szuflady naszą konstytucję? A może lepszym miejscem dla polskiej ustawy zasadniczej będzie kasa pancerna?
Trzeba jasno stwierdzić, że ogromny autorytet i wiedza pani prof. Manowskiej nie budzą żadnych wątpliwości. Nawet jej przeciwnicy podkreślają wysoki poziom I Prezes SN. To wszystko sama pani profesor położyła wczoraj na jednej szali. Wcześniej „odmroziła” Izbę Dyscyplinarną, by znów ją zawiesić. Po co? Prof. Manowska tłumaczy, że po wyroku TSUE należy na nowo unormować kwestie dotyczące ID SN. Wskazuje na „potrzebę zapewnienia organom władzy warunków do wprowadzenia do polskiego systemu prawnego rozwiązań legislacyjnych umożliwiających efektywne funkcjonowanie systemu odpowiedzialności zawodowej sędziów w Rzeczypospolitej Polskiej”.
Wszyscy się chyba zgodzimy, że zaufanie do niektórych posunięć Izby Dyscyplinarnej zostało mocno nadwątlone. Liczne są głosy krytyki. Czy oznacza to jednak, że Izba działa niezgodnie z prawem? Czy ktoś, poza skrajnie upolitycznionym TSUE w Luksemburgu, podważył skutecznie status sędziów? Nie i wszyscy doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Trybunał Konstytucyjny także stwierdził, że środki tymczasowe TSUE ws. polskiego sądownictwa są niezgodne z konstytucją. To jednak nie koniec. Nasz Trybunał stwierdził już kilkakrotnie, że podważanie statusu sędziów jest niezgodne z ustawa zasadniczą. Tymczasem decyzja pani prof. Manowskiej jest niczym innym, jak podważaniem pozycji „nowych” sędziów Sądu Najwyższego. To cios wobec zgodnej z prawem narracji, która chroni WSZYSTKICH sędziów, bez względu na fakt, czy opiniował ich „stary”, czy „nowy” skład Krajowej Rady Sądownictwa. Wcześniej status sędziów podważały skrajnie upolitycznione stowarzyszenia sędziowskiej. Dziś, piszę to z ogromnym smutkiem, I Prezes SN stanęła wraz z nimi w jednym szeregu. Oczywiście, nie kieruje się ich intencjami, ale to nie ma dziś najmniejszego znaczenia. Już słuchać te głosy: „nawet prof. Manowska nie uznaje was jako „prawdziwych” sędziów”. I Prezes SN dała politycznym aktywistom sędziowskim potężną broń. To także gigantyczne uderzenie w Krajową Radę Sądownictwa oraz w prerogatywę prezydencką. Trzeba przypomnieć, że w prawdziwej grze „kasty” nie chodzi jedynie Izbę Dyscyplinarną. Prawdziwym celem jest właśnie KRS. Czy pani Prezes nie zdaje sobie z tego sprawę?
W zarządzeniu prof. Manowskiej szokuje jeszcze jedna kwestia. Być może najważniejsza. I Prezes SN, w sprawach, które już wpłynęły do Izby Dyscyplinarnej, zaleca „powstrzymanie się od rozpoznawania”. Co to oznacza? W szerszym spojrzeniu jest to w istocie podważenie ich niezawisłości! Już sama sugestia, by prawidłowo powołany sędzia miał odstąpić od orzekania rodzi olbrzymie wątpliwości. Co mają więc robić sędziowie Izby Dyscyplinarnej do listopada? Na to pytanie nie odpowiadają zarządzenia prof. Manowskiej. Na wiele innych pytań też.
I Prezes SN chce, by Sejm zmienił obowiązujące przepisy, by nagiął je do bezprawnego orzeczenia TSUE, który wychodzi dalece poza swoje kompetencje. Tylko, czy za miesiąc, dwa lub za pół roku, zrewoltowana „kasta” sędziowska i zblatowany z nią TSUE nie będą domagali się kolejnych zmian? A jeśli (a zapewniam Panią, że tak będzie), TSUE (za następnym podszeptem politycznym) uderzy w kolejny organ konstytucyjny? Czy wtedy też będziemy rozmontowywali system? Czy znów zawiesimy ten, czy inny organ? Czym to się skończy?
W całej tej sprawie uderza jeszcze jedno. Decyzja pani profesor nikogo dziś nie satysfakcjonuje. Jest jednak odpowiedzią na terror tzw. „kasty” sędziowskiej. Dziś okazuje się, że grupa (mniej niż połowa) sędziów w Polsce jest w stanie samodzielnie (dziś już z pomocą pani prof. Manowskiej) dyktować warunki demokratycznie wybranej większości? Czy interes 4 tysięcy sędziów (bo tylu podpisało list, w którym stwierdzili oni, że prawo unijne stoi ponad konstytucją) jest ważniejszy niż wybór milionów Polaków. Na te i wiele innych pytań musi odpowiedzieć rząd i parlamentarna większość. To oczywiste, że ciężar ewentualnych zmian w prawie nie może nosić na swoich barkach I Prezes Sądu Najwyższego. Od niej oczekiwaliśmy spokoju i rozwagi, bronienia niezawisłości sędziowskiej oraz statutu sędziów, którzy zostali powołani zgodnie z zapisami ustawy zasadniczej.
Z tych oczekiwań nie możemy się wycofać. Warto na koniec przypomnieć o przestrogach prof. Kamila Zaradkiewicza, sędziów Nawackiego, Radzika, Piebiaka i wielu innych. To oni ostrzegali, że ciągłe podważanie statusu sędziów skończy się dualizmem prawa i dewastacją porządku prawnego oraz ustroju sądów powszechnych. Dziś stanęliśmy w obliczu ziszczenia się tych przepowiedni. A może wystarczyło oprzeć się na wciąż obowiązujących ustawach, na konstytucji? Po to, by w spokoju pracować nad kolejnymi reformami? Warto odpowiedzieć sobie na te pytania. Na zdjęciu ilustrującym mój komentarz widzimy, jak z gmachu SN wychodzi mec. Wawrykiewicz, prawnik i aktywista „Wolnych Sądów”. To dla niego bardzo dobrzy tydzień. Powinien być uśmiechnięty.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/561553-czy-prof-manowska-schowa-konstytucje-do-szafy-pancernej