Kryzys sądownictwa jest może najpoważniejszym, choć ciągle niedocenianym schorzeniem całej demokracji zachodniej.
Kiedy tydzień temu Mateusz Morawiecki powiedział, iż „Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie spełniła oczekiwań moich i naszej formacji” – było jasne, że jest to wyrok wydany na tę instytucję. W słowach premiera pobrzmiewała z jednej strony nuta obywatelskiego rozczarowania, iż „nowi” sędziowie, za których obronę PiS zapłaciło już wielką cenę, nie okazują się wcale jakoś istotnie różni od „starych”. Ale słychać było również w tych słowach ton roztropności i realizmu polityka świadomego, że ani jego formacja, ani tym bardziej państwo polskie nie może się stać zakładnikiem jakiejś idée fixe, wedle której taki czy inny model odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów (czyli rzecz, która sama w sobie – umówmy się – w ogóle nie obchodzi normalnego obywatela) miałby się stać polityczną kwestią życia albo śmierci. …
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/561428-upadek-izby-dyscyplinarnej-schorzenie-calej-demokracji