Chodzi o strach przed wojną domową, którą Tusk przy pomocy ulicy i zagranicy może Polakom zgotować.
Jakież to inteligentne! Wprawdzie inteligentne inaczej, ale dobre i to. Oto naczelny „Polityki” Jerzy Baczyński zaczyna rozmowę z Donaldem Tuskiem od zachwytu nad tym, że tak sobie chodzi bez ochrony. A taki Jarosław Kaczyński to wręcz przeciwnie. Ale żeby zachwyt udramatyzować, pada pytanie, czy wielki, wolny człowiek jednak „nie obawia się jakichś napaści?”. A wolnościowiec Tusk odpowiada: „Oczywiście, że się obawiam. (…) Jestem z Gdańska, byłem przyjacielem Pawła Adamowicza”. I od razu mamy zestaw obowiązkowy (nie kawę i wuzetkę – jak w „Misiu”, ale były premier też zapewne „bije się o złotą patelnię”), czyli kłamstwo i odwracanie kota ogonem.
Donald Tusk akurat nie musi się niczego obawiać, bo ludzie, którzy go politycznie nie trawią, nie chcą mu fizycznie zrobić krzywdy, bo nie widzą w tym sensu. Sąd tak, ale nie samosąd. Zupełnie inaczej jest w drugą stronę i część zwolenników Tuska uważa, że jedynym sposobem debatowania z politycznymi przeciwnikami jest przemoc. A najbardziej zdeterminowani są wręcz opętani tym, żeby fizycznie zrobić krzywdę Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jeden, Ryszard Cyba, nawet wziął broń palną i próbował prezesa PiS zastrzelić, tylko nie mógł się dostać w jego pobliże. Zastrzelił więc zastępczo Marka Rosiaka. Donald Tusk nigdy nie próbował agresji własnych kibiców zrozumieć, a tym bardziej do nich dotrzeć i przemoc im wyperswadować.
Powoływanie się na Pawła Adamowicza i zamach na niego jest wyjątkową niegodziwością, ale czy to kogoś dziwi. Adamowicza zabił psychopata, który miał własne, urojone rachunki krzywd. I gdyby ktoś na siłę (a jest takich wielu) szukał politycznego motywu, mógłby się zastanowić, czy walka PO z Pawłem Adamowiczem, by nie był jej kandydatem i radykalne odcinanie się od niego, nie mogły wywołać negatywnych emocji. Przecież PO miała własnego kandydata, Jarosława Wałęsę, a z Adamowicza robiła persona non grata. Dopiero po zabójstwie okazało się, że w PO są wyłącznie oddani przyjaciele Adamowicza, z Donaldem Tuskiem na czele. Na szczęście archiwa nie płoną i tej ciemnoty nie da się łatwo wcisnąć. Jak już ustaliliśmy, że Donald Tusk nie ma się czego obawiać, więc może odgrywać swój teatrzyk wyzwolonego luzaka, to wypada przejść do tego, że to Polacy mogą się obawiać byłego premiera. A nawet się obawiają. Oto „Rzeczpospolita” zamówiła badanie (w IBRIS; przeprowadzone 31 lipca – 1 sierpnia 2021 r.), w którym zapytano, czy powrót Tuska będzie miał dobry czy zły wpływ na polską politykę. I 54,3 proc. badanych uznało, że były przewodniczący Rady Europejskiej będzie miał zły wpływ na polską politykę. Dobrego wpływu Tuska na polską politykę spodziewa się natomiast 36,1 proc. ankietowanych. Na „zdecydowanie zły” wpływ wskazało 35,2 proc. badanych, zaś „zdecydowanie dobry” tylko 14,8 proc.
Można chyba stwierdzić, że poza wyborcami PO, którzy desperacko liczą na to, że ktoś odzyska dla nich władzę, inni w całkiem dużej części się Tuska boją. Nie tyle jego powrotu, co jego samego. Większość zapewne boi się, że Tusk wszystkie „zdobycze” rządów PiS albo by zlikwidował, albo zamienił w klęskę. Ale o obawach i strachu przed Tuskiem decyduje raczej jego krucjata przeciwko złu. Dla p.o. przewodniczącego PO złem jest bowiem wszystko, czego on nie uznaje. Zły może się więc okazać każdy. A jeszcze przecież istnieje pamięć o tym, że najbardziej zaciekłe krucjaty przeciwko złu prowadzili ludzie z gruntu źli. Te krucjaty miały tylko odwrócić uwagę od tkwiącego w nich wyjątkowo destrukcyjnego zła. Właściwie tylko ludzie owładnięci złem z całym okrucieństwem i determinacją walczą ze złem, które widzą wyłącznie w innych.
Donald Tusk po 3 lipca 2021 r. to nie jest żaden brat łata czy swojski niezguła, mający i dobre intencje, i mało toksyczny charakter. To bajka. Już jako internetowy troll, czyli po zakończeniu urzędowania w roli przewodniczącego Rady Europejskiej, Donald Tusk okazywał wyłącznie swoją toksyczność, nieskrywaną złość, a nawet jakąś dziwną fascynację złem. Takie rzeczy ludzie wyczuwają. Gdy się tak desperacko mówi wyłącznie o złu, rodzi się pytanie, czy taka osoba potrafi złe instynkty kontrolować. Sam Tusk musiał to zauważyć i dostrzec destrukcyjny wymiar tej swojej krucjaty przeciwko złu mniemanemu.
W wywiadzie dla „Polityki” Donald Tusk stwierdził: „Od zwycięstwa ważniejszy jest pokój. Tak, najpierw walka, potem pokój”. Jaki pokój? Raczej chodzi o bezwarunkową kapitulację, a potem o zemstę i odwet. Zapowiadał zresztą tę zemstę już 3 lipca 2021 r. Dlatego na wizerunek baranka mało kto się nabierze. A ze skóry baranka wyłania się ktoś zupełnie inny. Polacy to wyczuwają i tego się boją. Boją się Donalda Tuska. Nie w znaczeniu jego politycznej wszechmocy, bo to już bajka o żelaznym wilku. Chodzi o strach przed wojną domową, którą Tusk przy pomocy ulicy i zagranicy może Polakom zgotować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/561397-z-badania-ibris-wynika-ze-polacy-boja-sie-tuska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.