Poruszałem ostatnio kilkakrotnie w moich artykułach sprawę romańskiej kołatki (w kształcie głowy lwa) z bazyliki w Czerwińsku. Została ona ukradziona na jesieni 1939 r. przez niemieckiego profesora Dagoberta Freya. Wszystko wskazuje, że dziś znajduje się w rękach prywatnych w Stuttgarcie, a jej odzyskanie byłoby dla policji naszych zachodnich sąsiadów kwestią trzech dni wytężonej pracy operacyjnej. Czerwińska kołatka powinna stać się symbolem setek tysięcy polskich dzieł sztuki ukradzionych przez Niemców i skwapliwie pochowanych do dzisiaj po niemieckich mieszkaniach prywatnych, a także rządowych muzeach i magazynach.
Dnia 15 lipca 2021 r. wysłałem do p. Ambasadora Niemiec barona Arndta Burcharda Ludwiga Freytaga von Loringhoven list mailowy następującej treści:
JE Arndt Burchard Ludwig Freiherr Freytag von Loringhoven - Ambassador Extraordinary and Plenipotentiary
Wielce Szanowny Panie Ambasadorze
Niniejszym chciałem zapytać się czy podejmie Pan Ambasador działania w celu zwrotu bazylice w Czerwińsku romańskiej kołatki zrabowanej osobiście w 1939 r. przez niemieckiego profesora, historyka sztuki Dagoberta Freya? Ten zbrodniarz, słynny z rabunku polskich dzieł sztuki, przywłaszczył sobie kołatkę i włączył do swoich prywatnych zbiorów. Obecnie są bardzo poważne przesłanki wskazujące na to, że znajduje się ona w Stuttgarcie w rękach spadkobierców profesora Freya. Przechowywanie w rękach prywatnych cennego obiektu zrabowanego z polskiej świątyni katolickiej to skandal. Pan Ambasador deklaruje nieustannie głęboką przyjaźń do narodu polskiego. Proszę więc, żeby Pan Ambasador włączył się w działania w celu odnalezienia kołatki (dla sprawnej niemieckiej policji to trzy dni pracy) i zwrotu jej bazylice w Czerwińsku. Myślę, że moment, w którym zamontował by Pan uroczyście kołatkę na drzwiach bazyliki, byłby dla Pana Ambasadora jednym z najwspanialszych w życiu. Pozostaję z głębokim szacunkiem
prof. dr hab. Wojciech Polak, Toruń
Dnia 2 sierpnia b. r. pani o polsko brzmiącym imieniu i nazwisku, zatrudniona w Ambasadzie Niemiec, udzieliła mi następującej odpowiedzi:
Szanowny Panie Profesorze, uprzejmie prosimy Pana o zwrócenie się we wskazanej sprawie do Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Berlinie.
Z wyrazami szacunku
Absurdalność tej odpowiedzi udzielonej w stylu „aby zbyć” zaskoczyła mnie zupełnie. Długo nie zastanawiając się napisałem pani o polsko brzmiącym imieniu i nazwisku m. in.:
Odpowiedź Wielce Szanownej Pani jest tak bezczelna i obraźliwa wobec mnie, że przekracza to wszelkie normy. Na pytanie skierowane do JE P. Ambasadora Niemiec w sprawie polskiego zabytku ukradzionego przez Niemców w czasie II wojny światowej, dostaję odpowiedź, że mam w tej sprawie zwrócić się do Ambasady Polskiej w Berlinie. Wybaczy Pani, ale w związku ze skrajną bezczelnością i absurdalnością niniejszej odpowiedzi nagłośnię ją szeroko w polskich środkach masowego przekazu. Wydaje mi się, że jeżeli Ambasada Niemiec we wszystkich sprawach odpowiada tak obywatelom polskim, to świadczy to także o niebywałej pogardzie urzędników niemieckich wobec Polaków. Smutno o tym pisać, ale tradycja pogardy Niemców wobec Polaków liczy sobie wiele lat i jak widać jest nadal pieczołowicie zachowywana. Udzielona mi odpowiedź obciąża przede wszystkim JE P. Ambasadora barona Arndta Burcharda Ludwiga Freytaga von Loringhoven, gdyż to On ostatecznie odpowiada za sposób działania swoich urzędników w Ambasadzie.
Dodam jeszcze, że ta bulwersująca sprawa ma kilka aspektów. Najważniejszy z nich wiąże się z wieloma oświadczeniami Pana Ambasadora, że będzie on działał na rzecz pomyślnego rozwoju stosunków polsko-niemieckich. Warto np. przytoczyć fragment wywiadu, którego udzielił on Polskiej Agencji Prasowej 10 lipca 2020 r.:
My, Niemcy, powinniśmy podchodzić do Polski ze szczególną wrażliwością historyczną. Dotyczy to także mnie. Rany, które pozostawili tu nasi przodkowie, są do dziś żywe. Chciałbym angażować się na rzecz tego, aby w Niemczech wiedza o tych czynach także pozostała żywa. Ostatni świadkowie historii koniecznie powinni dalej zabierać głos. A na przyszłość musimy znaleźć nowe sposoby zachowania żywej pamięci. Najważniejsza lekcja dla całego świata brzmi bowiem: Nigdy więcej! Cele mojej kadencji skrystalizują się jeszcze w szczegółach, przede wszystkim w ramach rozmów z tymi wszystkimi, którzy po obu stronach Odry codziennie działają na rzecz dobrych stosunków między naszymi krajami: z przedstawicielami świata polityki, gospodarki, nauki i społeczeństwa obywatelskiego. Bycie otwartym na ich głos jest dla mnie bardzo ważne. Widzę przed sobą trójdźwięk, który tworzą wyżej wspomniane kwestie, to znaczy: wrażliwe podejście do naszej przeszłości, zidentyfikowanie szans na przyszłość i po trzecie – odnosi się to w szczególności do naszej prezydencji w Radzie UE – ścisły dialog z Polską dotyczący przyszłości UE i jej podstawowych wartości.
Dalej Pan Ambasador deklaruje potrzebę dialogu polsko-niemieckiego na temat restytucji dóbr kultury. Można tylko zapytać się – jak mają się te wypowiedzi Pana Ambasadora do udzielonej mi odpowiedzi w sprawie kołatki w Czerwińska? Czy zdaniem Pana Ambasadora ta odpowiedź jest wyrazem „otwarcia na głos” tych, którzy „którzy po obu stronach Odry codziennie działają na rzecz dobrych stosunków między naszymi krajami”?
Drugi aspekt sprawy ma charakter urzędowy. Zostało zadane pytanie, powinna być udzielona merytoryczna odpowiedź. Jej brak świadczy o zupełnym zlekceważeniu obywatela polskiego. Chyba Pan Ambasador przybył nad Wisłę w innym celu niż okazywanie nam lekceważenia?
Po trzecie. Pan Ambasador nosi zaszczytny arystokratyczny tytuł barona. Jego ród wywodzi się Inflant, co jest dla Polaków o tyle sympatyczne, że z tamtych krajów pochodzi wiele rodów szlacheckich, które uległy polonizacji i brały udział w walkach o niepodległość Polski (np. Platerowie lub Manteufflowie). Z podręcznika wielkiego historyka i patrioty, a także żołnierza Armii Krajowej Tadeusza Manteuffla uczyłem się kiedyś historii średniowiecznej. Dzisiaj arystokraci nie mają już przywilejów, także w wielu przypadkach nie posiadają wielkich majątków. Twierdzą jednak słusznie, że spoczywa na nich obowiązek bycia arystokracją ducha. Np. obowiązek zachowywania się grzecznego, uprzejmego, tolerancji i poświęcania się dla bliźnich. Czy Pan Ambasador udzielając mi takiej odpowiedzi (za pośrednictwem swojej urzędniczki) rzeczywiście podtrzymuje etos arystokracji ducha? Odpowiedź narzuca się sama.
Nie możemy pozwolić Niemcom na jakiekolwiek lekceważące odnoszenie się do Polski i Polaków. Wszelki antypolonizm jest taką samą niegodziwością jak antysemityzm i to powinno być jasno artykułowane zarówno w kraju, jak i za granicą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/561385-proba-dialogu-z-baronem-von-loringhoven