Rządzący muszą się przestraszyć perspektywy przegranych wyborów i konsekwencji. Będą słuchać ludzi, jeśli zobaczą, że możliwa jest przegrana, nawet jeśli to będzie za dwa lata - powiedział w środę lider PO Donald Tusk w Nakle nad Notecią.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Tusk na spotkaniu z mieszkańcami miasta, był pytany przez uczestniczkę rozmowy, która wraz z rodziną wróciła z Wielkiej Brytanii, co Platforma Obywatelska może zrobić już teraz, a nie dopiero po wygranych wyborach za dwa lata.
Lider PO stwierdził, że to co może starać się zrobić, to pokazać władzy i obywatelom, że Polacy nie są skazani na jakieś wieczne męki z PiS, że za dwa lata rządzący obecnie mogą stracić władzę i liczyć na bardzo surową ocenę tego co zrobili przez sześć lata.
Oni muszą się przestraszyć perspektywy przegranych wyborów i konsekwencji. Jestem o tym przekonany, że będą słuchać ludzi, jeśli zobaczą, że możliwa jest przegrana, nawet jeśli to będzie za dwa lata. To zło, które robili i robią wynikało też z poczucia bezkarności - wszystko wolno, nie ma żadnych granic, można kraść bez opamiętania. Dzisiaj są bardzo skorumpowani, bardzo zdemoralizowani
— mówił lider PO.
Stwierdził zarazem, że „dużo nieszczęścia wynika też z naszego zaniechania”.
Kiedy kobiety pierwszy raz wyszły, mówię o „czarnych parasolkach”, wszyscy byli w szoku włącznie z PiS-em. Nie wiem, czy pamiętacie, oni wtedy się cofnęli. Nie mówię, że codziennie musimy wychodzić na ulice, to też nie zawsze jest skuteczne
— dodał.
Przewodniczący Platformy podkreślił, że wie, iż nie ma jednej prostej recepty.
Punktem wyjścia musi bezwzględnie być nasza wiara w nasze możliwości i siły. Musimy demonstrować taką wiarę w zwycięstwo, żeby do ich głów coraz bardziej docierało: „ja może już lepiej tego nie zrobię, tu może nie złożę podpisu, to może nie zrobię jakiegoś przekrętu, bo to może skończyć się w każdej chwili”
— mówił Tusk.
Podkreślił, że chce szczerze rozmawiać.
Ja nie mam jakiegoś sprytnego pomysłu, kluczyka, że będąc liderem partii, która ma jedną trzecią posłów, że ja zrobię ustawę, przegłosuję i wtedy będzie ok
— dodał.
Oferta Tuska? Rozmowa o… Polskim Ładzie
Lider PO Donald Tusk zapowiedział w środę, że w najbliższych dniach spotka się z przedsiębiorcami ws. Polskiego Ładu i ich propozycji zmian w tym programie. Zadeklarował, że jest gotów wesprzeć przedsiębiorców w tym, by wywierali presję na rządzących w sprawie kształtu Polskiego Ładu.
Tusk przebywa w środę w woj. kujawsko-pomorskim. W Nakle nad Notecią spotkał się z lokalnymi samorządowcami, a później z mieszkańcami tego miasta. Rozmowę poprowadził były szef MSZ, europoseł Radosław Sikorski.
Jeden z uczestników spotkania zapytał Tuska czy w programie PO są propozycje dla przedsiębiorców. Szef Platformy poinformował, że w najbliższych dniach ma w planach spotkanie w Warszawie z przedsiębiorcami. Tematem mają być rozwiązania proponowane przez rząd w ramach Polskiego Ładu i ich propozycje zmian w tym programie.
Ja już dostałem te rozwiązania od wielu organizacji przedsiębiorców, będziemy je wspólnie oceniać
— zapowiedział były premier.
Zadeklarował ponadto, że chce pomóc przedsiębiorcom „wywierać pozytywną presję” na rząd, by zmienił podejście do ludzi biznesu.
Warto wytwarzać taką presję - ja się w to zaangażuję, choć przecież nie przekonam Kaczyńskiego, bo jestem pewnie ostatnim człowiekiem, którego on by wysłuchał - ale na pewno mogę pomóc organizować środowiska przedsiębiorców czy samorządów, żeby oni coraz mocniej i wyraźniej domagali się innych rozwiązań
— powiedział lider PO.
Dziwił się też, dlaczego w sytuacji, kiedy do Polski ma dotrzeć „rzeka pieniędzy” z Funduszu Odbudowy UE, rząd chce zwiększać obciążenia podatkowe dla przedsiębiorców.
Nie powinniśmy się na to zgodzić
— przekonywał Tusk.
Zaznaczył zarazem, że zadaniem państwa jest pomagać i wyrównywać szanse swych obywateli.
Przykładem tego jest 500 plus, które nawet jeśli dzisiaj widzimy inflację i możemy się bać, że niektóre przepływy pieniędzy, które zaproponował PiS, mogą narazić nas na coraz bardziej rosnące ceny i taką drożyznę dotkliwą już dla ludzi, to tak czy inaczej jest jakaś zgoda społeczna, żeby państwo (…) aktywnie wspierało tych najsłabszych, którzy nie są w stanie zadbać o siebie przy pomocy własnych rąk, umysłów, pracy
— dodał były premier.
Zwrócił też uwagę, że „władza nie ma swoich pieniędzy”.
Władza dzieli pieniądze, które wpierw zabiera i pytanie o każdą władzę, nie tylko o PiS, jest ile tych pieniędzy ludziom zabiera i w jaki sposób to, co zabierze, w jaki sposób dzieli i inwestuje. Dzisiaj trzeba bardzo wyraźnie powiedzieć, że Polska jest o krok o takiej stagnacji, nie ma pomysłów i dlatego to się tak opóźnia dzisiaj - Polska jest ostatnim krajem jeśli chodzi o przedstawienie Unii Europejskiej tego programu, na który mają przyjść setki miliardów złotych
— wskazał Tusk.
Były premier nie zgodził się, by „bogaczami” określać osoby, które zarabiają 4 tysiące złotych i przestrzegał, że ludzie tacy stracą na Polskim Ładzie.
Przy tej inflacji, przy tej drożyźnie te 4 tysiące za chwilę stanie się jakby normą, tylko dużo mniej można będzie za to kupić
— wskazał szef PO.
Odpowiadając na kolejne pytanie, przekonywał, że przy okazji kolejnych wyborów parlamentarnych każdy głos będzie miał znaczenie.
Dlatego jeśli ktoś ma takie poczucie zniechęcenia, a nawet obrzydzenia do władzy, to niech rozejrzy się kto z alternatywnych polityków, która z alternatywnych partii mu jeśli nie pasuje tak do końca, to chociaż częściowo i niech bezwzględnie pójdzie głosować, bo mam takie przeczucie, że za dwa lata każda nieobecność będzie bardzo dużo ważyła
— powiedział Tusk.
Tusk przyznaje się do błędu
Popełniłem błąd jako premier proponując ws. podwyższenia wieku emerytalnego rozwiązanie niezależnie od tego, czy ludzie go chcieli czy nie; nie powinienem go narzucać, tylko pozwolić by ci, których to dotyczy zdecydowali, jaki model wolą - powiedział lider PO Donald Tusk.
Tusk był pytany w środę przez mieszkańca Nakła, co chce osiągnąć w Polsce, skoro już tyle czasu rządził w kraju i - jak mówił pytający - brakowało wtedy pieniędzy i były afery. Dopytywał także czy Tusk nadal jest za podniesieniem wieku emerytalnego do 70. roku życia.
Uważam, że popełniłem błąd jako premier proponując rozwiązanie niezależnie od tego, czy ludzie go chcieli czy nie. Tak naprawdę, jeśli pyta mnie pan o opinię, czy powinniśmy dłużej pracować, to nie moje zdaniem ma tutaj znaczenie, tylko demografia. Ludzie żyją dłużej, my za chwilę będziemy mieli proporcję: jeden emeryt - jeden pracujący
— mówił Tusk.
Dodał, że Polacy obecnie żyją średnio o osiem lat dłużej, a pracują cały czas tak samo długo.
Więc ja nie mam żadnych wątpliwości, że system emerytalny, czyli wysokość emerytury, będzie także zależała od tego jakie są proporcje między pracującymi a emerytami. I mieliśmy dylemat i ten dylemat jest nadal aktualny: czy idziemy na emeryturę wcześniej, czyli w tym wieku, w którym obecnie idziemy, 60, 65, ze świadomością, że to oznacza w perspektywie, że te emerytury będą coraz mniej warte, czy też pracujemy dłużej po to, by te emerytury były więcej warte
— powiedział.
Mój błąd polegał na tym, że nie powinienem tego rozwiązania narzucać, tylko o wiele intensywniej i dłużej tłumaczyć, że na tym polega wybór: im dłużej pracujemy, mamy wyższe emerytury, im krócej - mamy niższe emerytury i żeby jednak ci, których to dotyczy zdecydowali, jaki model wolą. Krótsza praca - mniejsza emerytura; dłuższa praca - wyższa emerytura
— dodał.
Podkreślił, że on bardzo nie lubi przymusu, zatem powinien dać wybór.
Odnosząc się do pytania o afery, stwierdził, że „jeśli mowa o aferach i skandalach” to on „nie ma żadnego startu do tej ekipy, która dzisiaj rządzi”.
To ja jestem absolutny amator
— dodał.
Tusk nie zgodził się z zadającym pytanie, że za jego rządów „na nic nie było pieniędzy”.
Niech pan nie opowiada takich głupot, ma pan oczy, ma pan możliwość przemieszczania się po Nakle, po województwie kujawsko-pomorskim, po Polsce
— mówił Tusk stwierdzając, że za jego rządów zbudowano wiele mostów, obwodnic i budynków użyteczności publicznej, szpitali. Przekonywał, że za to za czasów rządów PiS „łóżka szpitalne zaczęły znikać z prędkością kosmiczną i ten proces trwa”.
Myśmy nie dali ludziom 500 plus, a PiS dał 500 plus. I to pozwala formułować takie tezy, że wtedy nie było na nic pieniędzy, a teraz są. Jaką cenę za to zapłacimy - tego jeszcze nie wiem. To była bardzo odważna decyzja
— mówił Tusk, podkreślając, że obecnie stale rośnie inflacja, nawet jeśli nie jest ona jeszcze bardzo odczuwalna w sieci najtańszych sklepów.
Tusk powiedział też, że obecnemu prezesowi NBP - jest nim Adam Glapiński - powołanemu za rządów PiS, „on by nie powierzył szkolnej kasy oszczędności”. Przekonywał, że przy takim prezesie NBP „nie ma żadnej gwarancji, że za chwilę nie będzie 7-8 proc. inflacji”.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/561296-co-za-tupet-tusk-przyznaje-sie-do-bleduale-od-razu-straszy