Uleganie przez Polskę naciskom Unii Europejskiej poprzez wycofywanie się z dokonanych reform czy anulowanie podjętych już deklaracji w kwestiach, które nie są objęte umowami traktatowymi, należy uznać nie tylko jako rezygnację z przeprowadzania dalszych zmian, ale jako realizację programu polskiej opozycji politycznej.
Wiadomo bowiem od lat, że to w ramach przyjętej strategii „ulica i zagranica”, euro posłowie naszej opozycji są głównym dostarczycielem informacji o Polsce brukselskim politykom i urzędnikom. To oni swoimi donosami kształtują obraz Polski, który z Brukseli promienieje na Europę. Często obraz zniekształcony, zmanipulowany czy wręcz fałszywy. Wszystko po to, by dostarczyć kierowniczym organom UE paliwa, służącego do uderzenia w obecny rząd. Niepisany, ale faktyczny sojusz kierowniczych kół UE i naszej opozycji jest naturalny i oczywisty. Obydwa środowiska – UE, której przewodzą Niemcy i nasza opozycja – mają wszak wspólny cel. Odsunąć konserwatywno-prawicowy rząd PiS od władzy.
Dlatego rozpatrywanie np. postanowień TSUE w sprawach dotyczących polskiego wymiaru sprawiedliwości jako decyzji całkowicie autonomicznej, oderwanej od żywotnych interesów polskiego środowiska prawniczego, zespolonego ściśle z opozycją polityczną, jest błędem. Podobnie jak naiwnością jest założenie, że ustępstwa w różnych kwestiach związanych z tzw. praworządnością, nie tylko zażegnają dalsze spory UE z Polską, ale zagwarantują nam harmonijne współżycie z Brukselą.
A o gotowości ustępstw zewsząd słyszę już od kilku dni. Gotowość do poprawy przepisów związanych z postępowaniem dyscyplinarnym wobec sędziów zgłasza już prezydent Andrzej Duda. O rządowych pomysłach na usprawnienie i bardziej skuteczne działanie niż obecnie robi to Izba Dyscyplinarna – kość niezgody z TSUE – przebąkuje już premier Mateusz Morawiecki. Drewienek pod gorący temat podkłada I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska, apelując dramatycznym listem do najważniejszych osób w państwie o dostosowanie przepisów do wymogów postawionych przez TSUE. Z tym, że tak naprawdę nikt nie wie, jakie one są, poza wydaną dyspozycją. Zakazać natychmiast działania Izby Dyscyplinarnej.
Oficjalne sygnały, zapowiadające wprowadzenie zmian, które zadowolą gremia europejskie, do jakich należy zaliczyć TSUE, są jednocześnie zrzeczeniem się praw do uprawnień, jakie gwarantują traktaty. Do kształtowania według własnego modelu sytemu wymiaru sprawiedliwości, a ściślej przebudowywania go tak, aby pozbyć się naleciałości, często przeradzających się w patologie, będących spuścizną po komunizmie.
Wcześniej o podobnych zagrożeniach pisał na tych łamach Bronisław Wildstein, dziś obok znaleźć można ważną opinię prof. Ryszarda Legutko. Nie chcę więc powtarzać tez o kapitulacji, prowadzącej do uszczuplania naszej suwerenności przez żądną dominacji w wielu wymiarach i niepohamowaną w swoich apetytach Unię Europejską.
Zwrócę tylko uwagę na jeszcze jeden ważny element, który pociągną za sobą ustępstwa. Rozzuchwalą one „kastę” sędziowską do jeszcze bardziej radykalnych postaw, które mogą doprowadzić do pełnego paraliżu polskiego wymiaru sprawiedliwości.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/561150-dokad-moga-zaprowadzic-ustepstwa