Najnowszy sondaż poparcia dla partii pracowni Social Changes, zrealizowany na zlecenie portalu wPolityce.pl, przynosi ciekawe wieści.
Po pierwsze, wydaje się, że Donald Tusk został „zatrzymany”. Poparcie dla Koalicji Obywatelskiej wzrosło o kilka punktów w porównaniu z okresem, gdy kierował nią Borys Budka, ale o kolejne wzrosty będzie trudno. W naszym badaniu - zrealizowanym zgodnie z tą samą, kilkuletnią już metodologią, bez żadnych „prepytań” ani podobnych sondażowych sztuczek - KO nawet traci; co prawda tylko 1 punkt, ale jednak traci. Nie wiemy, czy kolejne badania potwierdzą ten trend, ale „na dziś” można sądzić, że teoria o „szklanym suficie”, który ma nad sobą Donald Tusk, jest prawdziwa.
Po drugie, z naszego badania wynika także, że Platforma pod kierownictwem Rafała Trzaskowskiego notowałaby wynik aż o 3 punkty procentowe wyższy. To dla Tuska poważny sygnał, tym bardziej, że prezydent Warszawy wysłał wiele sygnałów o tym, że nie zrezygnował z ambicji. Teraz się cofnął, schował, i czeka, aż były premier dojdzie do ściany. Gdy okaże się, że Tusk grzęźnie w politycznej codzienności, że o kolejne punkty coraz ciężej, a może nawet, że tych punktów ubywa, Trzaskowski - upokorzony w trakcie powrotu „króla Europy” - wejdzie na scenę.
Po trzecie, zdumiewająco skuteczna okazuje się strategia Szymona Hołowni, który utrzymuje bardzo wysokie, 19-procentowe poparcie. Lider Polski 2050 nie rzucił otwartego wyzwania Tuskowi, zdecydował się zejść z linii strzału, a nawet wysłał jasny komunikat, że nie będzie bił się o pozycję lidera opozycji. Dziś widać, że to się opłaciło. Być może Hołownia wiedział, że jego związek z większością sympatyków Polski 2050 jest silniejszy, niż się wielu wydaje.
Po czwarte, fakt, że notowania Zjednoczonej Prawicy są najwyższe od wielu miesięcy pokazuje, że ofensywa w sprawie Polskiego Ładu zaczyna przynosić pierwsze efekty. Ale być może znaczenie ma tu także powrót Tuska. Jego konfrontacyjna, bardzo agresywna postawa kreuje w perspektywie roku 2023 roku kampanię w istocie referendalną: albo Polska Tuska, albo Polska Kaczyńskiego i Morawieckiego. To starcie, w którym PiS nie jest bez szans. Obecny lider PO w oczach wielu środowisk stanowi fundamentalne zagrożenie; jego rządy oznaczały przecież nie tylko politykę niesuwerennościową, ale także politykę bardzo brutalną w wymiarze ekonomicznym i społecznym.
Po piąte, to wszystko zdaje się tłumaczyć narastającą frustrację Donalda Tuska. Widać, że były premier nie umie funkcjonować w warunkach realnego pluralizmu medialnego. Próbuje przywoływać dziennikarzy do porządku, wdaje się w absurdalne boje z reporterami, nie potrafi skrywać irytacji. Brzmi coraz mniej „europejsko”, coraz bardziej lokalnie, podwórkowo. Traci to, co miało być jego atutem. Do tego strzela ślepakami, rzucając oskarżenia tak fałszywe, że nie mogą ich podtrzymać nawet przychylne mu media („ruski ład”, zarzut rzekomego wycinania lasów, ataki na TVP w sprawie szczepień). Co więcej, niektóre z ataków Tuska obracają się przeciwko niemu. Czy naprawdę sądził, że zdoła przypiąć PiS do marynarki rosyjską flagę? On, „człowiek Moskwy w Warszawie”?
Oczywiście, wciąż za wcześnie, by w sprawie powrotu Tuska wyciągać ostateczne wnioski. Warto jednak patrzeć na wiarygodne badania, takie jak pracowni Social Changes. A te nie są dla byłego premiera dobrym prognostykiem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/560663-5-wnioskow-nt-najnowszego-sondazu-tusk-zostal-zatrzymany