Osoby odpowiedzialne za zamieszczanie w sieci maili, które miałyby pochodzić ze skrzynki ministra Michała Dworczyka, szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, podają się za Polaków. Jak informuje Wirtualna Polska, z analizy ich wypowiedzi przez ekspertów wynika, że są to osoby rosyjskojęzyczne.
CZYTAJ TAKŻE:
Sprawa cyberataków na Polskę zaistniała publicznie na początku czerwca. Wówczas szef KPRM Michał Dworczyk oświadczył, że w związku z doniesieniami dotyczącymi włamania na jego skrzynkę email i skrzynkę jego żony, a także na ich konta w mediach społecznościowych, poinformowane zostały stosowne służby państwowe. Podkreślił jednocześnie, że „w skrzynce mailowej będącej przedmiotem ataku hakerskiego nie znajdowały się żadne informacje, które miały charakter niejawny, zastrzeżony, tajny lub ściśle tajny”. Cyberataki były tematem m.in. niejawnej części obrad Sejmu, podczas której przedstawiono informację rządu w tej sprawie.
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn w oświadczeniu podał, że ABW i SKW ustaliły, że na liście celów ataku socjotechnicznego znajdowało się co najmniej 4350 adresów e-mail należących do polskich obywateli, w tym 100 należących do polityków, a służby dysponują informacjami świadczącymi o związkach agresorów z działaniami rosyjskich służb specjalnych. Dotychczasowe ustalenia ABW i SKW pozwalają twierdzić, że za ataki odpowiada grup hakerska UNC1151”.
Polacy czy Rosjanie?
Wirtualna Polska poinformowała, że redakcji udało się skontaktować z ludźmi z kanału „Poufna Rozmowa”, którzy odpowiedzialni są za umieszczanie maili na rosyjskim portalu internetowym. Jak podkreślono, osoby te podawały się za Polaków, jednak „na pierwszy rzut oka było widać, że odpowiedź (…) została napisana przez osobę, dla której polski nie jest pierwszym językiem”.
Jesteśmy dawnymi przyjaciółmi i jest nas kilka. Ja, Wojciech, jestem specjalistą IT w jednej instytucji państwowej, ktoś jest osobą mundurową, ktoś prowadzi własny interes, ktoś jeszcze na studiach
— brzmi fragment odpowiedzi uzyskanej przez dziennikarzy.
Redakcja zwróciła uwagę, że eksperci w tekście liczącym 3852 znaki „znaleźli 37 błędów, zapożyczeń i sformułowań wskazujących na język rosyjski jako ojczystą mowę autora”, a tłumacze i językoznawcy od razu zwrócili uwagę na słaby poziom polszczyzny.
Działania GRU?
Do sprawy odniósł się były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Piotr Pytel. Jak stwierdził, sam „skłania się ku tezie”, że korespondencja „świadczy o tym, że mamy do czynienia z operacją białorusko-rosyjską”.
Przy czym kontroluje ją i nadzoruje GRU, gdyż ta służba posiada odpowiednie środki do prowadzenia operacji informacyjnych w tej skali
— stwierdził gen. Pytel.
Dopytywany o to, co wskazuje, że odbiorcą korespondencji jest rosyjski wywiad a nie przypadkowy Rosjanin powiedział, że „materiał zawiera tak zwaną legendę, którą stworzyli na potrzeby operacji”. Jak dodał, agenci GRU „w wielu operacjach świadomie zostawiają swój podpis”.
Udajemy kogoś, w tym przypadku patriotów polskich, ale i tak wszyscy wiedzą, że jesteśmy Rosjanami. W tym przypadku ten podpis jest dość ordynarny. Bo warstwa językowa w przesłanych wam odpowiedziach ewidentnie wskazuje na Rosję. Rosyjska gramatyka, liczne rusycyzmy
— wskazał Piotr Pytel dodając, że być może odpowiedź, którą otrzymała redakcja portalu, może pochodzić od „jednostki koordynującej całą operację, a człowiek piszący operował gorszym językiem, niż używany jest w samym kanale ‘Poufna Rozmowa’”.
CZYTAJ TAKŻE:
wkt/wp.pl/wPolityce.pl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/560636-ciekawe-ustalenia-ws-ataku-na-skrzynke-dworczyka