Od czasu powrotu Donalda Tuska na fotel władcy PO mam wrażenie, że przeprowadza on na nas rodzaj eksperymentu: sprawdza, jak daleko można się posunąć w manipulacji opisem rzeczywistości, tej przeszłej, i tej obecnej. Próba to bezczelna, bo przecież innym słowem trudno opisać wmawianie Polakom iż premier Ewa Kopacz też chciała wprowadzić program 500 Plus. Są teksty i nagrania pokazujące w dużym zagęszczeniu coś przeciwnego - w kpinach i szyderstwach z tego programu szła w zawody z Tuskiem i niektórymi celebrytami.
Liczy na oślepienie informacyjne?
Ale też Tusk wie, że zaraza płynnej, śliskiej, nieostrej relacji do rzeczywistości każdego dnia demoluje przestrzeń wspólną. Tysiące komunikatów, tworzonych niemal przez każdego, powodują słabnięcie latarni, rozmywanie konturów prawdy, utratę społecznej pamięci. Komunikatów jest tyle, że z jednej strony nic już nie znaczą, a z drugiej łatwiej niż kiedykolwiek wcześniej wpuścić dowolne kłamstwo. Ludzie nie wiedzą już, co jest prawdą, a co oszustwem, nie są pewni nawet tego, co sami doświadczyli lub doświadczają. Profesor Andrzej Zybertowicz nazwał niedawno to zjawisko oślepieniem informacyjnym i jest to określenie precyzyjne.
Nie mam złudzeń, że te psychospołeczne zabawy wymyślono w kraju. Sądząc po efektach można raczej założyć, że stoją za tym specjaliści od zarządzania opinią publiczną, zapewne z Niemiec, ale kto wie, może i z Moskwy, bo tam się w tym lubują.
Berlin i Moskwa daleko od siebie?
Nie tak daleko. W wywiadzie zamieszczonym w najnowszym tygodniku „Sieci” Witold Waszczykowski, poseł do Parlamentu Europejskiego, wcześniej minister spraw zagranicznych w rządach Prawa i Sprawiedliwości, a jeszcze za Tuska wysoki urzędnik tego resortu, precyzyjnie wskazuje na wspólne interesy obu mocarstw.
SIECI, Jacek Karnowski: Jakiej Polski chciałaby Rosja? Zdaniem Tuska właśnie takiej, jak obecnie: skonfliktowanej z Brukselą i Berlinem. Były premier pomija przy tym oczywiście choćby fakt rozbudowy armii, strategicznych inwestycji, budowy sojuszy regionalnych.
WITOLD WASZCZYKOWSKI: Putin chciałby Polski sfinlandyzowanej. Chciałby kraju bez ambicji, kraju, który zostawi historię wyłącznie historykom, który nie będzie podważał mitu tzw. wielkiej wojny ojczyźnianej i faktu „wyzwolenia” połowy Europy. Mamy być krajem tranzytowym, grzecznym. Myślę, że Kremlowi najbardziej pasowałoby kondominium niemiecko-rosyjskie, bez silnej armii, bez natowskich baz, z dominacją rosyjskiego biznesu. Byłby to kraj uprzedmiotowiony, niesuwerenny.
Oba mocarstwa – Niemcy i Rosja – zgadzają się, że Polska ma nie prowadzić ambitnej, podmiotowej polityki zagranicznej.
Nie ma żadnych wątpliwości. W czasach gdy Francja była silniejsza i rządziła Unią razem z Niemcami, prezydent Jacques Chirac powiedział nam, że mamy siedzieć cicho. To do dziś obowiązuje. Niemcy wciąż chcą realizować XIX-wieczną koncepcję Mitteleuropy, zapewne do spółki z Rosją.
Wszelkie ambicje krajów naszego regionu – czy to polskie, czy to ukraińskie – są im nie na rękę. Berlin domaga się uległości. W sumie to ma być supermarket. Od Odry na zachód będzie część wystawowa, cały blichtr, a na wschód od Odry – zaplecze: magazyny, parkingi, sprzątanie, praca, usługi dla bogatych. Tam białe kołnierzyki, tu niebieskie kołnierzyki. Owszem, z głodu nie zginiemy, ale nic więcej. Tak wygląda niemiecki pomysł.
Jeżeli tak jest, a patrząc na konsekwentne budowanie śmiertelnie niebezpiecznych dla Ukrainy, państw bałtyckich i całego regionu gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2 trudno mieć wątpliwości, to z punktu widzenia Berlina obecne władze w Warszawie są poważnym problemem.
Obecna Warszawa przeszkadza
Pomimo prób malowania ich przez niemiecką machinę propagandową, w tym niemieckie media dla Polaków, jako nieudolnych, czarnosecinnych, niezdolnych do współpracy, efekty pokazują coś przeciwnego. Polska rozwija się bardzo dobrze, równomiernie, wykorzystuje szanse rozwojowe, odzyskała zdolność realizacji wielkich projektów, także związanych z bezpieczeństwem narodowym. Była w stanie - mimo niemieckiej wściekłości - stworzyć Trójmorze, współdziałać regionalnie na wielu polach. Wykorzystała też maksymalnie pięć trumpowych minut.
W tej sprawie doszło zresztą do spektakularnego bankructwa propagandy niemieckiej skierowanej do Polaków: rzekomo prorosyjski (a nawet jej rzekomy „zasób”) Trump konsekwentnie działał zgodnie z interesem polskim. Zachwalany zaś jako „przestrzegający przed Rosją” Biden - skapitulował w sposób, który nawet Ukrainę zmusił do nazwania tego zdradą.
A przecież to wszystko na tle faktu bezspornego: budowy Nord Stram 2, który jest podeptaniem sloganów o solidarności europejskiej, umiłowaniu demokracji przez Niemcy, liderowaniu wolnemu światu. Ten brudny energetyczny układ w istocie cofa Europę do czasów koncertów mocarstw.
Tego nie da się ukryć.
Atak turbokłamstwa
Dlatego potrzebne jest wielkie kłamstwo, spektakularne, ordynarne odwrócenie wektorów. Dlatego środowisko polityczne, którego czołowi przedstawiciele zginęli w tragedii smoleńskiej, którego współzałożyciel śp. prezydent Lech Kaczyński miał odwagę postawić się Moskwie gdy najeżdżała na Gruzję, które od przejęcia władzy przykłada najwyższą wagę do zagrożenia ze Wschodu, ma być teraz przedstawione jako „prorosyjskie”. A nawet więcej - ma rzekomo mieć na sztandarach jakiś „ruski ład”.
Jak bardzo trzeba mieć wybiórczy stosunek do prawdy żeby bez zmrużenia okiem takie kłamstwa wygłaszać na partyjnych wiecach? Czy ta bezczelność wynika z przekonania, że stoi za nim potężna maszyna propagandowa? Czy może on po prostu nie może inaczej, bo zbyt już jest uwikłany w zależności niemieckie?
Tusk chyba zakłada, że wszyscy mamy pamięć rybki akwariowej. Sądzi, że nikt tego nie przypomni?
— komentuje we wspomnianym wywiadzie Witold Waszczykowski.
I przypomina. Żadnego lania wody, same fakty.
Rezygnacja z Tarczy Antyrakietowej w roku 2008, w interesie Berlina i Moskwy.
Przekonywanie w oficjalnych, strategicznych dokumentach, że Rosja nie jest dla regionu zagrożeniem. Na chwilę przed krwawym atakiem tejże na Ukrainę.
Zapraszanie rosyjskich dyplomatów na wykłady dla dyplomatów, a rosyjskiej komisji wyborczej do współpracy z polską.
Ukłony historyczne, włącznie ze zbudowaniem pomnika najeźdźcom z 1920 roku.
Planowanie dopuszczenia puszczenia w rosyjskie ręce strategicznych przedsiębiorstw energetycznych.
O Smoleńsku nie wspominając.
Mamy w Polsce powiedzenie o złodzieju, który krzyczy: „Łapaj złodzieja!”. To jest ta taktyka
— podsumowuje minister Waszczykowski.
Ale tylko dotykam tematu, bo to precyzyjna, ważna analiza. Dobrze zresztą uzupełniona przez Marka Pyzę i Marcina Wikło w świetnym tekście „Kłamca”, gdzie odsłaniają inne manipulacje przybysza z Brukseli.
To trzeba przeczytać i podać dalej. Polacy mają już na szczęście narzędzia, które uniemożliwiają zredukowanie ich pamięci do tej posiadanej przez rybki akwariowe.
UWAGA!
WYWIAD DOSTĘPNY TAKŻE W STREFIE PREMIUM PORTALU WPOLITYCE.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/560457-tusk-zaklada-chyba-ze-mamy-pamiec-rybki-akwariowej