23 lipca 2021 roku doktor Karol Nawrocki został wybrany prezesem Instytutu Pamięci Narodowej. Arytmetyka parlamentarna - a konkretnie senat - nie dawały historykowi szans na zwycięstwo. Wczoraj w obstrukcję senatu włączył się Donald Tusk, nie tylko doprowadzając do przeniesienia głosowania o jeden dzień (wbrew ustaleniom konwentu seniorów), ale też wprowadzając w głosowaniu dyscyplinę partyjną. I skoro stało się niemożliwe - Nawrocki przeszedł przez królestwo Tomasza Grodzkiego - to warto przypatrzeć się jakie „niemożliwe” stanie się wkrótce możliwe.
Wybór nowego Prezesa wyraźnie nakreślił granice władztwa Donalda Tuska. W salonowych mediach może prężyć muskuły, w Platformie może przestawiać funkcyjnych, w betonowym elektoracie może wywoływać ekstazę - ale poza granicami partii imperium byłego premiera znaczy niewiele. Polskie Stronnictwo Ludowe wolało realną korzyść, niż Tuskowe poklepanie po ramieniu, wolało przeforsować profesora Marcina Wiącka na funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich niż głosować zgodnie z doktryną antyPiS. Nie jeździec na białym koniu, ale możliwość chwalenia się „kompromisowym RPO” okazało się cenniejsze dla Ludowców - Tusk nie mógł obiecać nic wartościowego.
Za Karolem Nawrockim, a wbrew dyscyplinie partyjnej w PO, głosował senator Antoni Mężydło. To nie tylko stary „Solidarnościowiec”, ale i gdańszczanin - dobrze wie o prawdziwych zasługach Nawrockiego jako dyrektora Muzeum II Wojny Światowej i o fałszu nagonki na niego. Mężydło wybrał własne sumienie ponad groźby nowych władz Platformy - granica antypaństwowej histerii została postawiona nawet w obozie tej partii.
O KAROLU NAWROCKIM CZYTAJ WIĘCEJ TUTAJ:
Tygodnik Sieci ujawnia: Co czeka Instytut Pamięci Narodowej
Wikło: Temperament dra Nawrockiego pozwoli lepiej bić się o Polskę
Ale jest z wyboru Nawrockiego jeszcze jedna nauka. Jako że według arytmetyki parlamentarnej i znanych nam zachowań senatu, historyk wydawał się nie mieć szans na nominację prezesowską, mógłby odpuścić, zaangażować się połowicznie, albo bezczynnie czekać. Tymczasem gdański naukowiec pracował, rozmawiał, przekonywał, po niedawnym mianowaniu na wiceprezesa IPN rozeznał sytuację wewnątrz Instytutu - słowem: oddał się sprawie na 100%. Nic dziwnego, że gdy na chwilę uchyliło się „okno możliwości”, Nawrocki to wykorzystał i został wybrany. Pokazał, że walczyć należy do końca, bez względu na rachuby, arytmetykę i furię przeciwników.
Skoro przy grzmieniu senatu i szarpnięciu lejcami przez Tuska udało mu się wygrać - to tym bardziej w Instytucie Pamięci Narodowej da radę zrobić wielkie rzeczy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/559870-jak-wygrac-gdy-sie-nie-ma-szans-nawrocki-prezesem-ipn