Niemal całe poniedziałkowe wystąpienie Donalda Tuska na Długim Targu w Gdańsku było kpiną z wygłoszonego na początku apelu o przestrzeganie zasady uczciwości w debacie publicznej. Podeptaniem prawdziwego sensu słowa „uczciwość” dla chwilowego rozbudzenia nienawiści u słuchających.
Hasło o konieczności stosowania uczciwości jako obowiązujący program dla wszystkich polityków miał śmiałość wygłosić człowiek, który jest zaprzeczającą tej wartości, nieustannie palącą się pochodnią. Nie tylko podczas swojej przeszłej działalności politycznej w Polsce na stanowisku premiera. Ale także teraz. Od pierwszych godzin swego „powrotu do polskiej polityki” – jak sam z dumą mówi o swojej decyzji. Wycieranie sobie ust przez Donalda Tuska „uczciwością” jest nie tylko hipokryzją. To bezczelny cynizm, zakładający, że nikt nie pamięta jego przeszłości. Ale także, iż wszyscy przyjmą na wiarę każde oskarżenie jakie wypowie pod adresem PiS i Jarosława Kaczyńskiego.
Kłamstwa Tuska
W poniedziałkowym wystąpieniu najbardziej uderzyły mnie dwa kłamstwa. Każde z nich w ustach Donalda Tuska sprzedawane były jako kompromitacja PiS. Jako niezbite dowody nieudolności obecnej władzy w połączeniu ze złą wolą.
Pierwszym, wymagającym jednak dużej arogancji było kłamstwo o wpływie władz państwa – w tym wicepremiera Piotra Glińskiego – na nieszczęście, jakie dotknęło sześciu polskich pływaków, niedopuszczonych w ostatniej chwili do startu w rozpoczynających się w tym tygodniu Igrzysk Olimpijskich w Tokio. Wredność Donalda Tuska jest tu akurat podwójna. Jako człowiek mocno interesujący się sportem – a wiem to z dawnych relacji prywatnych, jakie nas przed laty łączyły – wie doskonale, że związki sportowe poszczególnych dyscyplin są całkowicie autonomiczne wobec państwa i to, na nich spoczywa cały proces szkolenia oraz kwalifikowania na imprezy międzynarodowe swoich podopiecznych. Państwo jedynie wspomaga niektóre związki finansowo i wspiera organizacyjnie na wyraźne zaproszenie kierownictwa danego związku.
Afera z pływakami
Sprawa afery z naszymi sześcioma pływakami jest tak głośna, iż niemożliwe jest, aby Donald Tusk nie znał opisywanych w wielu mediach przyczyn sprawy, w tym opinii naszej wybitnej w przeszłości pływaczki Otylii Jędrzejczak, jak mało kto, znającej patologie w Polskim Związku Pływackim.
Ileż trzeba impertynencji, aby dokonać uogólnienia, oskarżającego rząd o lekceważenie wysiłku pracowitych Polaków, poświęcających lata na podwyższanie swoich kwalifikacji, poprzez pozbawianie ich szans na spożytkowanie tych umiejętności.
Zuchwałością kogoś, kto zasługuje na miano chuligana politycznego, był fragment poświęcony omówieniu, jak obecna władza rozumie słowo suwerenność i jaką treścią je wypełnia.
Kiedyś suwerenność oznaczała niezależność od obcych potęg. To było przekonanie, że nasze miejsce jest w kulturze Zachodu, że Europa jest naszym domem tak jak Polska jest naszą ojczyzną – prowadził swój wywód.
Zdaniem Donalda Tuska, dla obecnej władzy suwerenność to panowanie nad ludźmi.
„Dziś władzy przeszkadzają niezależne sądy, bo mogą sprawiedliwie i neutralnie osądzić nie tylko obywateli, ale też władzę, kiedy czyni zło. Oni chcą być suwerenni wobec polskich sądów, żeby nie odpowiadać prawnie przed złem, łajdactwem, jakie uprawiają na co dzień w Polsce” – mówił Donald Tusk o PiS. „Władza chce też zdławić wolne media. Bo wolne media są po to, żeby patrzeć władzy na ręce. Ta ich suwerenność jest próbą zbudowania pełnej niezależności od wartości. To jest prawdziwy powód, dla którego splugawili to słowo ‘suwerenność’. Oni tak rozumieją suwerenność: panowanie nad ludźmi” – zakończył ten wątek.
Gdybym miał możliwość, zapytałbym Donalda Tuska – Od kiedy kłamstwa są przejawem uczciwości?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/559373-uczciwe-klamstwa-donalda-tuska-w-gdansku