Będzie na końcu niniejszego tekstu znaczna pochwała koalicji rządzącej, zatem chorobliwych antyPiSowców, w trosce o ich czas, odsyłam raczej do ostatnich akapitów, by nie męczyli się opisem schematów politycznej rzeczywistości.
A współczesna polityka, choć lubimy na nią narzekać niejako z narodowego nawyku utyskiwania na elity, ma w sobie coś więcej niż zwykłe zepsucie. Przy każdej reformie czy projekcie ustawy naruszającej chociażby w najdrobniejszym stopniu czyjeś interesy, przebudza się z parlamentarnej bierności jakaś grupka posłów, która atakując nową ideę zadziwiająco identycznie powtarza argumenty lobbystów.
Przepis na obstrukcję
Schemat skutecznego zatapiania nowych inicjatyw ustawodawczych wygląda więc tak, że najpierw grupa interesu chrzci projekt nową nazwą, która wchodzi do obiegu aż do tego stopnia, że zapomina się pierwotnej nazwy. I tak oto ustawa o uprawnieniach artysty zawodowego stała się „opłatą reprograficzną” „podatkiem od smartfonów” (gdy nawet smartfonów nie dotyczy), zaś zmianę ustawy o radiofonii i telewizji ochrzczono „lex TVN”. Po nazewnictwie przychodzi czas na uaktywnianie polityków, którzy przeciwko projektowi gardłują. Ich argumenty są powielaniem kropka w kropkę treści wystosowanych już przez grupy lobbingowe - i tak Krzysztof Bosak na konferencji prasowej powtarzał teza po tezie hasła Michała Kanownika walczącego z „ustawą reprograficzną”, Włodzimierz Czarzasty wtóruje Konradowi Piaseckiemu w „Kawie na ławie” w sprawie porządkowania zagranicznych udziałów w mediach, a Borys Budka przemawia w mediach przeciwko „lex TVN” używając sformułowań z poprzedniego wydania „Faktów”. Czyli trzecim ogniwem zatapiania reformy jest łączenie dwóch pierwszych ogniw - politycy używający „słusznych stwierdzeń” zapraszani są do mediów, by w niemal losowy sposób rzucać wcześniej podyktowanymi sloganami.
Zawieśmy na chwilę kwestię słuszności tych projektów - rzecz w schemacie ich zwalczania: Kampania lobbystów - wdrożenie medialnej narracji - aktywizacja najemnych polityków - łączenie wszystkich sił już działających. Dalej następuje finalny etap - część posłów koalicji rządzącej, a zazwyczaj są to ludzie Porozumienia Jarosława Gowina - ulega presji i pod jakimś przeszlachetnym pozorem zapowiada, że projektu nie poprze. Lobbyści mogą już nalać sobie brandy i zapalić drogie cygaro.
Lobbysta jak suweren, poseł jak wasal
Rzecz jasna lobbyści istnieją we wszystkich krajach, ale trudno w demokracjach rozwiniętych znaleźć przykład, by „przekonanie” posła nabierało pewności za tak niewielką stawkę. Związek importerów i producentów sprzętu elektrycznego i elektronicznego skinieniem palca wkłada w usta polityków dramatyczne tezy o upadku wolnego rynku, futrzarze (właściciele ferm norek) utrzymując naprawdę niewielkie media internetowe wypuszczają nagle zastępy publicystów i polityków - nawet Zjednoczonej Prawicy, a byle prezenter TVN staje się nagle księciem, który łaską zaproszenia do swojego programu, ustawia polityków wobec proponowanych zmian w sejmie. Za poparcie producenta tabletów, internetowych programów futrzarzy czy gościną przed TVNowską kamerą steruje się projektami naprawy państwa.
Politycy do wynajęcia
Doprawdy niska to cena. Żeby polityk, już ulegając mądrościom lobbystów, chociaż podbijał cenę. Gowin wytargował na Wiertniczej film dokumentalny o „Porozumieniu”, Bosak kilka wywiadów z będącymi pod wpływem producentów sprzętu elektronicznego dziennikarzy, a Borys Budka czy Włodzimierz Czarzasty parę życzliwych materiałów w „Faktach” - a tu nic, co tam grupa interesu rzuci z pańskiego stołu, to się poseł Rzeczpospolitej schyli, pokłoni i pójdzie robić swoje. Kto zna choć trochę historię parlamentaryzmu połowy XVIII wieku, nie potrzebuje lepszych analogii.
Rzecz jasna oficjalny powód jest zawsze szlachetny. Bo „wolny rynek”, „wolne media”, „wolny handel”. Ale przecież dojrzały wyborca wie, że uległy parlamentarzysta nie powie wprost, „głosuję przeciw, bo liczę na życzliwość danej grupy interesu”.
I w tym rozkładzie, tej taniości polskich polityków, tych paciorkach, które im wystarczają do gardłowania za czyjąś sprawą, jest z jednej strony diagnoza o słabości państwa polskiego, a z drugiej - fenomen Zjednoczonej Prawicy. Przy tak sterowalnych, słabych, uległych parlamentarzystach z Wiejskiej, w Polsce i tak naprawdę dużo udało się zrobić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/559155-ile-kosztuje-polski-posel-czyli-rozklad-polityczny-panstwa