Na początku roku, w styczniu, były poseł Janusz Palikot napisał na swoim blogu: „Wyliczono, że były już prezydent USA skłamał ponad 30 tysięcy razy, z czego połowa przypada na zakończoną niedawno kampanię. Jeśli opozycja chce wygrać, to musi zrobić to samo”. I choć wielu cynicznych polityków jest przekonanych, że kłamstwo może być bardzo skutecznym narzędziem uprawiania polityki i metodą na zdobycie władzy, to jednak nikt do tej pory nie ośmielił się tak otwarcie zachęcać do jego używania w polityce, jak zrobił to Palikot. Wydawać by się mogło, że strategie walki politycznej są strzeżone przez sztaby partii jak źrenica oka, bo ich ujawnienie może dać konkurentom szansę na kontrakcję, ale widać Janusz Palikot możliwości bezpośredniego doradzania Platformie Obywatelskiej nie ma, więc postanowił swoje „dobre” rady przedstawić publicznie. Ale dobrymi radami piekło jest wybrukowane, a w tym przypadku Palikot zachował się jak dziecko z bajki Andersena, które oznajmiło zgromadzonej gawiedzi, że cesarz jest nagi, bowiem przekonanie byłego posła, że tylko kłamstwo może dać PO zwycięstwo wypada uznać za zdiagnozowanie przezeń, iż nic innego, co mogłoby doprowadzić do odzyskania władzy, ta partia wyborcom nie ma do zaoferowania. Jednak okazuje się, że rada Palikota jest realizowana przez PO i część opozycji pod sztandarami troski o to, by Prawo i Sprawiedliwość nie wyprowadziło Polski z Unii Europejskiej a hasło Polexitu, niczym powielany każdego dnia przekaz, jest używane jako straszak a jednocześnie przynęta, mająca wyborców przekonać, że tylko PO i opozycja jest w stanie nasze członkostwo w UE uratować.
Czy Polacy są przestraszeni? Raczej nie, bo taka retoryka jest stosowana od kilku lat. Najpierw sam fakt wygrania przez Zjednoczoną Prawicę wyborów parlamentarnych w 2015 roku usiłowano przedstawić jako klęskę, która niechybnie do Polexitu doprowadzi, a potem kulminacyjnym punktem histerii PO był sprzeciw rządu Beaty Szydło w sprawie przymusowej relokacji imigrantów w krajach członkowskich. I co? I nic. Okazało się, że w tym sporze to my mieliśmy rację, co po latach niechętnie przyznano.
Platforma Obywatelska i jej sojusznicy z opozycji nieustannie usiłują wykorzystywać unijne instytucje i urzędników do walki z politycznym konkurentem, na co patrzy się przychylnym okiem, bo krnąbrna i walcząca o swoje interesy Polska mocno przeszkadza w forsowaniu koncepcji tej gospodarczej organizacji jako federacyjnego państwa, którego podmioty są podporządkowane nie tylko interesom najsilniejszych graczy na tym rynku, ale także powinny uznać światopoglądowe i ideologiczne fobie neo-marksistów i liberałów, mających najwięcej po powiedzenia w Parlamencie Europejskim.
Kolejnym pretekstem do nasilenia polexitowego wzmożenia opozycji jest stanowisko polskiego rządu w sprawie stanowienia prawa na terytorium własnego kraju i sprzeciw wobec pozatraktatowej ingerencji zarówno Komisji Europejskiej, jak i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wewnętrzną organizację systemu sądownictwa. W sporze, co jest ważniejsze – Konstytucja czy tzw. prawo europejskie - PO i większość opozycji staje po stronie TSUE, pomimo jednoznacznej wykładni polskiego Trybunału Konstytucyjnego w wyrokach z 2005 (pod przewodnictwem prof. Marka Safjana) i 2011 (kiedy prezesem był prof. Andrzej Rzepliński). Kolejny wyrok w tej sprawie, kontynuujący linie orzeczniczą poprzednich składów TK, wyzwolił propagandową akcję z zastosowaniem „doktryny Palikota”.
Kłamstwo nr 1 – prawo europejskie jest fundamentem Unii Europejskiej
Nie ma czegoś takiego jak „prawo europejskie”. Państwa UE nie mają wspólnego kodeksu karnego, cywilnego, administracyjnego itp., a organizacja sądownictwa w każdym z nich jest regulowana wewnętrznymi przepisami i nie podlega jednemu wzorcowi, zapisanemu w traktatach, które są podstawą funkcjonowania Unii Europejskiej. To traktaty, ratyfikowane w 27 krajach UE określają, jakie są kompetencje Unii i w jakich dziedzinach może wydawać dyrektywy, które mają być implementowane do prawodawstwa krajów członkowskich i rozporządzenia, które w niezmienionym kształcie mają być przez nie stosowane. W Traktacie o Unii Europejskiej jest to jasno zapisane w artykule trzecim jako „wyłączne kompetencje Unii Europejskiej”: unia celna; ustanawianie reguł konkurencji niezbędnych do funkcjonowania rynku wewnętrznego; polityka pieniężna w odniesieniu do Państw Członkowskich, których walutą jest euro; zachowanie morskich zasobów biologicznych w ramach wspólnej polityki rybołówstwa; wspólna polityka handlowa. I to traktaty są źródłem prawa w UE, a nie wyroki TSUE czy opinie unijnych urzędników, a o organizacji sądownictwa w traktatach nie ma ani słowa. Owszem, próbowano w 2004 roku w tzw. Konstytucji dla Europy odebrać narodowym konstytucjom prawo pierwszeństwa i zapisać nadrzędność „prawa europejskiego”, ale nie weszła ona w życie, odrzucona w referendum przez Francję i Niderlandy (wówczas Holandię). O tym, że nie ma czegoś takiego jak tzw. prawo europejskie świadczy również fakt, że Parlament Europejski nie ma kompetencji stanowienia prawa dla całej Unii, a przecież jest to jej jedyny organ wybierany w wyborach powszechnych w krajach członkowskich. To że TSUE, składający się z sędziów wyznaczonych przez rządy poszczególnych krajów UE, zaliczył niektóre swoje wyroki do „zasad prawnych UE” i samodzielnie zrównał je z traktatami, nazywając „źródłem prawa”, jest tylko i wyłącznie uzurpacją.
Kłamstwo nr 2 – PiS uznaje tylko wygodne dla siebie wyroki TSUE, kontestuje inne
Pojawiło się owe kłamstwo przy okazji wyroku TSUE w sprawie rurociągu Opal, korzystnego dla Polski, który jest zestawiany z wyrokami dotyczącymi sądownictwa, uznanych przez rząd za niekonstytucyjne, co TK w swoim ostatnim orzeczeniu w jedynym z przypadków potwierdził. I znowu wróćmy do źródeł prawa UE – w traktatach jest zapisana solidarność energetyczna i na tej podstawie Polska skarżyła do TSUE tę inwestycję, nie ma natomiast mowy o organizacji sądownictwa. Wyroki, oparte o zapisy w traktatach, Polska szanuje, na wykraczanie poza te ramy i zawłaszczanie sobie przez TSUE i inne instytucje UE kolejnych dziedzin, przynależnych wewnętrznym rozstrzygnięciom krajowych legislatur, zgodzić się nie może, bowiem jest to powiększanie, bezprawne, tego zakresu suwerenności, jaki zgodziliśmy się oddać przy przystępowaniu do Unii Europejskiej.
Kłamstwo nr 3 – jest jedna alternatywa: zmienić Konstytucję albo opuścić Unię Europejską
Artykuł 8 Konstytucji, który stanowi, że Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej musi mocno uwierać, bo lansowanie alternatywy, że albo musimy zmienić Konstytucję (czytaj: zapisać w niej nadrzędność tzw. prawa europejskiego) albo opuścić Unię jest kolejnym kłamstwem. Nie ma takiej alternatywy, tylko raz zaistniała konieczność nowelizacji Konstytucji w związku z naszym członkostwem w UE, kiedy wprowadzano przepisy o Europejskim Nakazie Aresztowania. Konstytucja to nie szwedzki bufet, z którego można sobie wybierać, co nam pasuje, a jeśli nam nie pasuje artykuł 8, to pospiesznie chowamy do szafy koszulki i transparenty z napisem „Konstytucja” i przestajemy być obrońcą ustawy zasadniczej przed zakusami rządzących. Bronić jej powinniśmy także przed innymi.
Kłamstwo nr 4 – albo PiS wyprowadzi Polskę z UE, albo nas z niej wyrzucą
Już widzę oczyma wyobraźni taką scenę: Jarosław Kaczyński wzywa premiera i mówi „Wiesz Mateusz, mam dość tej Unii, jedź do Brukseli i powiedz im, że wychodzimy”. Kiedy się słucha niektórych polityków PO i opozycji, jak straszą naród tym wyjściem czy wyrzuceniem z Unii, można mieć wrażenie, że takie właśnie przekonanie o sposobie opuszczenia Unii, jak powyższe wyobrażenie, mają. Nikt nas z Unii nie wyrzuci, bo nie ma takiej możliwości. Kraj może opuścić wspólnotę tylko na własne życzenie, tak jak to zrobiła Wielka Brytania. W Polsce poparcie dla naszego uczestnictwa w Unii jest ciągle wysokie i pomysł, by zarządzić referendum w sprawie wyjścia z Unii mógłby przyjść do głowy tylko szaleńcowi, chcącemu popełnić polityczne samobójstwo (nawiasem mówiąc z pomysłem referendum w sprawie Unii wyszedł kilka lat temu Grzegorz Schetyna, ale potem wił się i tłumaczył, że chciał, aby Polacy w nim potwierdzili swą chęć bycia w Unii).
Donald Tusk, któremu znacznie lepiej wychodzą wpisy na Twitterze, niż odpowiedzi na pytania dziennikarzy, wchodzi gładko w to kłamstwo:
„To nie Polska, tylko Kaczyński ze swoją partią wychodzą z Unii. I tylko my, Polacy, możemy skutecznie się temu przeciwstawić. Bo wbrew pisowskiej propagandzie, nikt nikogo w Unii nie trzyma na siłę”.
Kiedy czytam słowa „nikt nikogo w Unii nie trzyma na siłę”, to akurat w to wierzę, bo były przewodniczący Rady Europejskiej ma zapewne w tej kwestii większe doświadczenie, to przecież to za jego rządów nastąpił Brexit i, jak twierdzi Zbigniew Kuźmiuk ( i nie tylko on), Tusk nic nie zrobił, aby ten kraj w Unii zatrzymać: „Tusk >wróżący z fusów< Polexit, w sytuacji kiedy sam przyczynił się do Brexitu i w konsekwencji znacznego osłabienia UE pod każdym względem, to jest jednak wyjątkowa bezczelność” – pisze w wPolityce.pl europoseł.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zbigniew Kuźmiuk: Tusk znowu o Polexicie, a przecież to za jego rządów w UE, nastąpił Brexit. „To jest jednak wyjątkowa bezczelność”
Podobnego zdania byli wówczas Brytyjczycy, a w miejscowej prasie nagłówki krzyczały: „Donald Tusk ma w sobie coś z chuligana” ; „Ten protekcjonalny pacan nie traci żadnej okazji, żeby obrazić naszą premier”; „Nienawiść Donalda Tuska do Brexitu i napad złości pokazują jego stosunek do demokracji” a politycy nie zostawiali na nim suchej nitki: „diabelski euromaniak wymachujący widłami”; „nie ma manier, to co powiedział jest absolutnie nie do przyjęcia. To w niczym nie pomaga”. Ta ostatnia opinia przewodniczącej Izby Gmin odnosiła się do wypowiedzi Tuska o miejscu w piekle dla tych, którzy promują Brexit bez specjalnego planu.
Sławomir Neumann z PO chwali Tuska, że potrafi wzbudzać emocje:
„Musisz mieć rząd dusz na koniec, żeby zagłosowali i emocje wzbudzić. Tylko wzbudzić emocje”.
Emocje oparte na kłamstwach kontra fakty. Ludzie broniący polskiej suwerenności i prawa narodu do samostanowienia kontra ci, którzy chętnie się ich pozbędą w imię powrotu do władzy pod protektoratem obcych państw. Aż się prosi przypomnieć, co pisał Cyprian Kamil Norwid:
„Niewolnicy wszędzie i zawsze niewolnikami będą - daj im skrzydła u ramion, a zamiatać pójdą ulice skrzydłami”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/559025-czy-po-realizuje-doktryne-palikota-ws-rzekomego-polexitu