Nieczęsto ktoś ma odwagę, równie rzadko rozum, wyjątkiem jednak absolutnym jest posiadanie cech obu. Wygodniej jest w kupie lub sforze, w zależności od charakteru tychże, najwygodniej wyć anonimowo, choćby i wstręt otoczenie brał.
Oto w medium powszechnym, lecz bezpiecznym dla bakterii niejaki jarecki60 zakomunikował 17.07.2021 wczesnym rankiem 07:09:
„Izba jest w pełni niezależną tak jak niezależna jest ta miernota. Jeszcze przed chwilą chciała skarżyć Polskę do trybunału europejskiego, ale już prezes kundlowi pokazał gdzie jej miejsce”
Jarecki60 nazywa miernotą pierwszą prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzatę Manowską, co wskazuje, że sam pochodzi z Sądu Najwyższego lub okolic i jest niezależny w swych ocenach od rozumu, kary, przyzwoitości, bo przecież nikt nie wie, kim jest.
Pani Prezes jest dla jareckiego 60 także kundlem w rękach prezesa, należy rozumieć, Kaczyńskiego, bo tylko o nim jarecki 60 pisałby małą literą.
Jawnie, więc ostrożniej, wypowiedział się sędzia Sądu Najwyższego Krzysztof Rączka:
„Z głębokim zaniepokojeniem i sprzeciwem zapoznałem się z jej oświadczeniem”.
Jej – to znaczy Pani Prezes, zwierzchnika sędziego, profesora prawa, co wystarcza na małą literę, dla pokazania pogardy i braku szacunku.
Za cóż to, ach za cóż sam sędzia Rączka głos zabrał?
Oto pierwsza Prezes Sądu Najwyższego w piątek na stronie SN ogłosiła oświadczenie z takim oto pierwszym zdaniem:
„Sąd Najwyższy, tak jak i inne organy władzy sądowniczej, orzeka w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. Sędziowie, obejmując urząd, składają przysięgę na wierność Rzeczypospolitej Polskiej, a w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji RP oraz ustawom”
Tyle i aż tyle – co starcza jareckiemu 60 do nazwania Autorki kundlem, a to nie budzi sprzeciwu sędziego Rączki, a jeśli nie budzi, to w tej logice zaniechać moglibyśmy dużej litery, ale nie czujemy się chamami.
No bo albo, albo. Albo sędzia z rąk prezydenta Rzeczypospolitej odbiera nominację na polskiego sędziego i polskiego sądu i dlatego też otrzymuje prawo noszenia łańcucha z orłem na piersi, by nie było wątpliwości, albo powyższe zdanie budzi niepokój i sprzeciw, z czego coś musi wynikać, dalekiego od szacunku.
Albo bowiem jest tak, że Pani Prezes napisała nieprawdę, co jest jednak nieprawdą wobec oczywistości tekstów źródłowych, albo sędzia uważa, że tak pisać nie można, bo to zabronione, jeśli jednak zabronione – to gdzie i przez kogo - trzeba pytać i to głośno.
Rok temu jeszcze mówiono o sądach i sędziach europejskich, co odróżniać ich miało – jak się zdaje - od afrykańskich, kto wie czy nie słusznie aby, bo nikt wtedy nie przewidział, że sędziowie za wynagrodzenie i w godzinach przeznaczonych na samodoskonalenie jeździć będą z pogadankami po kraju i wykazywaniem, że jego władze, czyli władze Rzeczypospolitej, są głupie i bestialskie, mimo że wybrane, mimo że z poparciem obywateli.
Więc to nie w imieniu tych władz sędziowie orzekają, ale czy na pewno w imieniu Rzeczypospolitej?
Pisze pierwsza prezes Sądu Najwyższego:
„Jestem głęboko przekonana, że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego jest w pełni niezależna w sprawowaniu ustawowo jej przypisanej jurysdykcji, a sędziowie tej Izby są w pełni niezawiśli w orzekaniu”
Oznacza to (dla jareckiego 60,przedstawiciela elit jak się zdaje), że jest miernotą i kundlem oraz budzi sprzeciw, bo przecież sędziowie ci zostali wybrani zgodnie z ustawą, tyle że nie przez sędziów, ale Radę, w skład której wchodzą przedstawiciele innych władz.
Wybieranie się przez samych siebie czyni wybranego nie kundlem i nie miernotą, wybór w zgodzie z ustawą pozbawia czci i podważa zaufanie.
Trafnie zapytano, czy powołanie przez Radę Państwa albo i władze poprzedniego reżimu oraz orzekanie w imieniu innego ustroju nie jest aby wadą.
No nie jest, twierdzi jarecki 60 oraz sędzia Iwulski, któremu zbrodniczo chciano zdjąć immunitet za sądzenie w imieniu totalitarnej władzy z krwią na rękach. Czystą a nierozliczoną krwią. Zbrodnia!
Zdążył jednak podpisać sędzia orzeczenie w sprawie ubeków – że każdy był inny, i każdego historię trzeba badać, jakby nie wiedział, gdzie są ich spalone akta, jakby nie wiedział, że dlatego właśnie wydano ustawę o odpowiedzialności za to – z czyich rąk brało się pieniądze za strzelanie lub tylko bolesne bicie.
Wtedy jarecki60 nie protestował, podobnie i sędzia R.
Czy oni żartują?
A ta pani z orłem na piersi, która bez zmrużenia oka stwierdziła, że sędzia, który gwizdnął z lady pięćdziesiąt złotych, zrobił to z przemęczenia, a my taki wyrok mamy uznać za dowód niezawisłości, a pojawiają się i głosy suwerena – czemu władza tak bardzo jest pobłażliwa, wobec tych żartów z publiczności..
Oto wreszcie sędzia-profesor uznaje, że zdjęcie mu immunitetu za bezpodstawne więzienie skazanego, jest dowodem autorytaryzmu. Akurat w tej sprawie zarzut nie był zbyt poważny, ale i nie absurdalny skoro sędziowie SN, którzy podpisali wyrok Tomasza Komendy na następnych osiemnaście lat siedzenia bez winy, odpowiedzialności nie ponieśli, „Iustitia” nimi się nie zajęła, nikt nie potępił, nawet kundlami jarecki 60 ich nie nazwał. Gorzej jednak, że ów sędzia tak oto powiada, w głębokim przekonaniu, że autorytaryzm u nas panuje:
„Autorytaryzm jest wtedy, gdy władza polityczna nie jest już kontrolowana przez prawo, kiedy mówi, że wyroki nie obowiązują, kiedy do obywatela stosuje się inne zasady niż do przedstawicieli władzy. Nie mam żadnych wątpliwości, że ustrój już zmieniliśmy - mówił sędzia Izby Karnej SN.
Aleksander Kwaśniewski, który przepraszał słusznie za komunizm, mówił o takim gadaniu „józiolenie”, odnosząc to do przemów sympatycznego po czasie eksmarszałka, który dla dobra sprawy nawet i na klęczniku przyklęknął.
Otóż w cytowanej wypowiedzi józioli się, że to autorytarny Kaczyński spowodował, że umiarkowanie uczciwy niejaki Nowak miał wpłacić poręczenie, ale przez parę miesięcy nie płacił, a chodził wolno, że to były marszałek choć dokazywał aż meble pękały, to na wolności jest, a jeszcze dogaduje, wreszcie, że Iwulski sędzia broni ubeków, lekceważąc prawo, co byłoby dowodem autorytaryzmu, ale sędziowskiego właśnie, bez jakiejkolwiek i czyjejkolwiek kontroli.
Józiolenie polega w tym miejscu na tym, że gdyby władza była autorytarna, to Nowak z aresztu by nie wyszedł, Sąd Okręgowy w Warszawie nie był zawalony pozwami ubeków, sędziowie nie byli przemęczeni udziałem w manifestacjach antyrządowych oraz wyjazdami do Brukseli w towarzystwie pana Kramka i uznanej za niepożądaną w Rzeczpospolitej jego małżonki.
A my patrzymy z ustami rozdziawionymi, co też sędziowie nam oferują, czego my nijak zrozumieć nie możemy.
Pan sędzia jest na tyle młody, że sporo pamięta, ale historia obeszła się z nim łagodniej, niż z pojedynczymi sędziami 13 grudnia, więc józioli o autorytaryzmie, nie ma nic do pani sędzi od pięćdziesięciu złotych, nie ma nic do prezesa Iwulskiego, może jednak napisze mały artykulik o sędzi w Łodzi, która odmówiła juncie wypisania się z Solidarności i Jej dalszych losach.
To nie musi być długi tekst, tylko proszę uważać na słowa, jak na profesora przystało.
Dlaczego jednak uważa, że sąd orzekający w imieniu Rzeczypospolitej nie może być przez nią oceniany, choćby z jednego tylko punktu widzenia – czy Jej racja stanu jest przez sąd przestrzegana, czy prawo przez nią stanowione jest wykonywane, czy orzeł zawsze to samo znaczy.
Trudno jest nie nadużyć słów i emocji, ale skoro doszliśmy do pewnej granicy…
Najniższego zaufania do sędziów i utraty przez nich choćby tylko instynktu samozachowawczego, bo żadna władza, jaką by nie była teraz i za lat kilka lub kilkanaście lat nie może sobie pozwolić, na dwuwładzę atakowaną prze jedynowładztwo sędziów na oczach szerokiej publiczności.
Na gmachu Sądu Najwyższego wyryte są rzymskie paremie. Trzeba do nich dodać pierwsze zdanie oświadczenia Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Manowskiej i podpisać je – lex Manowska.
I mieć nadzieję, że obok Pana Premiera są gdzieś jeszcze ci, którzy uznają to prawo i mają szacunek do bolesnej szarży Pani Profesor.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/559016-lex-manowska