Nie byłem wśród tych, którzy po wystąpieniu Donalda Tuska na Radzie Krajowej Platformy Obywatelskiej, na której oficjalnie ogłoszono jego powrót do polskiej polityki, narzekali, że były premier nie przedstawił żadnych propozycji programowych. To nie był ten czas, to nie było to miejsce. Tamto wystąpienie było jak sesja terapeutyczna, w której wzięli udział politycy Platformy, którzy sami już dawno przestali wierzyć, że mogą wygrać. Były premier wystąpił tam w roli terapeuty. Ale jeżeli ktoś umie czytać między wierszami, to w następnych dniach, tuż przed wyjazdem na urlop i wczoraj, już po powrocie, zdołał w tym, co powiedział Tusk, odczytać, co były premier ma do zaproponowania Polakom.
„Program” Tuska
Wystarczą dwie wczorajsze wypowiedzi, aby zrozumieć, jakie podejście do programów wyborczych ma Donald Tusk. To nie one się dla niego liczą w politycznej walce. Zresztą było tak zawsze.
Na pytanie, czy jest „jakiś plan, jakiś program”, bo gdy Prawo i Sprawiedliwość szło po zwycięstwo w 2015 roku „przygotowywało mnóstwo ustaw”, podczas gdy teraz „po Platformie nikt tego nie widzi”, stwierdził, że ustaw przygotowanych przez opozycję, a z wszystkimi miał się już zapoznać, jest za dużo „nawet na jedną głowę”.
Nie jest problemem dzisiaj licytowanie się, kto więcej ustaw przygotował. Problemem jest zatrzymanie tego procesu niszczenia państwa polskiego; to jest rzecz najważniejsza
—zaznaczył.
I jeszcze jedna wypowiedź.
Moim zadaniem nie jest przeciągnięcie 5,10, 15 proc. wyborców PiS na stronę PO. Moim zdaniem jest zmobilizowanie tych wszystkich, którzy widzą i wiedzą dlaczego warto, aby PiS przestał rządzić w Polsce i przekonać 2,3,4 proc. wątpiących. To byłoby infantylne i niepoważnie zakładanie: aha, wróciłem to ja teraz zmiotę przeciwnika z powierzchni ziemi. Ja dobrze wiem, że tak naprawdę będziemy rozliczani z tego czy wygramy wybory z PiS, czy przegramy. Mam bardzo duże zaufanie do swoich kompetencji. Kompetencji człowieka, który wygrywał z PiS wiele razy i z Jarosławem Kaczyńskim wiele razy. To nie są kompetencje polegające na pisaniu setek ustaw. Ja tego nie lekceważę. Naprawdę jestem jak najdalszy, szczególnie po tych latach spędzanych we władzach UE, stałem się na starość chyba bardziej merytoryczny. Ale ta istota tego boju będzie bardziej zakorzeniona w emocjach i w takim przekonaniu Polaków czy ktoś naprawdę jest w stanie po pierwsze wziąć się za bary z Kaczyńskim i go odsunąć od władzy, a następnie szybko i intensywnie sprzątać po Kaczyńskim
— powiedział.
Co Tusk chciał nam powiedzieć między wierszami? Żebyśmy nie czekali na żaden konkretny program wyborczy, który porwie Polaków. Tych mają porwać emocje. I choć te są czymś oczywistym w polityce i bez nich trudno cokolwiek osiągnąć, to widać, że w tym przypadku, będą one jedynym „programem”. Stąd też słowa Tuska o rozmowie ze śp. Lechem Kaczyńskim. Ich cel był jeden - sprowokowanie Jarosława Kaczyńskiego. Można się spodziewać, że im dłużej prezes PiS będzie głuchy na te zaczepki, tym furia Tuska będzie większa. Prowokacje będą coraz częstsze i coraz bardziej podłe. Całemu obozowi Zjednoczonej Prawicy doradzałbym szkolenie z trzymania nerwów na wodzy.
Ale też się Tuskowie nie dziwię. On nigdy nie miał programu. To nie nim przekonywał Polaków do swojego środowiska politycznego. Wydaje się jednak, że Prawo i Sprawiedliwość spełniając swoje najważniejsze obietnice wyborcze, zmieniło reguły gry, a Platforma Obywatelska przez ostatnie lata zrobiła naprawdę wiele, aby w oczach Polaków stracić zaufanie. W końcu, to nie 2007 rok.
Czy na ten program, pełen złych emocji, zgodzi się również ta część opozycji, w której Tusk widzi partnerów? PSL i Hołownia? Czy zagrają w teatrze Tuska? Dla Polski może to mieć opłakane skutki.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/558973-programu-platformy-nie-ma-i-nie-bedzie