Sprawa Katarzyny W. będzie przełomem?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. YouTube
Fot. YouTube

Od sprawy Katarzyny W. z Sosnowca, na którą społeczeństwo reaguje już alergicznie, wydaje się, że mamy do czynienia z falą dzieciobójstw. A może tylko więcej o nich mówimy?

Media, nie tylko te zaliczane do tabloidów, informują o każdym etapie sprawy Katarzyny W., oskarżonej o zamordowanie swojej sześciomiesięcznej córki. Niektóre portale zdecydowały się nawet na relację „minuta po minucie” samej rozprawy, co budziło skojarzenia z meczem piłkarskim. Chociaż medialny spektakl wokół tragedii może budzić niesmak, pokazuje, że sprawa wciąż elektryzuje opinię publiczną.

Tym bardziej, że niedługo po doniesieniach medialnych z Sosnowca, natychmiast zaczęliśmy otrzymywać informacje dotyczące innych podobnych przypadków. Kolejną głośną sprawą było odnalezienie rodziny tajemniczego "chłopca z Cieszyna", którego zwłoki znaleziono 3 lata temu w tamtejszym stawie. Okazało się, że to właśnie matka i ojciec chłopczyka ukryli maleńkie ciało. Sprawa przypomina przypadek Katarzyny Waśniewskiej, która również zrezygnowała z pochówku swojego dziecka, porzucając je pod stertą gruzu.

Przez 2 lata para wprowadzała w błąd swoją rodzinę, sąsiadów czy instytucje państwowe. Gdy odwiedziła ich policja, rodzice "chłopca z Cieszyna" przedstawili dziecko sąsiadów jako swojego syna - Szymona! Pytanie, dlaczego jedna z sąsiadek dopiero teraz zdecydowała się powiadomić policję o tym, że dawno nie widziała tego dziecka. Czyżby żadna z kilkudziesięciu osób, które wcześniej widywały Szymona, nie zwróciły uwagi na zdjęcie, które bardzo często prezentowano w mediach? Przecież te jasne włoski i duże niebieskie oczy łatwo zapadały w pamięci...

Z podobnym oszustwem mieliśmy do czynienia w Sosnowcu, gdy matka zmarłej Madzi przez kilka tygodni utrzymywała, że jej dziecko zostało porwane. Katarzyna W., aby uwiarygodnić swoją wersję wydarzeń była gotowa uderzyć głową o płytę chodnikową i sprzedać wersję o uderzeniu, zadanym przez tajemniczego porywacza. Duże rozbieżności można było zauważyć również w relacjach jej męża. Feralnego dnia, Bartek Waśniewski miał jechać do sklepu po pieczarki, innym razem do teściów po drewno na opał. W jednej z wersji mówił też, że pomagał znosić wózek żonie, natomiast z kolejnej wynikało, że dziewczynka już wtedy nie żyła (czyżby ojciec nie zauważył, że nie żyje?).

Co, oprócz kłamstwa, łączy obydwa przypadki? Zatrważający brak szacunku do zwłok. I nie można usprawiedliwiać tego trudnym dzieciństwem, problemami rodzinnymi czy depresją. Grzebanie zmarłych jest czymś zupełnie naturalnym i nie ma potrzeby tłumaczenia tego obowiązku długimi rozprawami o naszej kulturze, cywilizacji, i tym podobnych dyrdymałach, które są niczym w obliczu ponurej śmierci małego człowieka. Tym bardziej, ciężko zrozumieć zachowanie matek, które wyrzuciły ciała swoich dzieci jak zużyte zabawki.

Najbardziej jaskrawym przypadkiem takiego zachowania jest sprawa ciał trzech noworodków ukrywanych w zamrażarce w jednym z domów w Lubawie. Zarzuty usłyszała tylko matka dzieci, ale już jej mąż został zwolniony do domu. Żaden z domowników nie zauważył niczego szokującego, choć z lodówki korzystali wszyscy.

W takich przypadkach zawsze podnosi się zarzut, że swojego zadania nie spełnili urzędnicy, których głównym zadaniem jest czuwanie właśnie w takich sytuacjach. O skali rażących zaniedbań świadczy chociażby sprawa rodziny zastępczej z Pucka. Mimo że - co do zasady - małżeństwa, które chcą pełnić taką rolę, muszą przejść przez szczelne sito, dwoje dzieci poniosło śmierć z rąk rodziców zastępczych. Czyżby błąd leżał w samym systemie, w którym osoby bez odpowiednich predyspozycji biorą pod swój dach dzieci tylko dla korzyści materialnych? Pytania nadal pozostają bez odpowiedzi, a takiej sytuacji nie zmienią również tłumaczenia przedstawicieli państwowych placówek.

Dopiero głośny proces Katarzyny W. i surowy wyrok, a przede wszystkim wyjaśnienie wszystkich okoliczności tej – wciąż niejasnej - sprawy mogą wywołać w potencjalnych zabójcach właściwą refleksję. Polski ustawodawca z większą pobłażliwością odnosi się do dzieciobójców, niż morderców, którzy pozbawili życia dorosłego człowieka. Sędziowie sugerujący się literą rodzimego prawa, w podobny sposób kształtują jego ducha. Nie ma w nim miejsca na prawa dla najbardziej bezbronnych istot. One nie mają adwokatów.

Aleksander Majewski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych