We wtorek 13 lipca na rozprawie Trybunału Konstytucyjnego byli obecni Arkadiusz Mularczyk i Marek Ast. Liberalne media rozpoczęły nagonkę na posłów PiS, ponieważ przeszli przez jezdnię na czerwonym świetle.
„Gazeta Wyborcza” informując o zajściu napisała, że „na posłów czekali dziennikarze”, ale politycy „nie zatrzymali się przed kamerami i przeszli przez al. Szucha na czerwonym świetle”.
Jak było naprawdę?
Jak się okazuje cała sytuacja wyglądała zgoła inaczej, a „Wyborcza” postanowiła nieco zakłamać rzeczywistość. Specjalnie dla naszego portalu, poseł Mularczyk wyjaśnił sprawę.
Mamy taką sytuację, że zabezpieczone jest tylko wejście do TK przez barierki, natomiast dziennikarze stoją w otoczeniu grupki kilkudziesięciu osób związanych z KOD-em
— mówi polityk.
Protestujący wykrzykują różne obelżywe hasła, obrażając i grożąc przedstawicieli Sejmu i inne osoby, które wchodzą
— dodaje.
Co ciekawe w artykule „Wyborczej” czy Onetu, w którym informowano o zajściu, na próżno szukać informacji o manifestantach, którzy znajdowali się wokół dziennikarzy.
Jesteśmy funkcjonariuszami publicznymi w związku z wykonywaniem obowiązków. Udajemy się na rozprawę w celu reprezentowania Sejmu w postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym. Nie mieliśmy w ogóle możliwości udzielania jakichkolwiek wywiadów mediom, które proszą nas o komentarz w tej sprawie. Ale także byliśmy napastowani i atakowani słownie, niemal też fizycznie – tę agresję po prostu czuć. Tam była grupka niezwykle agresywnych osób, która, gdyby nie obecność policji, zakładam, że szarpałaby nas lub jakoś próbowała zaczepiać
— podkreśla Mularczyk.
Poseł zwraca również uwagę, że był atakowany już podczas poprzednich rozpraw Trybunału Konstytucyjnego.
Podczas ostatniej rozprawy w kwietniu, kiedy była pierwsza rozprawa dot. pytań Sądu Najwyższego, uniemożliwiono nam w ogóle udzielenie wywiadów mediom, ponieważ wykrzykiwano różne obraźliwe rzeczy. Nie mogliśmy w ogóle takich informacji udzielić. Wśród osób wykrzykujących prym wiódł poseł Szczerba, ale widziałem również innych parlamentarzystów Platformy
— opowiada.
Uważam, że nie może być takiej sytuacji, że jako funkcjonariusze publiczni udajemy się do instytucji publicznej celem wykonywania naszych obowiązków i nie możemy udzielić wywiadów mediom.
— dodaje.
Polityk wskazuje również, że według niego zostało złamane prawo prasowe.
W mojej ocenie jest to niewątpliwie naruszenie prawa prasowego, a w szczególności art. 44, czyli utrudnianie i tłumienie krytyki prasowej. A ponadto takie działania na pewno również naruszają inne przepisy kodeksu wykroczeń, np. art 51, który mówi o zakłóceniu porządku publicznego a ponadto może stanowić również przestępstwo gróźb karalnych wobec funkcjonariusza publicznego
— zaznacza.
Nasz rozmówca wyjaśnił, jak wyglądało z jego perspektywy całe zamieszanie z przejściem na czerwonym świetle.
My wychodząc z ostatniej rozprawy byliśmy atakowani słownie, werbalnie, grożono nam, padały różne obraźliwe sformułowania pod naszym adresem. Chcąc uniknąć tej sytuacji, gdzie jesteśmy napastowani słownie i niemalże fizycznie przez grupkę działaczy KOD-u, rzeczywiście weszliśmy na przejście dla pieszych, nawet nie widząc, że było czerwone światło, ale akurat nie jechały auta i nie było żadnego zagrożenia
— podkreśla.
Będzie zawiadomienie
Michał Szczerba z PO bardzo zaangażował się w sprawę związaną z przejściem przez posłów na czerwonym świetle i zapowiedział złożenie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa.
Widziałem, że pan Szczerba składa zawiadomienie na policję, więc ja chcę powiedzieć, że w tej sytuacji poinformuję marszałek Sejmu, ale również ministra spraw wewnętrznych oraz Komendanta Głównego Policji o tym, że uniemożliwia i utrudnia się mojej osobie oraz posłowi Astowi wykonywanie obowiązków poselskich, jako funkcjonariuszom publicznym
— mówi Mularczyk.
Będę domagał się od pana ministra spraw wewnętrznych oraz Komendanta Głównego Policji, takiego zabezpieczenia wejścia i wyjścia do Trybunału, tak żebyśmy mogli w sposób niezakłócony tam dotrzeć, a także udzielić informacji dziennikarzom, których oczekuje opinia publiczna. Przy obecnym stanie rzeczy jest to po prostu nie możliwe
— dodaje.
Polityk PiS opowiada także jak wyglądała sytuacja, gdy Trybunał opuszczał Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
Należy zwrócić uwagę na sprawę, która szczególnie bulwersuje. Gdy podchodziliśmy do dziennikarzy i próbowaliśmy udzielić jakiejś odpowiedzi na pytania, zostało to nam uniemożliwione poprzez głośne krzyki, obraźliwe hasła i groźby pod naszym adresem. Gdy wyszedł pan Bodnar była cisza i mógł spokojnie udzielić wszystkim mediom wywiadu
— relacjonuje.
Uważam, że jest to zachowanie absolutnie niedopuszczalne i będę się domagał, żeby wobec osób, które są odpowiedzialne za tego typu zakłócanie porządku, zostało wszczęte postępowanie i z takim pismem wystąpię do pani marszałek i ministra spraw wewnętrznych.
— dodaje.
Z całej tej sprawy zrobiono obraz zupełnie karykaturalny, że my łamiemy prawo a policja milczy. Tylko nie napisano o całym kontekście, a została wycięta jedna klatka z całego zdarzenia
— podsumowuje Mularczyk.
Not. mm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/558945-nagonka-na-politykow-pis-mularczyk-zlozy-zawiadomienie