W starciu TK z TSUE nie chodzi tylko o spór Polski z instytucjami UE, lecz o „przykładanie siekiery do fundamentów integracji europejskiej”.
Głupota goni głupotę i głupotą pogania. Tak można streścić wzmożenie po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie środków tymczasowych zastosowanych przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w związku z organizacją polskiego sądownictwa. Skoro odwrotna mądrość jest jedynym spoiwem wzmożenia, nie mogło zabraknąć Donalda Tuska, który z wywczasów w Dubrowniku obwieścił (Bekanntmachung), że „Kaczyński ze swoją partią wychodzą z Unii”, a „nikt nikogo w Unii nie trzyma na siłę”. Jacek Żakowski łączył jakieś kropki i linia poprowadziła go na wschód. Prof. Wojciech Sadurski majaczył o „wyłączeniu Polski spod prawa unijnego” i „stawianiu się rządu poza UE”. Prof. Marcin Matczak dostrzegł „czołowe zderzenie ciężarówki z samochodem osobowym” i „zasłonę dymną dla bardzo cynicznego interesu”. Festiwalowi odwrotnej mądrości nie było zresztą końca.
Zdanie rzeczniczki Lewicy, Anny Marii Żukowskiej, że „w Polsce jest za dużo darcia mordy” można uznać za dość uniwersalne, gdy chodzi o zachowania opozycji, szczególnie te dotyczące relacji Polski z instytucjami UE. Darcie jest zresztą łatwiutkie i nie wymaga zaangażowania umysłu, tym bardziej, gdy się go nie posiada. Drący to na „m” nie chcą ani opisać, ani rozwiązać żadnej sprawy, tylko emitują dźwięki. A spraw, które obrazuje spór prawny oraz polityczny między TSUE i Komisją Europejską, a Trybunałem Konstytucyjnym i polskim rządem, „darcie mordy” wyłącznie infantylizuje. A jest ona ważna także dla przyszłych rządów, również tych stworzonych przez obecną opozycję. Chyba że status Polski w UE jej wisi, podobnie jak problemy ustrojowe Unii, które mogą ten wielki projekt wysadzić w powietrze. A nawet, jeśli to jej wisi, zły scenariusz zrealizuje się niezależnie od wiszenia.
Cały ten spór nie jest trudny do zrozumienia, wystarczy nie popaść w błogi infantylizm. W sposób przystępny opisał go na stronie gazetaprawna.pl dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista w UW i Uczelni Łazarskiego. Zwraca on uwagę, że wyrok TK z 14 lipca 2021 r. „wpisuje się w linię orzeczniczą, którą TK zaznaczył w wyroku SK 45/09 z 2011 roku, w którym sprawozdawcą był sędzia Stanisław Biernat”. TK potwierdził wtedy, że „kontroli zgodności z Konstytucją polega nie tylko prawo pierwotne UE (co nie budziło zastrzeżeń doktryny), ale także prawa wtórne UE”. I TK uznał, że kiedy „przepis prawa europejskiego jest niezgodny z konstytucją polską, to obowiązuje (bo organ krajowy nie ma kompetencji w zakresie pozbawienia mocy obowiązywania przepisu prawa UE), ale nie podlega stosowaniu w Polsce”.
„W świetle prawa polskiego – wyjaśniał dr hab. Jacek Zaleśny - ten wyrok skutkuje niemożnością stosowania niekonstytucyjnej interpretacji przepisu prawa europejskiego na terenie Polski”. Jednakże „wyrok ten stwarza niemożność jego wykonania, bo w ramach członkostwa w UE (tak jak każde inne państwo) zobowiązaliśmy się do wykonywania aktów prawnych UE”. A to, „na co zezwala polska konstytucja i co orzekł TK, będzie wywoływać polityczne oddziaływania organów UE”. Albowiem „z punktu widzenia organizacji, jaką jest UE, taki stan faktyczny, politycznie nie może istnieć”. Zatem „tylko decyzje natury politycznej mogłyby go niwelować. Nie ma bowiem prawnego instrumentu, który zakazywałby TK kontroli konstytucyjności prawa UE jako prawa polskiego, a z drugiej strony nie ma mechanizmu, który by zobowiązał TSUE do poszanowania polskiej konstytucji”.
Z motywów i pobudek politycznych, gdy TSUE stwierdza, że państwo członkowskie nie wykonuje przepisu UE, mogą, a nawet powinny być wymierzane kary, bo waliłaby się w gruzy koncepcja prymatu prawa unijnego, która jest czystą uzurpacją w tych obszarach, gdzie nie stosuje się zasady przyznania (art. 5 TUE). I wtedy orzeczenia TSUE bezprawnie wykraczają poza materię prawa traktatowego. Nie można tego robić, ale się robi z powodów politycznych i to skutkuje wieloma konfliktami. A im są one ostrzejsze, tym bardziej mają podkreślać rangę Komisji Europejskiej i TSUE. Tylko polityczna decyzja może to zmienić, a jeśli profesorowie (formalnie) prawa twierdzą, że jest inaczej, robią sobie i opinii publicznej wodę z mózgu. Chyba że już ją tam mają albo są żołnierzami politycznego frontu.
W sporze dotyczącym ustroju UE można wyjść poza poziom głupoty, infantylizmu albo politycznego pałkarstwa. A nawet trzeba, bo nie jest to sprawa Polski czy Węgier, Tuska czy Kaczyńskiego. Zwrócili na to uwagę niemieccy konstytucjonaliści na łamach dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. W tekście „Asertywność Europy!” napisali oni, że Komisja Europejska „przykłada siekierę do fundamentów integracji europejskiej”. Pretekstem było uruchomienie przez Komisję Europejską procedury naruszenia prawa UE wobec Niemiec w związku z tym, że niemiecki Trybunał Konstytucyjny w maju 2020 r. uznał, iż Europejski Bank Centralny przekroczył swoje uprawnienia skupując od 2015 roku obligacje krajów strefy euro. Wniosek konstytucjonalistów był oczywisty: „rząd federalny musi odrzucić postępowanie o naruszenie prawa UE i tym samym bronić europejskiej wspólnoty państw”. Żadna instytucja UE, łącznie z TSUE nie może bowiem „ingerować w suwerenność państw UE”.
Niemieccy konstytucjonaliści, m.in. Otto Depenheuer, Kay Hailbronner, Christian Hillgruber, Gregor Kirchhof, Martin Nettesheim, Reiner Schmidt, Thomas Vesting czy Christian Waldhoff, nie mają wątpliwości, że „Trybunał Sprawiedliwości UE nie powinien orzekać ‘jako sędzia we własnej sprawie’”. A krajowe trybunały konstytucyjne nie powinny rezygnować z wydawania orzeczeń w przypadkach łamania przez wyroki TSUE konstytucji ich państw. „W przeciwnym razie organy Unii mogłyby odebrać państwom członkowskim suwerenne prawa wbrew ich woli” – napisali niemieccy konstytucjonaliści. Sprawa jest zatem bardzo poważna i dotyczy wszystkich państw członkowskich UE. Głupota, infantylizm czy polityczne pałkarstwo tych, którzy są ślepi na ten fundamentalny problem UE tego nie przykryją. Pół biedy, gdyby chodziło tylko o ośmieszanie się. Ale tu chodzi o polską suwerenność. Ponad konkretnymi rządami i konkretnym czasem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/558729-dlaczego-sprowadzaja-sens-sporu-tsue-z-tk-do-polexitu