12 lipca 2020, równo rok temu, prezydent Andrzej Duda pokonał Rafała Trzaskowskiego w najcięższej jak dotąd w Polsce kampanii prezydenckiej. Nie było wcześniej tak ostrego starcia, tak potężnego hejtu i bezwzględnej machiny manipulacji. Do samego końca nie wiadomo było jak ułożą się wyniki. Dziennikarze TVN uparcie mówili o remisie ze wskazaniem na kandydata KO. Ostatecznie prezydent Duda wywalczył reelekcję w rozkładzie głosów 51,03 do 48,97 proc.
„Prezydent musi mieć Polskę w sercu” – powiedział prezydent Andrzej Duda w ostatnim wywiadzie przedwyborczym, udzielonym portalowi wPolityce.pl, podkreślając że dziś stoją przed nami zupełnie inne wyzwania niż w 2015 roku. I rzeczywiście, pokonywanie skutków kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa jest wyzwaniem nie tylko dla Polski. Tym trudniejsza jest więc sytuacja międzynarodowa i tym większej jedności wewnętrznej wymaga działanie na rzecz dobra naszego kraju. Oczywiste wydają się więc pytania o to, gdzie byłaby dziś Polska, gdyby wybory prezydenckie wygrał Rafał Trzaskowski? Ten rok działalności obu ówczesnych kandydatów nie pozostawia złudzeń…
Co przez ten rok zrobił Rafał Trzaskowski? Sposób w jaki zarządza Warszawą stanowi próbkę tego, jak wyglądałaby jego prezydentura. Nietrudno wyobrazić sobie, że wspólnie z marszałkiem Senatu trzymaliby antyrządowy front, torpedując wszelkie działania Prawa i Sprawiedliwości. Polityka międzynarodowa zostałaby z pewnością kompletnie przebudowana, a jej kształt formowałyby życzenia i oczekiwania państw zewnętrznych. Tomasz Grodzki dał temu wystarczający popis ostatnio w Senacie, zapraszając przedstawicieli obcych krajów do skandalicznej nagonki na przedstawiciela polskiego rządu za wprowadzanie oczekiwanych przez Trybunał Konstytucyjny zmian w polskim prawie. To wyjątkowo charakterystyczna postawa polityków Platformy Obywatelskiej – uległość wobec sił zewnętrznych.
Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych są dowodem na to, że zwycięskie starcie z międzynarodowymi siłami globalistycznej nowej lewicy nigdy nie jest pewne. Przegrana Donalda Trumpa zmieniła wiele w układzie sił, który dopiero zostanie w pełni odsłonięty. Jak dotąd polityka prowadzona przez prezydenta Andrzeja Dudę konsekwentnie chroni wypracowaną przez ostatnie lata pozycję Polski: obecność wojsk NATO, Międzymorze, V4, wzmacnianie regionu i partnerska współpraca międzynarodowa, zachowująca polską podmiotowość i suwerenność. Można się spodziewać, że już niebawem podjęte zostaną próby rozbicia tych układów. Izrael wytoczy najcięższe działa przeciwko Polsce, by zablokować nowelizację Kpa, w czym z pewnością pomogą mu usłużni politycy Platformy Obywatelskiej. Tylko czekać aż zaangażuje się w ten konflikt strona amerykańska. Do tego cały wielopoziomowy spór z Unią Europejską, będący de facto sporem o polską suwerenność. Wyczekiwany przez opozycję powrót Donalda Tuska wygląda tak, jakby został oddelegowany do zrealizowania konkretnych działań – osłabienia rządu i przejęcia władzy. Bo przecież Unia Europejska nie ma życzenia, by 770 mld zł z funduszy unijnych zostało przeznaczone na projekty tożsamościowe, wzmacniające polską gospodarkę i suwerenność. Mają zostać wydatkowane dokładnie tak, jak życzą sobie tego Niemcy. Jak donoszą niemieckie media, Angela Merkel „straciła cierpliwość do Polski”, bo przecież ileż można zmagać się z niezależnością sąsiada, który dotąd idealnie spełniał rolę zaplecza usługowo-handlowego. Stąd ta nowa misja Donalda Tuska.
Interesująca jest też w tym kontekście postawa Rafała Trzaskowskiego. Buńczucznie wygrażający prezydentowi Dudzie podczas kampanii, absolutnie pewny swojej wygranej, zapowiadający porwanie za sobą 10 mln wyborców, z którymi przeprowadzi rewolucję i odbije władzę z rąk PiS, przez cały ten rok nie zrobił zupełnie nic. Nie tylko stracił potencjał wyborczy, nie tylko pozwolił że jego partia dołowała w sondażach, nie tylko oddał pole raczkującemu w polityce showmanowi z TVN, ale stracił ostatnią szansę na przywództwo. Grzecznie, potulnie ze smutną miną ustąpił bez jednego słowa miejsca Donaldowi Tuskowi. I właśnie tak wyglądałaby cała jego prezydentura.
*Rok temu starły się dwie siły: front poparcia dla Andrzeja Dudy i antypisowskie pospolite ruszenie, które niekoniecznie chciało widzieć w pałacu prezydenckim Rafała Trzaskowskiego, ale głosowało przeciwko PiS. Front pierwszy okazał się liczebniejszy. Polska zachowała dzięki temu nie tylko stabilność i poczucie bezpieczeństwa, ale szansę na dalszy rozwój międzynarodowych projektów, gwarantujących nam niezależność i realną pozycję na scenie międzynarodowej. I choć każdy kolejny rok będzie obfitował w nowe wyzwania i zagrożenia, konsekwencja z jaką działa prezydent Andrzej Duda daje nadzieję na przetrwanie najcięższych prób.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/558307-rok-temu-prezydent-wygral-z-trzaskowskim-a-gdyby-przegral