Słuchając przemówienia Tuska, wszyscy poczuliśmy się młodsi o całą dekadę. Zapewne również sam Tusk poczuł się młodszy. Była to więc swego rodzaju akcja rekonstrukcyjna, za pomocą której Platforma chciała sobie przypomnieć złote czasy. Ale rekonstrukcja nie do końca się udała; wyszedł w sumie dość groteskowy, przerysowany pastisz tego, czym karmiono Polaków przez całe osiem lat. A karmiono, jak wiemy, pustymi słowami, tanimi, często wręcz wulgarnymi grepsami, niebywałym zakłamaniem w opisie świata i szczuciem na Jarosława Kaczyńskiego, Prawo i Sprawiedliwość.
Tusk wrócił, ale nie powiedział nic nowego. Właściwie wygłosił przemówienie, które można by ulepić z fragmentów jego tweetów i wcześniejszych wystąpień. Zdaje się sądzić, że wystarczy głośno krzyczeć, mocniej zakłamywać rzeczywistość, sięgać po mocniejsze słowa, i władza sama wpadnie mu w ręce. Przez siedem lat, które spędził w Brukseli, nie wymyślił nawet zarysu nowego programu. Myślę, że w istocie uważa, iż to zajęcie bez sensu. Swoją misję postrzega bowiem jako wdrażanie tego, co zachód nam dyktuje; samodzielną refleksję nad polskimi szansami wyraźnie lekceważy. Dał temu zresztą wystarczająco wiele dowodów w czasie swoich rządów.
Jak wynika z badania pracowi Social Changes na zlecenie portalu wPolityce.pl, powrót Tuska pozwoli Platformie wrócić na drugie miejsce w sondażach. Przy założeniu, że to on stoi na czele PO, Hołownia traci kilka punktów i spada na trzecie miejsce:
Czy pozwoli na coś więcej? Czy też skończy się budową szklanego sufitu nad Platformą? Zobaczymy już niedługo. Nap pewno warto zauważyć, że Tusk wraca z jednej strony w chwili, gdy traci opiekę Merkel, a z drugiej w momencie stosunkowo łatwym dla opozycji, w chwili, gdy Zjednoczona Prawica wciąż nie złapała dobrego rytmu, gdy ma kłopoty z sejmową większością. To chyba nie przypadek: były premier wie, że uda mu się powtórzyć scenariusz z 2007-go roku tylko wówczas, gdy będzie mu sprzyjało szczęście. I to bardzo. On wie, że gdyby miał falę przeciwko sobie, to by przegrał. Nie jest żadnym cudotwórcą.
Jedno trzeba powiedzieć: Zjednoczona Prawica musi myśleć przede wszystkim o sobie. O swojej sile, spójności, swoim własnym programie. Jeśli będzie w formie, będzie wygrywała, i nie przeszkodzi jej żaden Tusk. Jeśli będzie skłócona i słaba, przegra nawet z Budką i Hołownią.
W sumie: być może to dobrze, że Tusk wrócił. Polska potrzebuje dopowiadania takich historii do końca. Niech będzie jasne, co jest w naszym życiu publicznym zwykłą ściemą, a co prawdziwą troską o nasz kraj.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/557286-przez-7-lat-tusk-nie-wymyslil-nawet-zarysu-nowego-programu