Im dłużej mówił, tym mocniejsze było poczucie cofnięcia w czasie, archaiczności formy i treści. Widać, że przez ostatnie lata był naprawdę daleko od polskich spraw i wiedzę czerpał z internetu, a przede wszystkim z memów internetowych. Jakby uwierzył, że wystarczy przeczytać kilka z nich, i będzie, jak było.
Ale memy to przecież celowa karykatura, przerysowanie. Nie ma na nich na przykład tego, że wbrew słowom Tuska premier Mateusz Morawiecki przeprosił Polaków za te decyzje dotyczące walki z pandemią, które były nietrafione.
Nie wystarczy też pokpić z prezesa PiS, by przekonać do siebie Polaków. Styl w jakim to robił można zresztą spokojnie nazwać żenującym. Kto na Zachodzie go nauczył, by kpić z ubioru konkurenta politycznego?
Tu pojawia się absolutnie najważniejszy wniosek po sobocie: celem starego/nowego lidera Platformy będzie przede wszystkim prowokowanie obozu Zjednoczonej Prawicy i osobiście Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi o wyprowadzenie z równowagi, zdenerwowanie, wciągnięcie w bliskie i brutalne, pełne obelg, zwarcie. Autorzy tego planu sądzą, że przy gigantycznej przewadze medialnej z takiego starcia wyjdą zwycięsko.
Stąd ciągłe nawiązania do prezesa PiS, stąd nazywanie go „wicepremierem od niebezpieczeństwa”, a jego partii „ferajną”, „towarzyszami”. Za chwilę sięgnie po temat Smoleńska.
PiS, jeśli chce nadal wygrywać, musi mieć tego świadomość. Utrzymanie dystansu od zaproponowanej walki w szambie, trzymanie nerwów na wodzy, kontynuowanie skupienia na sprawach Polaków są dziś dla Zjednoczonej Prawicy kluczowe.
Na dziś wygląda to tak: wulgarny, rzucający obelgami Tusk z jednej strony, z drugiej dynamicznie wdrażający Polski Ład i mówiący o sprawach Polaków premier Morawiecki.
Zepsucie tego obrazu, to cel Tuska i największe ryzyko dla PiS. Co oczywiście nie znaczy, że nie należy się w ogóle bić. Ale nie w tym stylu.
Wybierając wojnę z Prawem i Sprawiedliwością przybysz z Brukseli liczy też na zmarginalizowanie konkurencji opozycyjnej, bo tak mocno, tak wulgarnie, nikt inny nie będzie w stanie wejść w starcie. Swoją droga, zobaczyliśmy, jak wielką toksyczność wnosił były premier do polskiej polityki. I wiemy, że znów zamierza zatruć nienawiścią nasze życie publiczne.
Linię zaprezentowaną przez Tuska można nazwać „turbototalnością”. PiS ma być opisywany jako czyste zło, PO - jako czyste dobro. Mają dominować skrajne emocje. Żadnych półcieni, żadnej rozmowy. W jakimś sensie powtarza on za uliczną chuliganerią i Lisem „wypier…..”.
Według Tuska ta prostacka linia wystarczy do odzyskania władzy, o ile partia będzie jeszcze bardziej brutalna, agresywna, wulgarna. „Wystarczy mocniej” - powtórzył kilkakrotnie.
Patrząc na twarze obecnych na sali można było mieć wątpliwości, czy podzielają to zdanie. Przez okresy bicia jak najmocniej, nawet próby puczów, przechodzili już kilka razy. Z wiadomym skutkiem. Oni chyba rozumieją, że to nie takie proste.
Ale Tuska nie było, może o tym nie wie. Wyglądał jakby wysiadł z wehikułu czasu, jakby ostatnie lata siedział w politycznej formalinie. Żadnej nowej myśli, żadnego nowego planu.
Sondaże PO to pewnie nieco podniesie, ale do zdobycia władzy nad Polską może nie wystarczyć. Tym bardziej, że dając Platformie kilka atutów jednocześnie przynosi jej wielką, nieusuwalną słabość - siebie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/557281-jeden-absolutnie-najwazniejszy-wniosek-z-wystepu-tuska