Pani poseł Małgorzata Janowska ma mentalność działaczki dzielnicowego koła gospodyń domowych, a nie osoby, zajmującej się polityką. Podobny poziom braku odpowiedzialności politycznej reprezentują dwaj pozostali posłowie – Zbigniew Girzyński i Arkadiusz Czartoryski – którzy wraz z nią opuścili Prawo i Sprawiedliwość. Dla mnie całkowicie niezrozumiałe jest, że tacy ludzie trafiają do polityki i co gorsze traktują ją jako zawód. Podczas gdy tak naprawdę nie powinno być dla nich miejsca w polityce. Myślę nawet, że konsekwencją ich postępowania, podczas którego odsłonili swoją miałkość polityczną, będzie skazanie ich w przyszłości, a ściśle po zakończeniu tej kadencji parlamentu, na polityczny niebyt.
Specjalnie odczekałem tydzień od momentu ich odejścia, któremu starali się nadać duży rozgłos medialny, budując narrację ludzi zdeterminowanych do walki o dobro Polski. Jedyną szansę – przekonywali - w ochronie najwyższych wartości, które są dla nich latarnią morską jest decyzja o samodzielnej banicji z szeregów partii przesiąkniętej demoralizacją. PiS, w ich ocenie, porzucił pierwotne ideały, które kiedyś niczym magnes wciągnęły ich w jego orbitę. Dziś drogą umożliwiającą realizację tych ideałów jest stworzenie nowego bytu politycznego, koła poselskiego, którego są twórcami. Aby nikt nie miał wątpliwości, co jest ich celem, swej organizacji politycznej nadali imię „Wybór Polska”.
Odczekałem tydzień, aby nabrać dystansu do inicjatywy trójki uciekinierów. Spojrzeć na ich dezercję chłodno. Muszę powiedzieć, że nie jestem entuzjastą wszelkich wędrówek między ugrupowaniami w trakcie trwającej kadencji parlamentu. Dla mnie w każdym transferze politycznym zwykle zawiera się pewien procent nielojalności. Jeśli ktoś dostał się do parlamentu z listy jakiegoś ugrupowania, to oznacza, najprościej mówiąc, że ma tożsame lub bardzo bliskie programowi politycznemu tej partii przekonania. Aby w trakcie kadencji przenieść się do innego ugrupowania, teoretycznie winny zachodzić jakieś szczególne powody.
Transfery, transfery…
W obecnej kadencji ruch transferowy przybrał nieznane wcześniej rozmiary, dzięki zabiegom Szymona Hołowni, który postanowił zbudować przyczółek parlamentarny dla swojej formacji, którą rozpoczął tworzyć poza parlamentem. Korzystając z zaplecza jakie powstało podczas wyborów prezydenckich, w których startował jako jeden kandydatów, uzyskał jako debiutant spoza świata polityki, przyzwoity wynik w pierwszej turze. To natchnęło go do założenia stowarzyszenia, niecały rok później zarejestrowanego jako partia „Polska 2050”. Nawiasem mówiąc, kto go „natchnął” politycznie i finansowo, do dziś nie wiadomo.
Przejścia różnych polityków do partii Szymona Hołowni były pewnie bolesną stratą dla opuszczanych partii, ale nie stanowiły ani dużego wyłomu, ani nie decydowały o losach parlamentu czy rządu. Nie mogły wywołać politycznego trzęsienia ziemi, włącznie do wcześniejszych wyborów.
A na taki krok zdecydowała się z pełną świadomością trójka koła poselskiego „Wybór Polska”. Będąc przez kilkadziesiąt godzin tanimi gwiazdami mediów, popierających opozycję wiedzieli dobrze, że mogą stać się sprawcami obalenia rządu. Rządu sprawowanego przez partię, z listy której dostali się do Sejmu. Dopuścili się świadomie skrajnie nieodpowiedzialnego czynu. I naprawdę tak samo surowo oceniałbym krok posłów innej partii, stojącej u steru władzy, której odejście kilku posłów, prowadziłoby do upadku jej rządów. Niezależnie od tego, czy władzę sprawowałaby Platforma Obywatelska, Lewica czy PSL. I podobnie piętnowałbym postępowanie posłów innych partii, przystawiających swoim niedawnym politycznym przyjaciołom nóż do gardła, jak zrobiła to trójka byłych posłów PiS.
Skąd to określenie?
Rozpocząłem od epitetu „działaczka dzielnicowego komitetu gospodyń domowych”, bo jak Małgorzata Janowska może chodzić po wrogich PiS mediach i zwierzać się:
Nasze koło zasilą inni posłowie PiS, bo w partii jest jeszcze około 20 osób, które myślą o odejściu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/557213-kolo-girzynskiego-wybor-polska-politycy-pozal-sie-boze