W szóstym roku rządów Zjednoczonej Prawicy opozycja w postaci mediów mainstreamowych nie zarzuciła swojej strategii - kreuje afery lub wyolbrzymia błędy władzy i czeka na obalenie Prawa i Sprawiedliwości. Co więc idzie nie tak?
To że większość akcji to nadmuchane narracje, za którymi nie stoją poważne zarzuty, nie jest wystarczającym argumentem. Przecież garstka pielęgniarek stojąca przed Kancelarią premiera w 2007 roku omal nie wysadziła Kaczyńskiego z fotela. Udramatyzowane nagrania jak to kobiety w białych kitlach w kotle nieomal gestapowskim śpiewają „Jeszcze Polska nie zginęła” obiegły całą Polskę. Dawało radę wówczas z tak banalnej rzeczy jak mundurki dla młodzieży szkolnej zrobić faszyzm, a z zabawnej pomyłki śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego (gdy wydawało mu się, że pies policyjny wabi się „Irasiad”, po tym jak mężczyzna wydał zwierzakowi komendę „Ira, siad!”) zrobiono rzekomy dowód na niską inteligencję głowy państwa. Dziś większe i bardziej radykalne projekty nie stają się wystarczającym straszakiem społecznym.
Kaczyński uprzedzał
Po ośmiu latach PiS znowu doszedł do władzy, ale zmienił zasady medialnej gry. Wprowadził - czasem przy naginaniu funkcji np. telewizji publicznej - pluralizm medialny.
Przytaczając kilka wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego z 2012 roku, warto przypomnieć tę strategię, która dla Prezesa PiS jest naturalna i która była zapowiadana dekadę temu.
(…) bez choćby częściowej równowagi w mediach nie ma demokracji. Mogą istnieć procedury demokratyczne, ale nie demokracja.
-mówił obecny wicepremier profesorowi Andrzejowi Nowakowi w wywiadzie dla Dwumiesięcznika ARCANA. Historyk skomentował, że telewizja publiczna stała się wówczas Fox tv - z Tomaszem Lisem. Kaczyński diagnozował sytuację, którą dziś widać od godziny 19.00 w stacji TVN, a wówczas przeciągało się to na identyczne wydania Wiadomości TVP.
Jeżeli telewizja pokazuje konflikt, w istocie swój konflikt, pokazywany na różne sposoby, jakoś teatralizowany, ale w istocie swój konflikt, konflikt tych, którzy decydują o zwrotach telewizji w grze z władzą, to wtedy nie ma spokoju, a jeśli w telewizji tego nie ma - to jest spokój. Tak to naprawdę wygląda.Krótko mówiąc, trzeba stworzyć mechanizmy, które by utrudniły ten atak, jak to kiedyś Legutko napisał - „wściekliznę polityczną” docierający między 19.00 a 20.00 do każdego domu…
Kaczyński przekonywał, że złamanie monopolu medialnego zupełnie odmieni polską politykę. Swoją doktrynę wprowadza konsekwentnie od 6 lat. Gdy TVN ogłasza rządy faszystowskie - w TVP pokazuje sondaże poparcia dla władzy, gdy Wyborcza ogłasza Daniela Obajtka mafiosem wszechczasów, prawicowe media odbijają piłeczkę obnażając niewiarygodność świadków i oskarżycieli, gdy dziennikarze mainstreamu wyrywają włosy z głowy na rzekomą krzywdę jaka się dzieje gejom w Polsce, my na spokojnie możemy pokazać wynaturzenia Parad Równości.
ZOBACZ TAKŻE:
Powodzenia w tropieniu pochodzenia parówek
Oczywiście połowa wyborców żyje w tej lewicowo-liberalnej bańce medialnej i faktycznie wierzy w przekaz o koreizacji Polski, ale dysponenci medialnych wpływów otrzymują jasny sygnał: Wasza narracja wszędzie nie dojdzie.
Dzicz na Strajku Kobiet, zdegenerowani działacze LGBT, dyletanctwo polityków opozycji - to wszystko pokazywane w części mediów wykracza granicę medialnych wpływów obozu III RP. Z maili Dworczyka da się więc ukręcić aferę u tych samych ludzi, którzy tropili pochodzenie parówek w hot dogach Orlenu.
W sytuacji pluralizmu medialnego te oto kapitalistyczne, wolnorynkowe media, szamoczą się bezradnie jak ryby z obciętymi płetwami. Przyzwyczajeni do potakiwania sobie na linii od betonowego Newsweeka po prawie katolicki Tygodnik Powszechny, od TVN do TVP, w sytuacji konfrontacji medialnej, bogowie III RP okazują się tylko barbarzyńcami o bladym obliczu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/556076-dlaczego-z-maili-dworczyka-nie-udalo-sie-nadmuchac-afery