Donald Tusk uciekł po aferze taśmowej. Tej samej, którą dziś PO porównuje do cyberataków na rząd. Różnic jest wiele. Przede wszystkim wiele wątków afery znalazło się w prokuraturze. Po drugie ministrowie rozprawiali o tym, jak ominąć prawo, czy wyprzedać państwowy majątek. Po trzecie, dziennikarze potwierdzali swoje informacje. Były premier uciekł do Brukseli.
Donald Tusk nie bagatelizował sprawy, ale planował odnieść się za kilka dni. Wczoraj były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Paweł Wojtunik, także bohater taśm, rozprawiał w TVN24 o tym, że ówczesny rząd próbował tłumaczyć sprawę dziennikarzom, a dziś rząd milczy. Zaklinał także, że atak cybernetyczny na skrzynkę polityków rządzących nie zdarza się światowym potęgom. Tymczasem ofiarą ataków padła i Hillary Clinton, i Angela Merkel.
Michał Dworczyk udzielił wczoraj wywiadu Marcinowi Wikło na wirtualnych łamach portalu wPolityce.pl i tłumaczył, jakie tło mogą mieć ataki. Nie wskazując konkretnie sprawcy, bo tym zajmują się służby, to rosyjskim służbom mogło zależeć na przejęciu i fabrykowaniu informacji nie tylko ze skrzynki ministra, ale także profili polonijnych działaczy w mediach społecznościowych za naszą wschodnią granicą.
Faktem jest, że logując się na rosyjskim Telegramie, wyświetlają się zarejestrowani użytkownicy z rządu, ze spółek skarbu państwa, z opozycji. Politycy nie powinni konwersować o sprawach wagi państwowej w sieci. W ogóle, na piśmie. Zawsze najbezpieczniej jest spotkać się, albo nawet, ryzykując podsłuch, porozmawiać przez telefon. Tyle, że ministrowie technicznie nie powinni mieć możliwości posiadania tajnych, czy ściśle tajnych informacji na swoich skrzynkach mailowych. Nawet dokumenty o najniższym stopniu certyfikacji dostępu do informacji niejawnych, czyli zastrzeżone, powinny być zaszyfrowane.
Michał Dworczyk zapewnia, że takich na swojej skrzynce e-mail nie miał. A wyciekające dokumenty w znacznej części są sfabrykowane, by wywołać dezinformację. Tymczasem w aferze taśmowej mieliśmy rozmowy rzucające choćby cień podejrzeń popełnienia przestępstwa przez ówcześnie rządzących. I mając do wyboru wyjaśnianie sprawy, pociągnięcie do odpowiedzialności swoich ministrów, zaprowadzenie porządku w kraju ogarniętym chaosem, Donald Tusk wyjechał do Brukseli. Zadbał o interes swój, nie kraju. Warto dziś o tym pamiętać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/555638-tusk-uciekl-po-aferze-tasmowej-warto-przypomniec-geneze