Trudno o bardziej ciasny sposób patrzenia na świat, niż ten przez pryzmat seksualności. To dlatego narzucenie tęczowego paradygmatu jest wielką szansą na kariery takich ludzi jak Robert Biedroń, Jana Shostak czy agresywni aktywiści LGBT. Dla zaistnienia i zajęcia wysokiej pozycji w hierarchii społecznej nie trzeba znawstwa, wiedzy, pracy, a jedynie demonstrację seksualności. Nie da się wykazać skuteczności Roberta Biedronia, Jany Shostak czy Michała Szutowicza w zakresie polityki, pomocy opozycji na Białorusi czy nawet praw mniejszości, da się za to odnotować ich rosnące znaczenie w społeczności, która zapewnia im benefity: pieniądze, pracę i sławę.
Ich zwolennicy nie chcą słuchać o złożonym kontekście cywilizacyjnym, o tym, że postsowieckie reżimy wykorzystują nieufność prawosławia wobec homoseksualizmu dla wzmacniania dyktatur i aparatu represji - tęczowi biją więc brawo swoim aktywistom, którzy poprzez wygłupy, tańce, okrzyki i wymachiwanie flagą LGBT „walczą” o pokój. Tymczasem właśnie takie naiwne społeczeństwo jest najwygodniejszym przedmiotem rozgrywania - zamiast tłumaczyć finansowanie Rosji przez Niemiec za pośrednictwem Nord Stream, zamiast wyjaśniać specyfikę działania tajnych służb państw niedemokratycznych i zamiast opisywać przenikanie się władzy i wpływów międzynarodowych korporacji, z dysponentami medialnych wpływów wobec słabnącej władzy państwowej wystarczy na miesiąc zabarwić logo koncernów na kolory tęczy i zorganizować kilka infantylnych pochodów - to działa lepiej niż w stęchliźnie PRL.
CZYTAJ TAKŻE:
Mało znany fakt: Starzy postępowcy gardzą młodymi lewakami
Rzekomo wyzwolone feministki z Rosji Pussy Riots miały pomagać kobietom, ale poprzez obrazoburstwo pozwoliły Putinowcom wskazać na zachodnie zło. Łukaszenka wmawia narodowi, że opozycji zależy tylko na pieniądzach i wygodnym życiu, a część antyłukaszenkowskich liderów nie utrudnia mu tego zadania. O takich działaczy modli się w Mołdawii Igor Dodn, przywódca komunistów i socjalistów, który ni z tego, ni z owego, zwołał wczoraj konferencję prasową ostrzegając wyborców przed LGBT - niestety nie znalazł swojego odpowiednika Pussy Riots czy Jany Shostak, by móc pokazać skretynienie części liberalnego Zachodu.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Niestosowność krzyku Jany Shostak ma kilka wymiarów
Dla świata Zachodu LGBT stało się tym, czym niegdyś MELS dla świata sowieckiego. Nie rozumiejąc polityki, historii i ekonomii wystarczyło kiedyś przyjąć kilka założeń marksizmu-leninizmu, przeczytać „Krótką historię WKP(b)” Józefa Stalina i można było wyjaśniać świat na wiecach i pochodach. Dziś nawet broszurek nie ma - LGBT jest zestawem pojęć o dowolności płci i seksualności, pokazywanej w infantylnych obrazkach i nagraniach w mediach społecznościowych.
LGBTyzm pomaga Wschodowi się skonsolidować, a na Zachodzie angażuje gigantyczne fundusze i życie milionów młodych ludzi na bezcelowe starania o zmiennopłciowość.
Jeśli ktoś myślał, że po marksizmie-leninizmie nie przyjdzie już nic głupszego, to przynajmniej dożył ciekawszych czasów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/555529-lgbt-jak-mels-marks-engels-lenin-i-stalin
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.