Ataki prawicy na LGBT szkodzą wizerunkowi Polski. My, ludzie prawicy, musimy używać precyzyjnego języka, żeby w naszych wypowiedziach obrona wartości nie mieszała się z atakiem na ludzi o odmiennych poglądach czy orientacji
— powiedział w rozmowie z portalem Onet.pl wicepremier, minister rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin.
Kto atakuje?
Zacznijmy od pierwszego stwierdzenia. Sformułowanie o „atakach prawicy na LGBT” należy uznać za wyjątkowo niefortunne. Powiela ono fałszywą kalkę pojęciową, świadomie narzucaną przez lewicą. W rzeczywistości mamy do czynienia z sytuacją odwrotną: to ideologia LGBT atakuje nie tylko tradycyjny świat wartości, ale także wszystkie niemal społeczne normy i pokój społeczny. A każdy opór, każde odmienne spojrzenie przedstawia jako „faszyzm”.
„z siekierami na naszą polską rodzinę”
Całkiem niedawno niektórzy przedstawiciele tego środowiska nawoływali do podpalania kościołów. Pisarka z tego środowiska dopiero co wyznała szczerze, jak skrajne są cele jej środowiska:
Jesteśmy tu, by podważyć tradycję polskiej rodziny – patriarchalnej, przemocowej, toksycznej, obrzydliwej, w której toczą się potworne rzeczy, bo ktoś chce, by działy się za zamkniętymi drzwiami”
Kiedy czasem mówi się: „homoseksualiści przyszli z siekierami na naszą polską rodzinę”, część osób ze środowiska mówi: „nie, absolutnie, jesteśmy tacy jak wy”. Ja mówię inaczej: jesteśmy tu, by podważyć tradycję polskiej rodziny – patriarchalnej, przemocowej, toksycznej, obrzydliwej, w której toczą się potworne rzeczy, bo ktoś chce, by działy się za zamkniętymi drzwiami.
A wczoraj zaledwie w czasie tzw. Parady Równości w Warszawie radny Lewicy udzielał „ślubów” i rozdawał „tęczowe akty małżeństwa”
O próbach wchodzenia w system edukacji, od przedszkoli począwszy, każdy może się sam przekonać, jeśli ma dzieci.
Kto tu kogo atakuje? kto tu jest agresorem?
Nie sądzę, by Jarosław Gowin nie wiedział o tych wydarzeniach. Raczej woli ich nie pamiętać i sprytnie odwrócić wektory - to się opłaca. Za to niemieckie media wydawane dla Polaków pochwalą.
W Polsce jak w Iranie?
Niedawno prof. Ryszard Legutko, filozof i poseł wybrany z listy Prawa i Sprawiedliwości do PE, zwrócił uwagę na całkowite oderwanie opinii o rzekomym pozbawianiu praw osób homoseksualnych w Polsce od faktów:
Nie trzeba zresztą być człowiekiem szczególnie inteligentnym i biegłym, żeby stwierdzić, że w Polsce ilość ataków na osoby homoseksualne jest jedną z najmniejszych w Europie, według danych OBWE, więc opowiadanie takich rzeczy jest nie tylko kłamstwem, ale czymś w rodzaju agresji na polską świadomość i poczucie godności narodowej. Muszę powiedzieć, że nie mam słów. To jest coś takiego, co by pewnie przyprawiło o wstyd nawet ambasadora sowieckiego.
Wybitny filozof mówił w kontekście wpisu Ambasady USA w którym stwierdzono:
„20-letni Alireza z Iranu został ścięty przez rodzinę za to, że był gejem. 14-letni Kacper z Polski odebrał sobie życie z powodu hejtu, którego doświadczył, podobnie jak 14-letni Jamey z Buffalo w stanie NY. Dyskryminacja i zastraszanie mają realne, przerażające konsekwencje”.
Komentowałem to na tych łamach: Jeśli według amerykańskiej ambasady nastoletnim homoseksualistom w Polsce jest tak źle jak w Iranie, to słowa naprawdę niewiele już znaczą
Prześladowani?
Każdy człowiek zasługuje na poszanowanie jego godności, odmienności. Ale nie wyklucza to przecież sporów ideowych np. wobec przekazu zorganizowanych środowisk LGBT. Czy polemika z tezą, że płeć jest konstruktem kulturowym, że każdy może ją sobie wybrać, to homofobia? Nie zgodzę się.
Warto też na marginesie zauważyć, że w wielu miejscach na świecie, a niekiedy i w Polsce, „dyskryminacja i zastraszanie mają realne, przerażające konsekwencje” wobec katolików. Zadajmy pytanie, czy da się robić dziś karierę otwarcie przyznając się do wiary w Jezusa Chrystusa? Komu jest łatwiej: zadeklarowanemu chrześcijaninowi czy zadeklarowanej osobie homoseksualnej? Komu klaszczą media?
Nie nasze grzechy
Prawda jest taka, że osoby homoseksualne nigdy nie były w Polsce prześladowane - z wyjątkiem krótkiego okresu rządów komunistycznych gdy Polska nie była suwerenna. To właśnie w połowie lat 80. Miała miejsce słynna akcja hiacynt mająca na celu przygotowanie listy osób homoseksualnych. Zajmowały się tym milicja i SB. Sama karalność aktów homoseksualnych była zapisana w polskim kodeksie karnym tylko do roku 1927 - a więc do momentu, gdy ostatecznie zniesiono resztki systemów prawnych państw zaborczych.
W polskich elitach kulturalnych i społecznych zawsze były aktywne osoby homoseksualne i nigdy nie musiały tego specjalnie ukrywać. Nawet, gdy na świecie wiały inne wiatry. Polskie elity zawsze traktowały orientację seksualną jako sprawę prywatną, intymną - z którą nie wypada się ani afiszować, ani nie należy jej w stosunku do innych osób dociekać. Taki jest dzisiaj też mój stosunek do tej sprawy. Ale przecież nawet osoby jasno deklarujące swoją orientację spokojnie i z sukcesem funkcjonują, przez nikogo nie niepokojone.
Warto spokojnie przypominać, że historycznie patrząc Polacy nigdy nikogo nie prześladowali ze względu na rasę, kolor skóry, wyznanie czy orientację. Nie jest naszym dziedzictwem niewolnictwo, handel ludźmi, faszyzm i prześladowania homoseksualistów. Możemy powiedzieć jasno: bardzo prosimy nie mieszać nas do tych rozrachunków. My nie musimy dziś klękać prosząc o wybaczenie. To nas ościenne mocarstwa mordowały i prześladowały, z powodów jak najbardziej narodowościowych, bo jesteśmy Polakami. Polskie prawo – jego litera i praktyka - gwarantują każdemu swobodę w sprawach życia prywatnego - choć jednocześnie prawo w sposób szczególny chroni rodzinę. Ale czy to jest działanie przeciw komuś? nikt z dobrą wolą w mojej ocenie nie może poprzeć takiej tezy.
Ale dzisiaj to oczywiście za mało.
Żądanie entuzjazmu
Dziś wymaga się entuzjazmu i organizowania miesięcy, tygodni oraz parad dumy gejowskiej. Dopiero odpowiedni poziom emocjonalnego rozgrzania w tych sprawach (i obfitego finansowania) daje szansę uniknięcia stygmatyzującej łatki.
Jednak nawet przyjmując te kryteria, są w Polsce samorządy i organizacje, które to robią. Odbywają się spotkania, parady – niekiedy wyzywające pod względem estetycznym, organizowane są hostele dla osób LGBT+ - cokolwiek to znaczy, z jakiegokolwiek powodu jest to robione. Ale jest i nikt nikomu z tego powodu wstrętów prawnych nie czyni. Każdy może sam ocenić, co o tym sądzi.
Zgoda natomiast z wicepremierem Gowinem co do jednego:
My, ludzie prawicy, musimy używać precyzyjnego języka, żeby w naszych wypowiedziach obrona wartości nie mieszała się z atakiem na ludzi o odmiennych poglądach czy orientacji.
To prawda. Ale to nie znosi naszego prawa do obrony norm społecznych, które wciąż podziela większość Polaków, a które są brutalnie atakowane. Ta obrona wymaga dziś dużej odwagi.
Konserwatyzm, nawet najbardziej nowoczesny, nie może polegać na kapitulacji przez małą, krzykliwą, często brutalną, grupą, która chce nowej czerwonej rewolucji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/555507-nieprawdziwe-slowa-gowina-kto-naprawde-jest-dzis-atakowany