Czy czeka nas straszny los Elojów będących marionetkami i pokarmem dla brutalnych Morloków z „Wehikułu czasu” Herberta George’a Wellsa?
Nic nie trzeba robić. Wystarczy mieć Borysa Budkę, Bartłomieja Sienkiewicza, Tomasza Siemoniaka, Marcina Kierwińskiego. Dariusza Jońskiego, Michała Szczerbę, Krzysztofa Gawkowskiego, Adriana Zandberga и еще несколько полезных дураков (und noch ein paar nützliche Narren). Nic nie muszą robić obce służby. Wystarczy znaleźć w Polsce punkt zaczepienia do dezinformacji i dezintegracji, a reszta robi się sama. Przy pomocy owych полезных дураков (nützliche Narren).
Niezależnie od tego, jakie informacje i ostrzeżenia przekazano posłom na utajnionym posiedzeniu Sejmu, ich reakcja spełniła wszelkie oczekiwania tych, którzy dokonali cyberataków. Oni już wiedzą, na kogo mogą liczyć, ale też, kim da się najbardziej manipulować. No i wiedzą, jaką strategię zastosowały polskie służby, bo informacja dla posłów to też część strategii, a ujawnienie różnych szczegółów to gotowiec dla obcych służb. Nikt rozsądny nie wywali na stół tego, co naprawdę wie, żeby atakującym nie ułatwiać zadania. Robi się więc różne sztuczki i gierki, które mają dezorientować.
Załóżmy teraz, że minister Mariusz Kamiński czy szef ABW, płk Krzysztof Wacławek, dzielą się z posłami informacjami naprawdę wrażliwymi, czyli ujawniają część tajnych zasobów wiedzy i metod zwalczania cyberataków. Już kilkanaście minut po zakończeniu spotkania, gdzie te informacje by podano, wszystko by wyciekło. Część posłów uznałaby bowiem, że to jakaś ściema albo prowokacja mająca wystraszyć opozycję. A poza tym, dlaczego mieliby zaufać polskim służbom, skoro można ufać obcym. Branie wszystkiego, co wycieka 1:1 to właśnie swego rodzaju wotum zaufania dla obcych służb.
Ludzie służb nie są tak naiwni, by parlamentarzystom własnego kraju przekazywać kluczowe dla bezpieczeństwa informacje. Bo ci parlamentarzyści natychmiast wszystko wypaplają, w dodatku uważając, że spełnili swój poselski obowiązek. Tak być nie powinno, ale nie da się inaczej traktować ludzi, którzy żadnej tajemnicy nie zachowają, jeśli można to wykorzystać w walce o władzę. Interes Polski? A kogo to obchodzi? Liczą się punkty zdobywane wśród elektoratu, który jest równie lojalny wobec własnego państwa jak ci paplający posłowie. Czy są tacy politycy, którzy działają z paskudniejszych pobudek? Zapewne są. Jeśli bowiem ma się za nic artykuł 82 konstytucji, która ponoć jest dla nich świętą księgą, to można zrobić każde paskudztwo.
Ręce opadają, gdy pomyśleć, jak bronić własnego państwa, kiedy albo полезныe дураки, albo ci drudzy aż się wyrywają, by zrealizować plany tych, którzy Polskę atakują. Część z nich może być nawet przekonana, że robią dobrą robotę dla demokracji i wolności czy działają w imię tym podobnych górnolotnych frazesów, ale w istocie jest to odgrywanie ról marionetek poruszanych przez tych, którzy znają ich instrukcję obsługi. A owa instrukcja nie jest wcale skomplikowana: wystarczy podrzucić coś, co się świetnie nadaje do prowadzenia nawalanki na politycznych przeciwników.
Poziom nieświadomości posłów czy szerzej polityków (albo złej woli bądź cynizmu) co do zasad działania obcych służb i sposobów manipulowania takimi jak oni, jest wręcz przerażający. Wchodzą we wszystko, co się im podrzuci tak łatwo, jak francuscy piłkarze w szeregi obrony drużyn, z którymi się mierzą. Z perspektywy nie tylko posłów II RP, ale nawet parlamentarzystów poprzednich kadencji w III RP, poziom tych współczesnych jest zatrważający. Zero pojęcia o racji stanu i interesie państwa albo kompletne bimbanie na to. Chyba że grają w inną grę, a tylko udają mądrych inaczej.
Z takimi elitami politycznymi staranie się o podnoszenie poziomu suwerenności Polski wydaje się ponurym żartem. Gdyby przyszło co do czego większość pewnie wyległaby z flagami i kwiatami witać wyzwolicieli, czyli najeźdźców (analogie historyczne w pełni uzasadnione). A gdy byłyby jakieś współczesne odpowiedniki volkslisty, trwałby wyścig o to, kto pierwszy się zapisze. Jak tu nie stracić wiary w sens walki o utrzymanie suwerenności i niepodległości? Jak zmierzyć się z tym, co poświęciły dla Polski poprzednie pokolenia? I to nie jest zły sen. W polskiej polityce i mentalności stało się w ostatnich latach coś bezwzględnie złego. A najgorsze jest to, że to ponoć w imię dobra. Czy czeka nas straszny los Elojów będących marionetkami i pokarmem dla brutalnych Morloków z „Wehikułu czasu” Herberta George’a Wellsa?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/555196-postawa-czesci-poslow-zwiastuje-zanik-instynktu-panstwowego