Podczas sejmowego głosowania ws. wyboru Rzecznika Praw Obywatelskich, opozycja wspierająca kandydaturę prof. Marcina Wiącka liczyła na to, iż posłowie Konfederacji też poprą tego kandydata. Okazało się inaczej - trzech posłów Konfederacji zagłosowało za Lidią Staroń, jeden za prof. Marcinem Wiąckiem, a pozostali nie wzięli udziału w głosowaniu lub byli przeciwko obydwu kandydatom. Jakub Kulesza, poseł Konfederacji, w rozmowie z portalem wPolityce.pl odpowiada na zarzuty polityków opozycji, krytykujących postawę Konfederacji w tym głosowaniu. Przytaczamy też wpis posła Kuleszy na Facebooku, w którym wyjaśnia, dlaczego głosował za kandydaturą Staroń.
CZYTAJ TAKŻE:
Nie jesteśmy nikomu nic winni, ani PiS-owi, ani PO, ani Lewicy. Żadne układy nie zobowiązują nas do zachowania się innego niż to, co uważamy za słuszne
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jakub Kulesza, poseł Konfederacji, odnosząc się do krytyki ze strony polityków opozycji, jaka spadła na Konfederację po głosowaniu ws. wyboru RPO. Podkreśla, że senator Lidia Staroń odpowiedziała na pytania polityków Konfederacji pisemnie. Te odpowiedzi usatysfakcjonowały go bardziej niż odpowiedzi prof. Marcina Wiącka, który stawił się na organizowanej przez Konfederację debacie.
Pani senator Staroń odpowiedziała pisemnie na wszystkie pytania. Te odpowiedzi, przynajmniej z mojego punktu widzenia, nie skreślały kandydatury senator Lidii Staroń.
— zaznacza.
Kulesza: Na koniec „debaty” z prof. Wiąckiem zostałem z poczuciem, że ktoś próbuje mnie oszukać
Jakub Kulesza w obszernym wpisie na Facebooku wyjaśnia, dlaczego zdecydował się zagłosować za kandydaturą Lidii Staroń.
Osoba prof. Marcina Wiącka bardzo mi się spodobała. Wykształcony, kompetentny i bardzo sympatyczny kandydat. Debata z jego udziałem odkryła jednak drugą stronę medalu. Jego wizja urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich stoi w całkowitej sprzeczności z tym jak ten urząd powinien funkcjonować
— pisze Kulesza.
Na koniec „debaty” zostałem z poczuciem, że ktoś mnie tu próbuje oszukać. Prof. Wiącek praktycznie przez całą debatę robił uniki i chował się za zdaniami typu „to rola parlamentu”, „ja nie chcę mówić o swoich poglądach”, „będę związany prawem”. Okraszał to dobrze przemyślanymi frazesami, które mogły nam się spodobać, ale do niczego go nie zobowiązywały. Z rzeczywistymi poglądami zdradził się jeszcze raz - przy pytaniu o równość płac. I były to poglądy w oczywisty sposób sprzeczne z naszymi
— zaznacza.
W związku z powyższym prof. Wiącek nie mógłby liczyć nie tylko na wymagane do wyboru poparcie całego Koła Poselskiego Konfederacja, ale także na poparcie kogokolwiek poza kol. Arturem Dziamborem. W związku z powyższym zostały nam dwa wyjścia - albo po raz kolejny doprowadzić do niewybrania żadnego kandydata, co niechybnie skończyłoby się wskazaniem przez PiS pełniącego obowiązki RPO komisarza albo pomóc w wyborze niepartyjnego polityka i społecznika jakim jest senator Lidia Staroń
— czytamy.
A co z argumentami o upadku PiSu? Że to była jedyna okazja do utarcia nosa Kaczyńskiemu? Tak szczerze? W du… to mam. To nie było ani wotum nieufności wobec Rządu, ani wniosek o rozwiązanie Sejmu. Takie histeryczno-huraoptymistyczne podejście to przykład niemerytorycznego, infantylnego antypisizmu, który opanował i sparaliżował w 2015 roku Platformę Obywatelską
— stwierdza.
as/Facebook
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/555054-kulesza-po-glosowaniu-ws-rpo-nie-jestesmy-nikomu-nic-winni