Jest coś bardzo smutnego, że operacje dezinformacyjne zmierzające do przypięcia Polsce łatki kraju w którym osoby homoseksualne nie mają równych praw są tak bezkrytycznie przyjmowane przez ośrodki, które mają możliwość sprawdzenia, jak jest naprawdę.
Prawda jest taka, że nie są i nigdy nie były - z wyjątkiem krótkiego okresu rządów komunistycznych (lata 80.), gdy Polska nie była suwerenna. Sama karalność aktów homoseksualnych była zapisana w kodeksie karnym tylko do roku 1927 - a więc do momentu, gdy ostatecznie zniesiono resztki systemów prawnych państw zaborczych.
Tradycja polskiej tolerancji
W polskich elitach kulturalnych i społecznych zawsze były aktywne osoby homoseksualne i nigdy nie musiały tego specjalnie ukrywać.
Polskie elity zawsze traktowały orientację seksualną jako sprawę prywatną, intymną - z którą nie wypada się ani afiszować, ani nie należy jej w stosunku do innych osób dociekać. Taki jest dzisiaj też stosunek konserwatystów do tej sprawy.
Warto spokojnie przypominać, że Polacy nigdy nikogo nie prześladowali ze względu na rasę, kolor skóry, wyznanie czy orientację. Nie jest naszym dziedzictwem niewolnictwo, handel ludźmi, faszyzm i prześladowania homoseksualistów. Bardzo prosimy nie mieszać nas do tych rozrachunków
Polskie prawo gwarantuje każdemu swobodę w tych sprawach - choć jednocześnie w sposób szczególny chroni rodzinę. Ale czy to jest działanie przeciw komuś? Możliwe, że w optyce pani Sylwii Chutnik tak, ale nikt z dobrą wolą w mojej ocenie nie może poprzeć takiej tezy.
Ale dzisiaj to oczywiście za mało.
Dziś wymaga się entuzjazmu i organizowania miesięcy, tygodni oraz parad dumy gejowskiej. Dopiero odpowiedni poziom emocjonalnego rozgrzania w tych sprawach (i obfitego finansowania) daje szansę uniknięcia łatki „homofoba”.
Jednak nawet przyjmując te dziwne kryteria, są w Polsce samorządy i organizacje, które to robią. Odbywają się spotkania, parady, organizowane są hostele dla osób LGBT+ - cokolwiek to znaczy, z jakiegokolwiek powodu jest to robione.
Mimo to ambasada USA w Polsce lekką ręką zrównuje sytuację w Polsce z reżimem w których wszelkie prawa człowieka są brutalnie deptane:
20-letni Alireza z Iranu został ścięty przez rodzinę za to, że był gejem. 14-letni Kacper z Polski odebrał sobie życie z powodu hejtu, którego doświadczył, podobnie jak 14-letni Jamey z Buffalo w stanie NY. Dyskryminacja i zastraszanie mają realne, przerażające konsekwencje
— napisano dziś na Twitterze placówki.
Słowa nic nie znaczą?
Jeśli według amerykańskiej ambasady nastoletnim homoseksualistom w Polsce jest tak źle jak w Iranie, to słowa naprawdę niewiele już znaczą.
Nie wiem, czy taka była historia wspomnianego Kacpra. Wiem, że problemy psychologiczne dotykają wielu nastolatków, rośnie różnego rodzaju przemoc wśród dzieci i nastolatków, a główną przyczyną jest nieznana w naszych pokoleniach agresja niesiona przez media społecznościowe. W tym np. patostreamy, wszelkie okropności, na które amerykańskie korporacje pozwalają w swoich serwisach.
Warto też na marginesie zauważyć, że w wielu miejscach na świecie, a niekiedy i w Polsce, „dyskryminacja i zastraszanie mają realne, przerażające konsekwencje” wobec katolików. Zadajmy pytanie, czy da się robić dziś karierę otwarcie przyznając się do wiary w Jezusa Chrystusa? Komu jest łatwiej: chrześcijaninowi czy osobie homoseksualnej?
Przykre, że tak niesprawiedliwy osąd i tak nieuczciwe zestawienie staje się dziś elementem dyplomacji amerykańskiej. I to w czasach zawirowań geopolitycznych, kiedy czujemy coraz mocniej, że za brak za profesjonalizmu i powagi cena może być bolesna.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/555012-po-wpisie-ambasady-usa-slowa-niewiele-juz-znacza