Polska znajduje się pomiędzy dwoma szaleństwami, ultraliberalną Europą a azjatycką Rosją. W zakresie ideowym (i tylko ideowym - w zakresie sojuszy gospodarczych, wojskowych i politycznych jesteśmy częścią Zachodu) żadne z tych rozwiązań nie jest dla nas dobre - ani przyjmowanie pakietu antywartości z jednej strony, ani fałszywej wizji porządku z drugiej. A tymczasem to ta normalność jest coraz większym walorem.
Infantylny Zachód
Liberalizm, który nie poradził sobie ze społecznym rozwojem i owocami własnych założeń, próbuje nam urządzić w Europie infantylną dychotomię - kto nie za liberalizmem, ten za autokracją - i to w rosyjskim stylu. Działania chroniące rodzinę i tradycyjne wartości są wśród elit kojarzone z „rosyjskimi wpływami”, bo tak łatwiej jest tłumaczyć rozpad postępowej inżynierii społecznej. Przykładem może być przekonanie Klementyny Suchanow, że Instytut Ordo Iuris to nieomal rasowi Rosjanie, bo tam przecież też się mówi, że rodzinę może stworzyć kobieta z mężczyzną. Podobnie każdy sceptycyzm wobec jakiegokolwiek pomysłu z Brukseli mainstream Platformy Obywatelskim nazywa Polexitem i krokiem na wschód.
A w gabinetach inżynierów społecznych powstają nowe pomysły, które są świetnym celem rosyjskiej propagandy
Prymitywny Wschód
To że Rosja wykorzystuje chore pomysły z Zachodu do swojej propagandy nie czyni owe pomysły lepszymi. Po prostu Rosja nie jest żadną alternatywą - jej wizja konserwatyzmu jest fałszywa. Kraj, w którym odbywa się ponad 600 tysięcy aborcji rocznie, rozkwita przemysł pornograficzny, legendarna prostytucja, włącznie z dziecięcą, korupcja i zabójstwa na zlecenie wysokich urzędników, może być „konserwatywny” tylko w retoryce głupców lub rosyjskich agentów wpływu. Gdy dziś Cyryl I, Patriarcha Moskwy i całej Rusi, zapewnia uczestników nabożeństwa, że ci co zginą za ojczyznę pójdą do nieba, świadomie wpisuje się w eurazjatycką, stepową, wręcz mongolską tradycję. Putinowska Rosja nie chce być Europą - pozostaje więc prymitywnym wschodem usianym faktycznie pięknymi, złotymi kopułami nowych cerkwi.
Normalność pomiędzy skrajnościami
Zatem liberałowie straszący powiązaniami z Rosją i Rosja strasząca „Gejropą” - kojarząc stary kontynent jedynie z moralnym zepsuciem - cynicznie odżegnują się od tego, z czym sami chcą się układać. I paradoksalnie na terenach nie tak dawno okupowanych przez Związek Sowiecki społeczeństwa stanęły w połowie drogi od rosyjskiego zamordyzmu do demoliberalnego szaleństwa. Przez żelazną kurtynę nie zdążyły przesiąknąć wszystkie trendy społeczne (przed którymi ostrzegał także kard. Stefan Wyszyński), a z drugiej strony wyrwaliśmy się na wolność spod sowieckiego buta, starając się - ekonomicznie, ale i moralnie - odbudować po czasach komunistycznych.
I w tej „połowie drogi” powinniśmy zostać, zresztą europejscy konserwatyści coraz częściej dostrzegają względnie zdrową kondycje naszych społeczeństw. Nie dać się wypchnąć z Unii Europejskiej pod pozorem moralnego odrodzenia, ani nie pozwolić zaimplementować nowej inżynierii społecznej spod znaku LGBT. Obrona przed polityczną agresją Rosji oraz ideologiczną presją z liberalnego Zachodu staje się największym wyzwaniem Polski ostatnich dekad.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/554749-miedzy-gejropa-a-azja-czyli-polska-i-trojmorze