Czasami zastanawiam się, czy my, czy nasze społeczeństwo ma jeszcze jakiekolwiek szanse powstrzymać rozprzestrzeniająca się w dużym tempie degenerację naszego życia politycznego i społecznego? Czy mamy czym się przejmować, patrząc na codzienną rzeczywistość?
Świadomie wymieniłem dwie przestrzenie ludzkiej aktywności w odpowiedniej kolejności, dając pierwszeństwo działalności politycznej. Gdyż, jestem przekonany, że klucz do uzdrowienia naszego życia leży w rękach polityków. I to nie tylko przez osobisty przykład zachowania wysokich standardów uczciwości, oraz i innych cnót - takich jak prawdomówność, pracowitość, szacunek do konkurentów, ważenie słów w debacie publicznej - które w którymś momencie zaczną procentować. By po jakimś czasie stać się dla innych na wielu polach aktywności, wzorem do naśladowania.
Na razie jest przeciwnie. To powinno budzić prawdziwy niepokój nas wszystkich. Niestety, zamiast postaw niezgody na to, czego często jesteśmy świadkami, spotkać można spotkać gesty pogodzenia, a nawet aktywnego utrwalania stanu rzeczy pełnego najróżniejszej zgnilizny.
Poprzestańmy dziś na zarysie obrazu polityki i namacalnych, jeszcze ciepłych przykładów. Nad marszałkiem Senatu Tomaszem Grodzkim ciążą zarzuty, bez cienia wątpliwości najcięższego kalibru. Wszyscy widzą jak na dłoni, że obrany przez niego sposób obrony, w istocie pogrąża go jako człowieka i polityka. Cały czas mówi o fałszywych oskarżeniach, a jednocześnie robi wszystko, aby nie stanąć przed sądem, który jest najlepszym miejscem do dowiedzenia swojej niewinności. Widzą to wszyscy, którzy choć trochę wgryźli się w oskarżenie.
Co robią towarzysze oskarżonego z tego samego ugrupowania? Miast reakcji, prowadzącej do auto oczyszczenia się środowiska politycznego marszałka, mamy do czynienia – w imię interesów partyjnych – do ślepej obrony swojego kolegi z tych samych szeregów politycznych. Bronią go ludzie najczęściej wykształceni, obyci w świecie, nie narzekający na brak rozumu, niektórzy wybitnie inteligentni – jak mój były kolega dziennikarz, dziś senator – pozostając ślepi i głusi na prawdę. I tacy ludzie, pomijając podejrzanego o łapówkarstwo, mają być dla zwykłych obywateli wzorem?
Drugi drobny przykład. Prawdopodobnie w najbliższą niedzielę w Rzeszowie, jego mieszkańcy wybiorą na swego prezydenta polityka Konrada Fijołka, kandydata opozycji. Nie chodzi mi o jego rodowód polityczny. Jedynie o uświadomienie jakim jest człowiekiem. O unaocznienie jego prymitywizmu w zachowaniu. Wsławił się wulgarnymi wpisami na mediach społecznościowych, m.in. „je… je… kaczystan”. Jego przerażającej brutalności intelektualnej nie zmieniłoby ani na jotę, gdyby wpis kończył się słowem „tuskostan” czy np. „czarzastan”. Mieszkańcy Rzeszowa, ze ślepej nienawiści do PiS wybiorą za prezydenta wulgarnego prymitywa. I będą razem z wybranym prezydentem w tym samym błocie co on się taplać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/554246-grodzki-i-fijolek-czyli-jak-taplamy-sie-w-blocie