„Unia Europejska nie jest od tego, by wyręczać narody w obronie ich własnej demokracji. Może pomóc poprzez dotacje dla sektora obywatelskiego, ale nie najedzie Polski Kaczyńskiego z bratnią pomocą” - pisze na łamach „Gazety Wyborczej” europoseł PO Janusz Lewandowski. Przedstawiciele totalnej opozycji i ich sympatycy mogą czuć się zawiedzeni.
Księga żali Lewandowskiego
Okazuje się, że pretekstem do wbijania szpilek może być nawet… szata graficzna. To właśnie emblematy na rządowych billboardach są dla deputowanego do PE problemem.
Na rządowych billboardach o miliardach dla Polski nie ma unijnej flagi. Tylko chwilowo wróciła do łask jako tło ratyfikacji ustawy umożliwiającej uruchomienie Funduszu Odbudowy. Elektorat PiS, żywiony dotąd antyunijną propagandą, mógł być nieco zdezorientowany, słysząc o miliardowej pomocy z Unii. Wkrótce jednak wszystko wróci na właściwe tory. Znów będzie „niemiecka” Unia, która czyha na naszą suwerenność i zagraża naszym tradycyjnym wartościom; pouczająca „w obcych językach” dumny naród, jak ma żyć
— żali się Lewandowski, po czym dodaje:
Obrzydzanie Unii przez liderów PiS i media rządowe to nic nowego.
Jak jednak zauważa polityk PO, nowym zjawiskiem jest eurosceptycyzm ze strony opozycji, która jest rozczarowana postawą Unii Europejskiej wobec sytuacji w Polsce. Lewandowski próbuje tłumaczyć Brukselę, co niekiedy doprowadza go do wskazywania ciekawych przykładów:
Unia Europejska jest wspólnotą demokratycznych narodów. Jako taka musi respektować werdykt demokratycznych wyborów – chyba że są sfałszowane. Jak dotąd jedyny przypadek oskarżenia o fałszerstwo wyborów był dziełem europosłów PiS i dotyczył wyborów samorządowych 2014 roku. Nikt ich nie słuchał, z braku wiarygodności.
I tym razem nie może się obyć bez stałego repertuaru zarzutów pod adresem Prawa i Sprawiedliwości oraz prezesa partii rządzącej.
Okazało się jednak, że demokratyczny mandat może też służyć niszczeniu rządów prawa. O ile premier Orbán robi to pod osłoną zmienionej konstytucji, Kaczyński dokonuje pozakonstytucyjnego zamachu stanu. Wobec wypalania się protestów ulicznych naturalnym odruchem było szukanie oparcia w instytucjach Unii Europejskiej. Tyle że oczekiwania przerosły możliwości
— grzmi Lewandowski.
Unia Europejska nie była przygotowana na autorytarny zwrot w państwach członkowskich. Teraz stopniowo wzbogaca narzędzia reagowania na łamanie uzgodnionych zasad
— dodaje.
W rosnącym arsenale UE nie ma takich sankcji, które uderzają w sprawców, ale chronią ofiary. Mamy możliwość uderzenia w otoczenie Putina i Łukaszenki, ale nie w niszczycieli demokracji w Polsce i na Węgrzech. Wszelkie sankcje finansowe są obciążeniem budżetu, czyli podatników. Rząd się wyżywi
— żali się deputowany do PE.
Targowica? Ależ nie…
Jednocześnie Janusz Lewandowski asekuruje się na wypadek oskarżeń o czerpanie z mało chlubnych kart historii Polski.
Osobiście mam problem z przywoływaniem unijnych instancji na pomoc, znając historyczne urazy Polaków
— pisze europoseł.
I choć podkreśla, że nie ma analogii do sprowadzenia krzyżaków i Targowicy, to:
łatwo szczuć na opozycję jako zdrajców i sprzedawczyków.
Jak przyznaje Lewandowski:
Krajowego rachunku krzywd unijna dłoń nie przekreśli. Nie można obrażać się na społeczeństwo, które z pakietu „500 plus – praworządność” wybiera to, co namacalne w kieszeni.
Po czym stwierdza:
Europejska przyszłość Polski jest w naszych rękach.
Jedno jest pewne - zawodowi euroentuzjaści stale trzymający kciuki za totalną opozycję będą zawiedzeni. Wariant „ulica” działa słabo, a przy wyłączeniu opcji „zagranica” - pozostaje tylko załamać ręce.
gah/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/554214-klopot-totalnych-lewandowski-nie-bedzie-bratniej-pomocy-ue