Europosłowie PiS krytykują projekt rezolucji PE dot. mechanizmu warunkowości. Europoseł Kosma Złotowski (PiS) uważa, że jest dowodem na to, iż PE chce być dominującą władzą w UE. Projektu broni europoseł Andrzej Halicki (PO), wskazując, że powstał, aby rozwiązać problem prawny dot. stosowania mechanizmu.
Autorzy projektu rezolucji ubolewają, że „Komisja nie odpowiedziała na wnioski Parlamentu do dnia 1 czerwca 2021 r. i nie uruchomiła procedury określonej w rozporządzeniu w sprawie warunkowości w najbardziej oczywistych przypadkach naruszeń praworządności w UE”.
Przypominają, że zgodnie z art. 5 rozporządzenia w sprawie warunkowości „Komisja sprawdza, czy przestrzegano obowiązującego prawa i, w razie potrzeby, podejmuje wszelkie odpowiednie środki w celu ochrony budżetu Unii”. Podkreślają też, że „sytuacja w zakresie poszanowania zasad praworządności w niektórych państwach członkowskich uzasadnia natychmiastowe zastosowanie rozporządzenia w sprawie warunkowości”.
Pod projektem podpisali się przedstawiciele grup w PE: Europejskiej Partii Ludowej, Socjalistów i Demokratów, Odnowić Europę, Zielonych i Lewicy.
O czym zdecyduje KE?
Europoseł Kosma Złotowski (PiS) przypomina, że Komisja Europejska otrzymała w zeszłym roku instrument kontroli wydawania środków i decydowania czy trafią one do państw członkowskich czy nie.
Sprawą Komisji jest to, czy ten instrument wykorzysta. Póki co Komisja nie uznała, że są jakiekolwiek powody do skorzystania z tego mechanizmu. Sam ten mechanizm ma być poddany ocenie TSUE. Jeżeli TSUE nie zechce go ocenić w takim terminie jak autorzy tej rezolucji chcą, to możemy się pewnie spodziewać kolejnej rezolucji o powołaniu nowego TSUE, takiego który będzie orzekał pod dyktando polityczne Parlamentu Europejskiego
— powiedział Złotowski.
Jest to rezolucja niebezpieczna ponieważ pokazuje nastroje większości posłów do PE, które są takie, aby to Parlament był dominującą władzą w Unii Europejskiej. Nie tak była skonstruowana UE
— dodał Złotowski.
Jaki: To się wpisuje w historię Targowicy
Europoseł Patryk Jaki (PiS) uważa, że autorzy projektu w rezolucji wprost wzywają do zabrania Polsce środków z Funduszu Odbudowy. W jego opinii projekt kwestionuje pozatraktatowo uprawnienia państwa w kwestiach ustawodawczych, których UE sobie nie życzy.
Nowy element to są groźby. Rezolucja jest skonstruowano w taki sposób, że jeśli nie ukarze się Polski i nie zabierze się jej pieniędzy, to PE zobowiązuje szefa PE po pierwsze, do napisania skargi do TSUE na bezczynność Komisji Europejskiej, a po drugie, do złożenia wniosku o wotum nieufności dla całej Komisji. To się wpisuje w bardzo znaną w Polsce historię Targowicy, czyli apelowania o interwencję z zewnątrz, zabieranie Polsce suwerenności, zabieranie Polsce pieniędzy. Niestety, polscy posłowie, inspirując tę rezolucję, w tę haniebną tradycję się wpisują
— powiedział.
Szef delegacji PO-PSL Andrzej Halicki broni z kolei projektu rezolucji.
Rezolucja powstała z inicjatyw innych grup, niż EPL. Nie prawdą jest, że ktokolwiek z polskich parlamentarzystów był zaangażowany w jej zainicjowanie. Jej cel polega na sporze prawnym, który dotyczy mechanizmu praworządności, który został zaskarżony. Dotyczy to tego, czy w trakcie zaskarżenia ten mechanizm funkcjonuje, czy też nie. (…) Chodzi o to, aby Komisja Europejska w tym sporze nie była bierna, aby w tym sporze nie było niejasnych kwestii. Komisja powinna wyjaśnić w możliwie szybkim terminie z TSUE prawne podstawy funkcjonowania mechanizmu praworządności. (…) Mechanizm praworządności jest po to, aby chronić pieniądze z budżetu UE. Zagrożone mogą się czuć tylko te rządy, które nie są uczciwie, które operują środkami nietransparentnie, bądź niezgodnie z przeznaczeniem, już nie mówiąc o ewentualnej korupcji
— powiedział.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/554200-burzliwa-debatazlotowski-pe-chce-dominowac-jakito-grozby