Czesi przygotowują projekt porozumienia z Polską w sprawie odkrywki w Bogatyni, który może być gotowy w tym tygodniu; poza marchewką Praga sięgnęła też po kij i zapowiedziała wniosek do TSUE o nałożenie na Warszawę kary 5 mln euro dziennie za to, że kopalnia wciąż pracuje - pisze w środę „Dziennik Gazeta Prawna”.
CZYTAJ TAKŻE:
Do czasu ostatecznego porozumienia ani Czesi nie zrezygnowali z możliwości sankcji, ani Polska z wniosku do TSUE o uchylenie środka tymczasowego
-– mówi „DGP” wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń, który brał udział w rozmowach.
Wysokość kary, o którą mógłby wnioskować rząd Andreja Babisza, wzbudza jednak zdziwienie nawet u naszych rozmówców znad Wełtawy, choć o ostatecznej kwocie i tak musiałby zdecydować TSUE. Nawet gdyby Praga złożyła taki wniosek, a TSUE się do niego przychylił, pieniądze nie popłynęłyby jednak do Czechów, ale do budżetu UE. Do Pragi może natomiast trafić z Polski 40–50 mln euro. Pieniądze miałyby być wykorzystane na budowę nowych i modernizację dotychczasowych ujęć wody pitnej po czeskiej stronie granicy. Według Pragi prace w Turowie powodują obniżenie poziomu wód gruntowych w przygranicznym kraju libereckim
— czytamy w gazecie.
Dziennik podaje, że zgodnie ze stanowiskiem resortu środowiska w Pradze umowa z Warszawą, poza pokryciem tych kosztów, ma też obejmować przekazanie wszelkich dostępnych informacji o skutkach wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów.
tkwl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/554144-czesi-podbijaja-stawke-w-sporze-o-turow-czego-sie-domagaja