„Prędzej jestem w stanie sobie wyobrazić, że trafi mnie meteoryt niż to, że skaże mnie niezależny sąd” – powiedział w listopadzie ubiegłego roku sędzia Igor Tuleya, a jego słowa stały się nową doktryną dla tych sędziów, którzy dziś stawiają się ponad prawem i udowadniają, że stan sędziowski jest rzeczywiście „nadzwyczajną kastą”. Jak to się ma do sprawy sędzi Beaty Morawiec, szefowej skrajnie upolitycznionego stowarzyszenia sędziów „Themis”?
CZYTAJ TAKŻE:Izba Dyscyplinarna SN odmówiła uchylenia immunitetu sędzi Morawiec! „Dowody są niewystarczające”. Co oznacza decyzja?
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Prokuratura krytycznie o decyzji ID ws. sędzi Morawiec: Uniemożliwia procesową weryfikację prokuratorskich ustaleń dowodowych
Wczoraj Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego, w swojej uchwale, nie zgodziła się na uchylenie immunitetu sędzi Morawiec. Ta decyzja szokuje swoją krótkowzrocznością i zmusza do zadawania wielu trudnych pytań. Prokuratorzy chcieli postawić jej bardzo poważne zarzuty. Oto jeden z nich:
Jak ustalono w śledztwie, oskarżony o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu swojej żony Marek B. przed wydaniem wyroku w swojej sprawie skontaktował się z sędzią Beatą M. i uzyskał od niej zapewnienie, że rozstrzygnięcie sądu będzie dla niego pomyślne. W rezultacie skład sędziowski pod przewodnictwem Beaty M. warunkowo umorzył postępowanie karne wobec oskarżonego, a on sam – jak wynika z zeznań świadków – opowiadał, że sędzia „jest super kobietą, bo bardzo pomogła mu w załatwieniu jego sprawy”. W zamian Marek B. przekazał sędzi telefon komórkowy
– informuje Prokuratura Krajowa.
Zarzut poważny, oparty na zeznaniach człowieka, który dobrowolnie poddał się już karze. Kolejne dotyczą przygotowywania fikcyjnych opinii na potrzeby sądu. Tu wsypał sędzię Morawiec b. dyrektor Sądu Apelacyjnego w Krakowie. To właśnie ten sąd zamienił się niegdyś w maszynkę do wyłudzania pieniędzy i stał się areną największej afery korupcyjnej polskiego sądownictwa.
Za mało, by uchylić immunitet? Dowody były „niewystarczające”? A od kiedy to Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego decyduje na tym etapie o winie lub niewinności sędzi? Przecież prokuratorzy chcieli dopiero postawić jej zarzuty. Następnie sprawa trafiłaby do sądu i właśnie niezawisły sąd wydałby wyrok na sędzię. Bardzo możliwe, że byłby to wyrok uniewinniający. Teraz się o tym nie przekonamy.
Przekonaliśmy się natomiast o czymś innym. Wiemy już, że sędzia Morawiec nie odpowie na pytania prokuratury, nie stanie przed niezależnym sądem. Pani sędzia przekonuje, że podejrzenia prokuratury, zgromadzony materiał i całe śledztwo to polityczna farsa. Dlaczego więc nie rozbije w pył argumentację śledczych przed sądem?
Ale pytania należy też kierować do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Co takiego wydarzyło się wczoraj? Dla wielu komentatorów jest jasne, że Izba Dyscyplinarna nie wytrzymała presji politycznej i medialnej, że za wszelką cenę chce się przypodobać wąskiemu gronu prawniczych buntowników, którzy skutecznie terroryzują całe sądownictwo. A może przestraszyli się rachitycznych, kilkunastoosobowych pikiet z garstką wyznawców Tulei i Morawiec przed Sądem Najwyższym? Tam prym wiódł sędzia Piotr Gąciarek, który grzmiał o czasie rozliczeń i groził konsekwencjami sędziom Izby Dyscyplinarnej.
Sędzia Tomczyński, który w pierwszej instancji wydał zgodę na uchylenie immunitetu sędzi Morawiec miał tę elementarną dla każdego sędziego odwagę, by presji się przeciwstawić. Dwóch z trzech sędziów, którzy wczoraj rozpatrywali tę sprawę zadecydowało inaczej. Wyjątkiem okazał się sędzia prof. Jan Majchrowski.
Co dalej? Jedni twierdzą, że to koniec reformy sądownictwa dyscyplinarnego. Inni przekonują, że nic straconego i prokuratura może do sprawy wrócić, jeśli w śledztwie pojawią się nowe fakty. Przyznacie państwo, że to marna pociecha, za to kompromitacja całkiem spora.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/553990-sedzia-morawiec-i-doktryna-tulei-czyli-kasta-sobie-radzi