„To tylko moje osobiste przewidywania, ale wydaje mi się, że Bruksela czeka na opanowanie sytuacji z pandemią i wtedy od razu zajmie się Polską” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowany Patryk Jaki.
wPolityce.pl: Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Vera Jourova powiedziała ostatnio, że nie potrzebuje rozstrzygnięcia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, żeby uruchomić procedurę karania Polski za tzw. brak praworządności, na końcu której Polska będzie mogła zostać pozbawiona unijnych pieniędzy. Czy jest faktycznie niebezpieczeństwo, że Komisja Europejska się na to zdecyduje?
Patryk Jaki: Powtórzę to, co konsekwentnie mówię od dawna. Zawsze uważałem, że to, co jest twardym prawem jest ważniejsze niż umowa polityczna. To, co dzisiaj zapowiada Vera Jourova, niestety potwierdza to, co już mówiłem, a mianowicie, że rozporządzenie zawsze będzie miało pierwszeństwo przed konkluzjami politycznymi Rady Europejskiej. Dzisiaj to się dzieje. Nie mam żadnych złudzeń, że to rozporządzenie wcześniej niż później zostanie wobec Polski użyte i to niestety będzie gorzka lekcja dla nas. Chciałbym nie mieć w tej sprawie racji, ale niestety uważam, że popełniono pewne błędy, za które trzeba będzie płacić.
Kiedy Pana zdaniem może to nastąpić?
To tylko moje osobiste przewidywania, ale wydaje mi się, że Bruksela czeka na opanowanie sytuacji z pandemią i wtedy od razu zajmie się Polską. Chciałbym, żeby było inaczej, ale logika wskazuje na to, że nie po to tworzy się takie rozporządzenie, żeby z niego nie korzystać. Byli ludzie, którzy wierzyli, że może być inaczej. Ja w to nie wierzę.
Z kolei szef niemieckiego MSZ Heiko Maas wezwał do zniesienia przysługującego każdemu państwu Unii Europejskiej prawa weta. Jak Pan odczytuję tę wypowiedź?
Gdyby czytać tę wypowiedź w sensie prawnym, to jest ona zapowiedzią łamania praworządności, dlatego że traktaty w tym zakresie są jasne i wskazują, że państwa mają prawo weta w wielu obszarach. Natomiast, co innego traktaty, a co innego praktyka, bo ta jest taka, że państwa niby mają prawo weta, a tak naprawdę orzeczeniami TSUE tę możliwość im się zabrało. Przypomnę, że tak było w przypadku uchodźców, kiedy Polska i Czechy zgłosiły prawo weta, ale Komisja Europejska obeszła Polskę skargą do TSUE. I tak jest niemal w każdej sprawie, ale rozumiem, że Bruksela chce teraz usankcjonować to, co robi i tak od dawna bezprawnie. To jest kierunkiem ogromnie groźnym, bo to by oznaczało, że Polska już w ogóle nie będzie miała nic do powiedzenia i nawet, kiedy możemy się bronić tym, że są nieprzestrzegane jakieś zapisy traktatowe, to jeżeliby zmieniono te traktaty, to by znaczyło, że już tym razem w świetle prawa będzie można łamać praworządność.
CZYTAJ WIĘCEJ: Szef MSZ Niemiec apeluje o zniesienie prawa weta w Unii Europejskiej. Maas: Nie możemy dłużej pozwalać na to, by być zakładnikami
Czy nie jest to krok w stronę federalizacji Unii Europejskiej?
Oczywiście, że tak. Wszystko to, co się obecnie dzieje jest bardzo przyspieszonym procesem federalizacji, który jest zresztą oszustwem, bo eurokraci o tym nie mówią wprost, a na pytania, czy tak się dzieje, politycy europejscy mówią, że nie, a mimo to i tak do tego dążą.
Dlaczego nie chcą o tym mówić wprost?
Muszą oszukiwać, bo boją się, że gdyby o swoich zamiarach poinformowali wprost, to mogłoby się to skończyć tak, jak z próbą przyjęcia Konstytucji dla Europy, którą Holendrzy i Francuzi odrzucili w referendum. Proszę zauważyć, że w tej nieprzyjętej konstytucji były zawarte wszystkie te zasady, które dzisiaj Bruksela próbuje wprowadzić tylnymi drzwiami, czyli m.in.: prymat prawa europejskiego nad krajowym, wprowadzenie instytucji, które reprezentowałyby całą UE, jak np. instytucja Ministra Spraw Zagranicznych UE.
Wtedy te rozwiązania zawarte w Konstytucji dla Europy rzeczywiście zostały zablokowane, ale czy nie należy się spodziewać, że teraz zmiany traktatowe będą głosowane po prostu kwalifikowaną większością głosów?
Ale już tak się dzieje. W tej chwili Traktat mówi, że w większości spraw decyzje powinny być podejmowane jednogłośne, a później i tak są podejmowane większością kwalifikowaną. Jeżeli jest z tym problem, to sprawę zgłasza się do TSUE, który rozstrzyga na korzyść eurokratów. Tak to dzisiaj wygląda. Gdyby jednak zdecydowano się na zmianę Traktatu, to potrzebna byłaby do tego jednomyślność wszystkich państw. Nie wyobrażam sobie, że Polska - przynajmniej z tym rządem - mogłaby się na to zgodzić, gdyby było inaczej.
Co możemy robić, aby obronić się przed zakusami na naszą suwerenność?
Mamy duże możliwości, to nie jest tak, że Polska nic nie może. W sprawie tzw. praworządności mogliśmy się postawić, mogliśmy powiedzieć „nie”, zwłaszcza ws. wieloletnich ram finansowych, których przyjęcie wymaga jednomyślności. Gdybyśmy skorzystali z weta, to nie można byłoby go kwestionować, ale nie skorzystaliśmy. Po prostu trzeba prowadzić asertywną politykę zagraniczną.
Rozmawiała Ania Wiejak.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/553913-jaki-ue-czeka-na-koniec-pandemii-i-zajmie-sie-polska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.