Temat wypowiedzi marszałka Ryszarda Terleckiego na temat angażowania się pani Swietłany Cichanouskiej w wewnętrzną politykę polską z każdą godziną prowokuje kolejne komentarze. Jak to często, wielu woli udawać, że nie ma żadnego problemu, a pan Terlecki rzekomo wyskoczył z aktem partyjnej nadgorliwości. Ale to nieprawda. Problem jest - choć nie przesadzałbym z jego wagą.
Spróbujmy rzecz uporządkować.
Czy wypowiedź pana Ryszarda Terleckiego to przemyślany sygnał ze strony Prawa i Sprawiedliwości? Tak uważam. Nie chodzi o żadne połajanki, ale uświadomienie białoruskiej polityk, że każdy wybór ma konsekwencje.
Co było przekroczeniem pewnej ważnej granicy? Na pewno nie były problemem spotkania z liderami opozycji - to naturalne. Ale już przyjęcie zaproszenia na tzw. Campus Polska trudno uznać za normalne. Bo ma to być czysto partyjny meeting pana Trzaskowskiego organizowany w Olsztynie na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim (komu jeszcze jakakolwiek uczelnia wyższa pozwoliłaby na coś takiego?), pod hasłami typowymi dla opozycji totalnej. A zatem i tymi głoszącymi, że w Polsce też mamy jakiś „reżim”.
Innymi jeszcze słowy: obóz rządzący nie patrzył na barwy polityczne otoczenia pani Cichanouskiej, dostrzegając wyłącznie sprawy fundamentalne. Ona odwdzięczyła się upartyjnianiem swojej obecności w Polsce.
Padają kontrargumenty - choćby w programie „Cztery Strony Prasy” w Polsat News - iż PiS może przecież zaprosić białoruską liderkę na własny wiec - i będzie fajnie. Otóż nie będzie fajnie, bo to właśnie oznaczałoby skrajne upartyjnienie wsparcia polskiego dla białoruskich dążeń wolnościowych. Wsparcia dotychczas wspólnego, jednoznacznego, narodowo-państwowego, z ducha solidarnościowego. I tu jest istota sprawy: jeżeli pani Cichanouska chce to przetransferować w kierunku partyjnym, to musi zdawać sobie sprawę z ceny, jaką to niesie. Czyli ze zdjęcia sprawy z agendy ogólnonarodowej.
Wszystko tak naprawdę sprowadza się do kilku pytań.
Czy pani Cichanouska jest - oczywiście symbolicznie - kimś w rodzaju ponadpartyjnego „prezydenta na uchodźstwie” czy też lewicowo-liberalną aktywistą partyjną?
Czy jest dziś profesjonalnym politykiem ze sztabem doradców czy wciąż osobą, która się w to wszystko zaplątała przypadkiem i nie bardzo wie, co robi?
Czy chce pozostać dla wszystkich Polaków symbolem dążeń Białorusi ku Zachodowi czy też dołącza do polskiej totalnej opozycji? Opozycji nie uznającej wyniku demokratycznych wyborów, pragnącej monopolu medialnego, próbującej puczy i puczyków? Jaką rolę odgrywają tu wpływy niemieckie?
To są bardzo poważne sprawy. Państwo polskie - sporo ryzykując - zaangażowało się w pomoc Białorusinom i dlatego dziś musimy i takie pytania zadawać. Inna sprawa, że osobiście zawsze namawiałem do zachowania chłodnej głowy w tej sprawie. Duża część opozycji białoruskiej jest skrajnie progresywna i nic dziwnego, że ciągnie ją ku Biedroniowi, Trzaskowskiemu, a nawet szaleńczemu Strajkowi Kobiet. Mają prawo, ale my też mamy prawo o tym mówić.
Sądzę, że sygnał wysłany przez pana marszałka Terleckiego odniesie właściwy skutek. I dobrze - musimy się nawzajem szanować.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/553755-skad-to-zamieszanie-wokol-postawy-cichanouskiej-w-polsce