Giorgia Meloni dopiero co była w Warszawie gościem Jarosława Kaczyńskiego, z którym zastanawiała się nad nową organizacją prawicy w Parlamencie Europejskim. Teraz po jej czwartkowym, zdumiewająco przyjaznym, spotkaniu z włoskim premierem Mario Draghim, włoska prasa spekuluje, iż między obojgiem polityków rodzi się nieformalny pomysł: „ty-prezydent, ja-premier”.
Weekendowe wydanie mediolańskiego dziennika „Il Libero Quotidiano” tytułuje swój komentarz na ten temat: „Mario na Kwirynale, a Ona w Palazzo Chigi”. I relacjonuje, jak to Mario długo i uważnie, z zeszytem i piórem w ręku, słuchał i spisywał listę postulatów zgłaszanych mu przez Giorgię.
Przyjazny, szczery, słuchający z zainteresowaniem i bezpośredni w rozmowiw
—– tak pod bramą Palazzo Chigi komplementowała Meloni premiera, a zarazem swego głównego przeciwnika politycznego. A zgromadzony pod siedzibą rządu tłumek dziennikarzy słuchał tych słów z narastającym zdumieniem.
Po tym, jak przywódca Ligi Matteo Salvini, pod presją interesów gospodarczych północnej Italii (która jest matecznikiem Ligi i Salviniego), poparł lewicowo-liberalny rząd Draghiego i posłał do niego swoich ministrów, przyjaciółka Kaczyńskiego nieoczekiwanie pozostała sama na włoskim opozycyjnym placu boju. I jak nietrudno było przewidzieć, zarówno ona sama, jak i jej marginalne jeszcze nie tak dawno stronnictwo Bracia Włosi (Fratelli Italia), solidnie na tym zyskała, pozycjonując się, jako jedyna realna alternatywa wobec Draghiego i popierającej go wielkiej koalicji.
Teraz jednak, dość nieoczekiwanie, okazuje się, że technokrata Mario (przez wiele lat szef Europejskiego Banku Centralnego w Frankfurcie) i „faszystka” Giorgia (za jaką ją uważają na lewicy) mogą mieć do zrobienia wspólny całkiem niezły interes. Choć Draghi nigdy o tym publicznie nie wspomniał, ale powszechnie uważa się, że wiosną przyszłego roku chciałby zostać wybrany prezydentem Włoch, co byłoby ukoronowaniem kariery tego niemal 75-letniego polityka. Miałby po temu niezłe szanse, ale gdyby zyskał poparcie jedynej poważnej partii opozycyjnej, mógłby spokojnie zostać uznany za prawdziwego „ojca narodu”. W zamian za to, Draghi miałby osłaniać „faszystkę” Meloni, jeśliby ta chwilę później wygrałaby wybory i została premierem Włoch (w koalicji z Salvinim). Włoska prasa spekuluje, że taki „deal” byłby politycznym majstersztykiem ze strony obojga polityków. Ukochany i podziwiany w Brukseli Europejczyk w roli politycznej osłony prawicowej „faszystki” u władzy!!! To by znaczyło, ze w Rzymie mogłoby się udać to, co dla nas w Polsce może być tylko czymś na kształt „marzenia ściętej głowy”. To mniej więcej tak, jakby Trzaskowski porozumiał się z Morawieckim, iż jako przyszła głowa państwa ochraniać będzie w Unii konserwatywną politykę i reformy rządu PiS-u.
Italii pewnie nie mogłoby się nic lepszego zdarzyć. Jednak znając chaotyczność nadtybrzańskiej polityki, gdyby coś takiego się zdarzyło, musiałbym chyba kompletnie zmienić zdanie o Włochach i ich politycznych talentach dbania o swój narodowy interes.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/553751-faszystka-ochraniana-przez-europejczyka