Jeżeli Cichanouska chce reklamować antydemokratyczną opozycję w Polsce i występować na mityngu Trzaskowskiego, to niech szuka pomocy w Moskwie, a my popierajmy taką białoruską opozycję, która nie staje po stronie naszych przeciwników
-napisał na Twitterze wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. Po fali krytycznych komentarzy dodał:
Oburzonym moim tt wyjaśniam, że w czasie gdy polski rząd upomina się w Europie o wsparcie dla wolnej Białorusi, walczy o prawa polskiej mniejszości, finansuje niezależną telewizję, udziela białoruskim działaczom różnorodnej pomocy, pani Cichanouska zgadza się brać udział w mityngu opozycji, która w Polsce nie uznaje wyniku demokratycznych wyborów, kwestionuje legalność państwowych instytucji i wspiera łamiących prawo sędziów.
W dodatku pani Cichanouska ma tam występować razem z liderem opozycji wobec rządu Victora Orbana. Gratuluję pomysłu. Co innego spotykać się z kim tylko ma ochotę, a co innego brać udział w werbunku antyrządowych kadr. Oto jak łatwo stracić sympatię większości Polaków.
Wypowiedzi polityka PiS związane są z podaną wczoraj informacją, że była kandydatka na prezydenta Białorusi będzie gościem Campusu Polska Przyszłości. To zaplanowana na sierpień impreza polityczna Rafała Trzaskowskiego, która ma się odbyć w Olsztynie na terenie miasteczka uniwersyteckiego. Gościem wydarzenia ma być m. in. burmistrz Budapesztu Gergely Karácsony - prawdopodobny rywal premiera Orbána do stanowiska szefa rządu w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.
Słowa marszałka Terleckiego wywołały burzą. Zarzucono mu „mylenie interesu narodowego z interesem partyjnym”. Warto jednak zwrócić uwagę, że jest to reakcja na proces odwrotny: wciąganie przez Polską opozycję lidera białoruskiej opozycji w krajową grę partyjną. Udział w spotkaniu w Olsztynie będzie przecież legitymizowaniem mocnego, antyrządowego przekazu. Przekazu, w którym - możemy być chyba pewni - padną słowa o końcu demokracji, reżimie. autorytaryzmie, faszyzmie. Nie, nie na Białorusi, ale tu, w Polsce. W istocie pytanie jest zasadne. Białoruska opozycja musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy uważa Polskę za drugą Białoruś - tak jak sądzi pani Tokarczuk, i jak sądzą liczni przedstawiciele naszej opozycji - czy też jednak nie podziela tej tezy. Musi sobie też odpowiedzieć na pytanie, czy chce obalać władze w Mińsku, czy jest także w jakimś stopniu zainteresowana obalaniem władz w Warszawie, a w szerszej perspektywie - całego porządku społecznego (vide Jana Shostak).
Oczywiście, możliwe, że przyjęcie zaproszenia do Olsztyna przez panią Cichanouską wynika z braku rozeznania, lub z założenia, że trzeba szukać poparcia wszędzie, gdzie nas chcą. To postawa zrozumiała, ale błędna, nieprzemyślana. Kontekst zawsze ma znaczenie, ma też swoje konsekwencje.
W tym wypadku kontekst jest jasny: chodzi o użycie dzielnej kobiety do krajowej gry politycznej, do uwiarygodnienia skrajnie zakłamanego obrazu naszego państwa. To taki poziom zakłamania, który sprawie białoruskiej wyjątkowo szkodzi.Bo skoro Polska to Białoruś, skoro w Polsce jest jak na Białorusi, to znaczy, że jest śmiesznie, a nie groźnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/553642-czy-bialoruska-opozycja-tez-uwaza-polske-za-druga-bialorus