„Nie będziemy się poddawać innemu liderowi. Taki numer nie przejdzie, to jest niemożliwe. Przerabialiśmy model typu wszyscy w jednym worku przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego. Przegraliśmy te wybory 7 punktami procentowymi. Tego numeru nie powtórzymy. Nie widzę racjonalnych przesłanek, dla których mielibyśmy się wyzbyć rozumu i własnej woli, podporządkowując się komuś, kto przyjedzie po wielu latach z powrotem do Warszawy. Nie mamy problemu, jeżeli chodzi o współpracę z PO, zwłaszcza taką, która ma silne skrzydło konserwatywne, ale nie będziemy dla niej przystawką. Zatem można opowiadać w telewizji rozmaite rzeczy, ale to nie przekłada się na rzeczywistość” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Władysław Teofil Bartoszewski, poseł PSL.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Jak pan się zapatruje na ewentualny powrót Donald Tusk do polskiej polityki?
Władysław Teofil Bartoszewski: Polskim politykiem większego kalibru niż Donald Tusk jest tak naprawdę tylko Jarosław Kaczyński. Zobaczymy jednak, co z tego wyniknie, dlatego że na razie to są tylko takie opowiadania. Wcześniej było mówione, że Donald Tusk wróci jako kandydat na prezydenta. Nie wystartował prawdopodobnie dlatego, że ma duży elektorat negatywny. Tusk wyraźnie chce pomóc PO, która jest w stanie pewnego rozkładu, każdy to widzi.
W wywiadzie dla TVN24 były przewodniczący PO mówił, że rozmawiał m.in. z Rafałem Trzaskowskim, Szymonem Hołownią i Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Radził tym politykom, by budując coś nowego, nie niszczyli starego. Podkreślił, że w Polsce trudno buduje się nowe konstrukcje polityczne. Zgadza się pan z tym?
Przypomniałbym panu premierowi Tuskowi, że w 2001 roku współtworzył nowy byt polityczny, odchodząc z Unii Wolności, w sposób bardzo sprawny. W PO nie było za bardzo początkujących polityków, tam byli ludzie, którzy już wcześniej coś robili. PO miała rozmaite skrzydła i to się dobrze układało. Poruszyła ludzi, jako nowa siła polityczna, która ma pomysły. Zatem zakładanie, że czegoś takiego nie można powtórzyć, jest moim zdaniem nieuprawnione. Rozumiem, że Donald Tusk chciałby uratować PO, natomiast w tej chwili nie bardzo wiem, jak miałby to zrobić. Nie widzę, żeby miał duże możliwości wpływu na członków PO, którzy z zamkniętymi oczami skręcili ostro w lewo, wyrzucając kolejnych konserwatywnych posłów ze swoich szeregów i konkurując z Lewicą. Jedną z osób, która chce coś w PO zmienić, jest Grzegorz Schetyna. Jednak były przewodniczący może liczyć na wsparcie dokładnie czterech posłów.
Tylko czterech posłów wspiera Grzegorza Schetynę?
Może pięciu – tylu maksymalnie go realnie popiera w PO. Zatem jeśli klub PO jest w czymkolwiek zjednoczony, to tylko w tym, żeby szefem partii nie był Grzegorz Schetyna. Nie wiem zatem, na czym ma polegać możliwość odwrócenia niekorzystnego dla PO trendu. Jeżeli odwrócenie tego trendu ma polegać na tym, że Tusk powie: „Słuchajcie no, Hołownia i Kosiniak-Kamysz, tu przyjeżdża lider i teraz ja będę rządził, a wy się podporządkujcie”, bo takie sugestie w jego wypowiedzi się pojawiły, że skoro jest przewodniczącym EPL-u, to jest szefem zarówno Borysa Budki jak i Władysława Kosiniaka-Kamysza, to jest to nieuprawnione. Szef EPL-u reprezentuje masę partii z rozmaitych krajów UE w polityce europejskiej. Jednak z tego nie wynika, że on jest szefem partii w rozmaitych krajach w Europie, to byłby absurd.
Czy gdyby Donald Tusk faktycznie wrócił i znów został szefem PO, to czy pan widzi taki scenariusz, że mógłby zostać liderem większości opozycji? Podporządkować sobie m.in.. PSL?
„Podporządkować” to jest niewłaściwe słowo. Możemy zawsze rozważyć utworzenie rozmaitych koalicji przedwyborczych, jak i powyborczych. Biorąc pod uwagę nasz system wyborczy, zawsze jest lepiej, żeby do wyborów szło większe ugrupowanie. Nie wynika z tego jednak, i to przerabialiśmy w ramach Koalicji Europejskiej, że wszystkie partie opozycyjne pójdą do wyborów razem. Po pierwsze razem nie pójdzie Konfederacja, a po drugie nie bardzo widzę to, żeby np. pan Hołownia chciał się podporządkować Donaldowi Tuskowi. Nie po to tworzy własną partię, żeby przed sprawdzianem wyborczym od razu się poddać. Nie widzę też Władysława Kosiniaka-Kamysza, który mówi, że PSL ma „tylko” 125 lat historii, dlatego tak naprawdę może być prowadzone przez PO. Cały czas to mówimy – niech PO stworzy koalicję z Lewicą, skoro jest Platforma lewicowa, a my może się dogadamy z panem Szymonem Hołownią i stworzymy drugi blok. Może dogadamy się też z Porozumieniem Jarosława Gowina, niektórymi kołami, które są w Sejmie, może też porozumiemy się z konserwatywnymi posłami z PO. Jednak to są ponad 2 lata do wyborów i to za wcześnie, aby tego typu bloki tworzyć.
Czyli nie ma takiej możliwości, by to Donald Tusk został liderem większości opozycji?
Nie będziemy się poddawać innemu liderowi. Taki numer nie przejdzie, to jest niemożliwe. Przerabialiśmy model typu wszyscy w jednym worku przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego. Przegraliśmy te wybory 7 punktami procentowymi. Tego numeru nie powtórzymy. Nie widzę racjonalnych przesłanek, dla których mielibyśmy się wyzbyć rozumu i własnej woli, podporządkowując się komuś, kto przyjedzie po wielu latach z powrotem do Warszawy. Nie mamy problemu, jeżeli chodzi o współpracę z PO, zwłaszcza taką, która ma silne skrzydło konserwatywne, ale nie będziemy dla niej przystawką. Zatem można opowiadać w telewizji rozmaite rzeczy, ale to nie przekłada się na rzeczywistość.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/553602-nasz-wywiad-bartoszewski-nie-podporzadkujemy-sie-tuskowi