Realizacja programu niepodległościowego była najważniejszym celem rządu Jana Olszewskiego, nawet jeśli ceną miałaby być doraźna utrata władzy – mówi PAP Antoni Macierewicz, działacz opozycji niepodległościowej w PRL, współzałożyciel KOR, minister spraw wewnętrznych w latach 1991–1992, minister obrony narodowej w latach 2015–2018, marszałek senior Sejmu RP IX kadencji, wiceprezes PiS.
Polska Agencja Prasowa: 4 czerwca mija 29. rocznica odwołania rządu Jana Olszewskiego. Bezpośrednią przyczyną tego odwołania była sprawa lustracji życia publicznego. Czy możemy jeszcze gdzieś indziej szukać przyczyn?
Antoni Macierewicz: Przede wszystkim trzeba pamiętać, że był to swoisty zamach stanu. Ludzie agentury komunistycznej pod patronatem Lecha Wałęsy za wszelką cenę chcieli ratować swoją kluczową pozycję w układzie gospodarczym, politycznym i społecznym. Bezpośrednią przyczyną nie była jednak kwestia lustracji, chociaż realizacja uchwały lustracyjnej, którą miałem zaszczyt wykonywać na polecenie Sejmu, mogła być dla niektórych pretekstem.
Chodziło o odmowę rządu dotyczącą przekazania dawnych baz sowieckich w ręce służb specjalnych Federacji Rosyjskiej i zobowiązania ze strony Polski do budowy w Obwodzie Kaliningradzkim całych osiedli domów dla oficerów wojskowych, którzy okupowali Polskę z ramienia Związku Sowieckiego przez poprzednich 47 lat.
Prezydent Lech Wałęsa chciał podpisać i zaakceptować żądania ówczesnych władz rosyjskich, ale rząd Jana Olszewskiego jednoznacznie przesłał depeszę ostrzegającą, że nigdy nie zaakceptuje przekazania w ręce aparatu Federacji Rosyjskiej całego pasa na zachodzie Polski, począwszy od Świnoujścia, a kończąc na Legnicy, gdzie były rozlokowane bazy sowieckie. To by oznaczało trwałe, strukturalne uzależnienie Polski od Rosji, odcięcie od Zachodu, uniemożliwienie wejścia do NATO i sojuszu z USA. Nie mogło być na to zgody.
Czy pana zdaniem odwołanie tego rządu było zatem w pewien sposób nieuniknione?
Nie, tego można było uniknąć. Wystarczyłoby, gdyby Lech Wałęsa i ówcześni zwolennicy układu „okrągłego stołu”, tacy jak Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Donald Tusk, stanęli po stronie niepodległościowej. Ale to przekraczało ich polityczne uwarunkowania. Reprezentowali mentalność Targowicy jak ich dzisiejsi spadkobiercy z Koalicji Obywatelskiej. Była też próba skłonienia Jana Olszewskiego, by zaakceptował warunki Tadeusza Mazowieckiego, odłożył na bok program niepodległościowy, wsparł program Leszka Balcerowicza, zgodził się na to, ażeby Polską rządzili nadal agenci rosyjscy, zrezygnował z przywrócenia zasad sprawiedliwości społecznej, wsparcia polskiej wsi oraz dokonania zasadniczej reformy gospodarczej.
Jednak rząd premiera Olszewskiego był pierwszym niepodległym rządem Polski pochodzącym z wolnych wyborów i w sposób oczywisty nie mógł abdykować ze swoich zobowiązań wobec narodu. Jak się okazało, sojusz dawnego aparatu komunistycznego z ludźmi „okrągłego stołu” pod patronatem Lecha Wałęsy był doraźnie silniejszy.
W perspektywie długofalowej jednak to właśnie rząd Jana Olszewskiego zwyciężył, bo sformułował podstawowe zasady polskiego programu niepodległościowego i rozpoczął ich realizację, która doprowadziła do powstania ogólnonarodowej formacji patriotycznej. To właśnie dzięki temu, że rząd Olszewskiego nie abdykował i nie poddał się, dziś w Polsce rządzi Zjednoczona Prawica, kontynuująca właśnie tamtą myśl gospodarczą, polityczną i społeczną.
Czy premier Olszewski miał świadomość tego, że jego rząd może zostać odwołany w takich okolicznościach? Czy próbował w jakiś sposób temu zapobiec?
Oczywiście byliśmy w pełni świadomi tych zagrożeń i podejmowaliśmy szereg kroków, aby temu zapobiec. Ale wówczas bardzo niska była świadomość rzeczywistych konsekwencji dla przyszłości Polski rządów ludzi „okrągłego stołu” o uwarunkowaniach agenturalnych. Wynikało to częściowo z naiwności, a częściowo z niezrozumienia, jakie będą konsekwencje utrwalenia postkomunistycznych struktur społeczno-gospodarczych. Dlatego wielu nawet rozsądnych polityków sądziło, że będzie można zastąpić rząd Olszewskiego jakąś formą sojuszu z tzw. liberałami. Zatem KPN i wielu uczciwych ludowców stanęło przeciwko naszemu rządowi. Trzeba też pamiętać o nieprawdopodobnej kampanii nienawiści rozpętanej przez „Gazetę Wyborczą” i inne media. Podstawowe tezy ówczesnych kłamstw i oszczerstw wprowadzono do podręczników szkolnych i uniwersyteckich i są one powtarzane często po dziś, tworząc ideologię współczesnej targowicy.
Wówczas przed nami powstał dylemat: czy rezygnować z programu niepodległościowego, czy też podjąć ryzyko, że jego realizacja skończy się utratą władzy. Nasz wybór był jednoznacznie skierowany na kontynuację programu niepodległościowego, nawet jeśli doraźnie będzie on nas kosztował przegraną, ale w perspektywie da szansę utworzenia trwałego bloku narodowego budującego niepodległe państwo.
Warto również sobie uświadomić, że gdyby wówczas nie została rozpoczęta lustracja, to nigdy nie powstałby Instytut Pamięci Narodowej, dlatego że nasi przeciwnicy za wszelką cenę chcieli zniszczyć materiały pokazujące, jak naprawdę wyglądała historia Polski, kto był zdrajcą, kto zaś bohaterem.
Bez realizacji uchwały lustracyjnej nie byłoby więc także historii żołnierzy niezłomnych, muzeów mówiących o bohaterskiej walce przeciw sowieckiemu okupantowi, a także prawdy o niezwykłym dorobku cywilizacyjnym, społecznym i duchowym Kościoła katolickiego. Warto też pamiętać o tym, że bez rządu Olszewskiego nie byłoby perspektywy wejścia do NATO czy sojuszu strategicznego ze Stanami Zjednoczonymi. Bylibyśmy po prostu PRL-bis, państwem kontynuującym zależność od Federacji Rosyjskiej i bloku wschodniego.
Czy w ramach ówczesnych realiów politycznych Jan Olszewski mógł jednak w bardziej ostry i twardy sposób próbować tak prowadzić politykę swojego rządu, aby te postulaty, o których pan wspomina, przeforsować?
One zostały przeforsowane w bardzo dużym stopniu. Żaden inny rząd nie uczynił tak wiele w tak krótkim czasie, jak właśnie rząd Jana Olszewskiego. Musimy pamiętać, że był to przecież rząd mniejszościowy, który realizując swój program, musiał mieć jednocześnie świadomość, że za każdym razem może być zakwestionowany przez ówczesną większość sejmową. W tej sytuacji tylko człowiek o tak wielkich talentach politycznych i determinacji jak Jan Olszewski mógł osiągnąć tak wiele. Przecież to wówczas zaczęła spadać straszliwa inflacja, rozpoczął się wzrost gospodarczy, zagwarantowano rolnikom ceny minimalne, przygotowano program powszechnego uwłaszczenia, którego kontynuacją w pewnym wymiarze może być dzisiejszy program „Polski ład”; uratowano stocznie polskie i zaczęto przywracać media publiczne narodowi, wreszcie też rozpoczęto oczyszczanie życia publicznego, w tym wojsko, policję i służby specjalne, z sowieckich agentów. No i wreszcie polityka zagraniczna: obok rozmów z USA i NATO trzeba przypomnieć wsparcie niepodległości Ukrainy i Litwy, a przede wszystkim bliskie i znakomite relacje z Białorusią premiera Kiebicza. Należy też powiedzieć o wielkiej operacji wycofywania wojsk sowieckich, które bez baz traciły swoje trwałe zaplecze. To tylko niektóre punkty naszego ówczesnego programu, zrealizowane w ciągu zaledwie pięciu miesięcy.
Czy jakiś moment wydarzeń nocy z 4 na 5 czerwca 1992 r. zapadł panu w pamięć szczególnie?
Pamiętam każdy szczegół tamtego dnia i nocy, w tym histeryczny śmiech Lecha Wałęsy, gdy Kazimierz Świtoń przypomniał, że na liście agentów dostarczonej przeze mnie Sejmowi znajduje się także Lech Wałęsa. Najważniejsze było jednak przemówienie premiera Olszewskiego. Główną tezą, która podsumowała nie tylko nasze rządy, ale jest również przesłaniem dla całego obozu patriotycznego do dziś, było sformułowanie „czyja będzie Polska?”. Jak mówił Olszewski, Polska była po II wojnie światowej oddana w dzierżawę grupie ludzi, którzy realizowali politykę sowiecką, i to teraz decyduje się, jaka ta Polska będzie, ale przede wszystkim czyja będzie Polska; czy wróci do Polaków, czy wciąż będzie zależna od zewnętrznych mocodawców targowicy.
To przesłanie musi stanowić istotę programu każdego polskiego rządu. Dzisiaj te słowa Jana Olszewskiego są nie mniej ważne. Każdy rząd podejmując swoje działania gospodarcze, społeczne, polityczne i międzynarodowe, musi mieć w pamięci ten lejtmotyw przemówienia Jana Olszewskiego z nocy z 4 na 5 czerwca 1992 r.: czyja będzie Polska?
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/553498-macierewicz-o-nocnej-zmianie-swoisty-zamach-stanu