Trójmiejska działaczka społeczna Natalia Nitek-Płażyńska założyła Fundację Łączy Nas Polska, która ma m.in. pomóc osobom, które zostały skrzywdzone przez prawo i przez instytucje. O planach, perspektywach i celach postanowiliśmy rozmawiać z jej założycielką.
wPolityce.pl: Zacznę prosto z mostu. Skąd pomysł na Fundację?
Natalia Nitek-Płażyńska: Więc odpowiem prosto z mostu. Sam pomysł Fundacji narodził się „ze złego”. To jest ta dobra roślinka, która wyrasta ze złej sprawy, czyli ze sprawy Hansa G. Nie wdając się już w szczegóły, przypomnę tylko, że podstawą było prześladowanie mnie w miejscu pracy przez niemieckiego właściciela firmy, w której pracowałam. Ta sprawa uzmysłowiła mi, jak bolesne może być zderzenie jednostki z instytucją. Jednak wsparcie, które wtedy dostałam, a naprawdę wiele osób pospieszyło mi z pomocą, uświadomiło mi, jak to jest ważne żeby sobie pomagać. W związku z tym narastało we mnie poczucie wdzięczności wobec wszystkich tych pomocnych ludzi, uświadomiłam sobie, że to dług, który chciałabym spłacić. Chcę zaangażować swój czas, swoją pracę, podzielić się swoją wiedzą, którą zdobyłam podczas tego procesu, by pomóc innym.
Uważam, że rozwijanie aktywności obywatelskiej, prawdziwych i zupełnie niezależnych instytucji pozarządowych dobrze się Polsce przysłuży. Wbrew temu, co możemy dowiedzieć się z niektórych mediów, to takich naprawdę niezależnych instytucji w naszym kraju zbyt wiele nie ma.
Jakie zadania stawiacie sobie na początek.
Oczywiście nasze cele mamy wyjaśnione w statucie, ale jeżeli miałabym je omówić tak skrótowo to podam trzy główne. Po pierwsze pomaganie. Chcemy wesprzeć ludzi, którzy zderzyli się z instytucjami, mają słabszą pozycję od nich, potrzebują wsparcia materialnego czy prawnego lub w jakiejkolwiek innej formie. Druga sprawa to edukacja. Sama podczas sprawy z Hansem G. nauczyłam się dużo, ale nie ukrywam, że gdybym wcześniej miała wiedzę, którą mam dziś mogłabym być jeszcze skuteczniejsza i odporniejsza. Doświadczenie pokazało mi, że wiedza typowo szkolna, akademicka nie do końca zdaje egzamin w tego typu sprawach, dlatego też chcemy dzielić się wiedzą praktyczną. Trzecia sprawa to stymulowanie aktywności obywatelskiej. Czyli grupowanie energii społecznej wokół celów, które łączą, budują to społeczeństwo. Chcemy łączyć Polaków wokół wspólnych spraw, bliskich nam wszystkim
Czy taką sprawą są Wojska Obrony Terytorialnej? Pytam nieprzypadkowo, bo wczoraj podczas konferencji prasowej przedstawiłaś petycję do rządu, która ma na celu wsparcie tej formacji.
Oczywiście, WOT to sprawa, która łączy nas wszystkich. Przecież tu chodzi o bezpieczeństwo wszystkich Polaków. Chyba wszyscy się z tym zgodzimy.
WOT, to ludzie związani z określonym terytorium, to osoby które na co dzień pracują, uczą się, ale chcą wspierać państwo, chcą wspierać swoją lokalną społeczność. Zależy nam na tym żeby zwiększać liczebność Wojsk Obrony Terytorialnej poprzez wspieranie ich pracodawców. Dzisiaj niestety dla wielu przedsiębiorców zatrudnianie żołnierza WOT wiąże się z utrudnieniami. Ich pracownik w każdej chwili może zostać wyznaczony do działania na rzecz państwa, czy społeczności. Wtedy trzeba znaleźć zastępstwo, zmianę. Oczywiście przedsiębiorcy otrzymują za to rekompensatę, ale to wymaga całej papierologii – składania stosownych wniosków, czekania na ich rozpatrzenie. Nam zależy, aby przedsiębiorcom zatrudniającym żołnierzy WOT dać dodatkową zachętę w postaci ulg podatkowych. Nie odkrywamy przy tym Ameryki. Podobne rozwiązania funkcjonują np. we Francji i sprawdzają się tam bardzo dobrze. Co więcej, dzięki temu pracodawcy nie tylko łaskawszym okiem patrzą na swoich pracowników, którzy chcą służyć ojczyźnie, ale wręcz ich do tego zachęcają. To instrument bardzo prosty, dość łatwy do wprowadzania, a jednocześnie nagradzający przedsiębiorców za ich patriotyczną postawę – bo przecież w ostatecznym rozrachunku chodzi o zwiększanie potencjału obronnego Polski.
Po czterech latach funkcjonowania WOT doskonale widać jak wiele zadań jest im przydzielanych. Pokazała to choćby pandemia koronawirusa, podczas której nasi terytorialsi udowodnili, że są naprawdę potrzebni. Wiele osób chętnych do wstąpienia boi się, że w ten sposób „podpadną swojemu pracodawcy”.
Dokładnie. W chwili obecnej mamy 27 tysięcy żołnierzy Obrony Terytorialnej. To znaczy, że pewna pula ludzi, którzy byli zainteresowani wstąpieniem do tej formacji została wyczerpana. Docelowo liczba żołnierzy WOT ma sięgać 53 tys. i powinniśmy stworzyć dla nich jakąś zachętę. Tym bardziej, że większość ekspertów, z którymi rozmawiam na ten temat, jednoznacznie przyznaje, że społeczeństwo polskie pozytywnie odbiera działania wojsk. Większość Polaków zauważa, że terytorialsi zwyczajnie się sprawdzili. Pokazała to chociażby pandemia i wielkie zaangażowanie żołnierzy w pomoc, ale też np. różnego rodzaju klęski pogodowe. Żołnierze WOT byli na pierwszej linii frontu jeśli chodzi o usuwanie skutków burz, huraganów czy pożarów. Oni po prostu zdają egzamin.
Wróćmy jeszcze do samej Fundacji. Wspomniałaś, że będziecie m.in. udzielać pomocy prawnej. Rozumiem, że pewnie macie chętnych prawników-wolontariuszy, którzy będą robić to pro bono, ale pewnie będą potrzebni i tacy, którzy będą chcieli wynagrodzenia. Jak zamierzacie zdobyć finansowanie?
Nie będziemy korzystać ze wsparcia państwa w żadnej formie (a więc także spółek skarbu państwa, państwowych fundacji, funduszy, programów grantowych i tak dalej). Podobnie wygląda sytuacja jeśli chodzi o samorządy i inne instytucje publiczne. Fundacja ma być niezależna i samodzielna i tak będzie, także poprzez przyjęty model finansowania.
Zależy nam abyśmy mieli finansowanie prywatne pozyskiwane z wpłat od darczyńców. Wszelkie wydatki będziemy rozliczać transparentnie aby każdy widział, jak rozliczamy te pieniądze. Mamy już kilku prawników, którzy już zapowiedzieli zaangażować się w nasz projekt. Zależy mi, żeby specjaliści, z różnych dziedzin, których zamierzamy skupić, otrzymywali wynagrodzenie. To jednak zależy od tego, jakie środki uda nam się uzyskać z dobrowolnych wpłat. Zależy nam przede wszystkim na skuteczności i profesjonalizmie.
Wspomniałaś o misji edukacyjnej, jak zamierzacie ją realizować? To mają być konferencje, sympozja, czy raczej bardziej praca u podstaw - jeżdżenie po gminach i mniejszych miejscowościach i edukowanie ludzi na miejscu?
Oczywiście zapewne będziemy organizować konferencje, publikować raporty, ale naszym podstawowym celem jest pomoc ludziom i wyrównywanie szans. Tego nie da się robić bez pracy u podstaw. Sama pochodzę z małej wsi i wiem, jak człowiekowi z mniejszej miejscowości jest trudno. Osoba ze wsi musi mieć w sobie dużo więcej samozaparcia, by dojść do punktu, który ktoś z miasta ma na starcie z racji miejsca urodzenia. Dlatego, jeśli chodzi o kwestię edukacyjną, to właśnie w środowiskach wiejskich, czy mniejszych miejscowościach może ta nasza pomoc być bardziej potrzebna. Mam nadzieję, że znajdą się kolejni nowi ludzie, którzy będą chcieli dzielić się doświadczeniem, swoją wiedzą praktyczną. Zapraszam na nasz pokład wszystkich, którzy są zainteresowani działalnością społeczną. W naszym społeczeństwie jest bardzo dużo osób, które bardzo chciałyby działać, ale nie mają takiego wehikułu, okrętu. Mam nadzieję, że to my będziemy tym okrętem!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/553389-nasz-wywiad-nowa-inicjatywa-natalii-nitek-plazynskiej