Były kandydata Konfederacji na prezydenta Krzysztof Bosak w rozmowie z Radiem Zet nie chciał ujawnić, czy się zaszczepił na koronawirusa, czy też nie.
Sprawy związane ze zdrowiem i leczeniem to sprawy pomiędzy pacjentem i lekarzem, a nie do dyskutowania w mediach, szczególnie, jeśli jest się politykiem
— przekonywał polityk, dodając:
Nie chcę komentować indywidualnych praktyk medycznych. Tym bardziej, że powstał zły zwyczaj, by brać osoby popularne jako doradców w sprawach medycznych. A przecież jakie my mamy kompetencje, żeby komuś doradzać?
Postanowiłem, że nie będę tego komentował, bo to nie jest zakres mojej pracy -
— ocenił.
Całkowitej pewności nie mamy, ale z całego dialogu można wnioskować, że Krzysztof Bosak jednak się zaszczepił; gdyby tego nie zrobił, po prostu powiedziałby „nie”, i wszystko byłoby jasne. Jest też oczywiste, dlaczego ten konkretny polityk woli pozostawić sprawę w sferze cienia: duża część wyborców Konfederacji to koronosceptycy, bardzo często nieufni również wobec szczepionek.
W sumie to bardzo ciekawa sprawa. Bo Krzysztof Bosak ma rację, mówiąc, że politycy nie powinni być ekspertami w kwestiach medycznych. W tym wypadku sprawa nie jest jednak taka prosta: skuteczność szczepień zależy od poziomu „wyszczepienia” społeczeństwa. Jeśli będzie on niższy niż minimum 70-80 proc., nie zdołamy zdusić wirusa, i znów czekają nas powtórki z zamykania życia społecznego, szkół, restauracji, hoteli. W tym kontekście indywidualne deklaracje osób, które mają wpływ na duże grupy ludzi - a Krzysztof Bosak jest taką osobą - nie są bez znaczenia. Przeciwnie, one znaczą bardzo dużo.
Oczywiście, szczepionki działają nie tylko na poziomie społecznym, statystycznym, ale i jednostkowym. Nie chronią całkowicie przed koronawirusem, ale sprawiają, że prawdopodobieństwo ciężkiego przebiegu COVID-19 gwałtownie spada. W tym kontekście jasna deklaracja polityka Konfederacji również miałaby istotne znaczenie: być może przekonałaby część sympatyków tej formacji do pójścia w ślady lidera - o ile, podkreślam, rzeczywiście się zaszczepił.
Warto podkreślić, że mieliśmy już bardziej spektakularny przypadek. Poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski zaszczepił się, mimo, iż wcześniej deklarował, że tego nie uczyni. I dobrze zrobił.
Myślę, że takich przypadków będzie więcej. Szczepionki działają, także na nowe warianty koronawirusa. Nie widać też, by przynosiły istotne statystycznie skutki uboczne. Sprzeciw wobec tej drogi walki z pandemią - w istocie jedynej możliwej - był ślepą uliczką. Tych, którzy poszli w tę stronę, obawiając się kolejnej globalnej manipulacji (a takie manipulacje rzeczywiście się zdarzają, ludzie bywają oszukiwani) trzeba zachęcać do zawrócenia.
Rzecz jasna, nie wszyscy zawrócą. To znany mechanizm społeczny: ludzie, którzy dużo zainwestowali w negację i pandemii, i szczepionek, będą do końca bronili swojego punktu widzenia. I w czasach internetu zawsze znajdą linki, artykuły, relacje, które potwierdzą ich wizję świata. Ale świat pójdzie naprzód, bo nie ma innego wyboru. Bo szczepionki już nie raz i nie dwa wybawiły ludzkość z opresji chorób, które kiedyś dziesiątkowały całe pokolenia. Ostrożność jest zrozumiała, ale zestawienie na szali pandemii i jej kosztów - także zdrowotnych, z jednej strony, a z drugiej wszystkich zarzutów wobec szczepionek, nie pozostawia wątpliwości, co należy wybrać. A w dorosłym życiu są sytuacje, gdy coś wybrać po prostu trzeba.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/553224-czy-przeciwnicy-szczepien-oglosza-odwrot-ze-slepej-uliczki