Dlaczego posłowie Rzeczpospolitej Polskiej, zasiadający w ławach opozycji, krzyczeli tak głośno podczas wystąpienia Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu? Dlaczego, mając przeciwko niemu jeden kontrargument, nie mogli go po prostu na końcu dobitnie wygłosić, dlaczego aż wrzask był potrzebny?
Najspokojniejsze argumenty
Przecież premier Gliński odczytał tylko pozew jaki otoczenia Pawła Machcewicza sformułowało przeciwko doktorowi Karolowi Nawrockiemu kilka lat temu. Przypomnijmy: kilka lat temu nowy dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, obecnie kandydat na prezesa IPN, zmienił część wystawy stałej nowej placówki, uznając że w jej treści, zrównującej wkład, rolę i poświęcenie wszystkich narodów Europy w ogólnoludzkie cierpienie, bez różnicy czy polskie czy niemieckie (sic!), francuskie czy holenderskie, jest wiele niestosowności. Jego poprzednik, faworyt Donalda Tuska i budowniczy Muzeum, profesor Paweł Machcewicz, prowadził wraz z zaprzyjaźnionymi dziennikarzami medialną kampanię przeciwko Nawrockiemu, która zaowocowała nawet książką Machcewicza na temat jego niedoli i poczucia niedocenienia.
O ZMIANACH NAWROCKIEGO W MUZEUM CZYTAJ WIĘCEJ:
Kandydat na szefa IPN. Kto się boi Karola Nawrockiego?
I oto wicepremier i minister, prof. Piotr Gliński, chcąc odeprzeć te zarzuty jakoby Nawrocki cokolwiek w muzeum zdewastował czy sprzeniewierzył się historycznej prawdzie, stanął na sejmowej mównicy i zamiast formułować specjalne argumenty, zwyczajnie przeczytał Machcewiczowy pozew.
Dlaczego więc z ław Platformy Obywatelskiej było słychać okrzyki i wrzaski, że aż marszałek Elżbieta Witek musiała kilkukrotnie interweniować? Przecież to Pawła Machcewicza pozew odczytywano, nic więcej. Nie tekst Nawrockiego, nie żadnych „pisowskich historyków”, ale fragment dokumentu ulubieńca Donalda Tuska.
„Zdjąć Pileckiego, Ulmów i ojca Kolbe”
I oto okazało się, że żądania Pawła Machcewicza, sformułowane w sądowym pozwie, miały w efekcie drastycznie zminimalizować informacje i pamięć o Polakach w czasie II wojny światowej. Nic więcej. Gliński nie oskarżał opozycji o antypolskość, nie twierdził, że nie są patriotami, nie używał narracji o reprezentowaniu przez polskich liberałów obcych interesów - to same słowa zwolenników Platformy Obywatelskiej zabrzmiały jak najostrzejsze zarzuty prawicowej publicystyki.
Minister Gliński przy akompaniamencie okrzyków posłów spokojnie czytał, jakie żądania wobec Nawrockiego wysunięto:
Usunięcia z wystawy głównej Muzeum II Wojny Światowej portretu o. Maksymialiana Marii Kolbego (…) Usunięcie z wystawy głównej portretu Witolda Pileckiego ; usunięcia z wystawy głównej zdjęcia Powstańców Warszawskich składających przysięgę wojskową; usunięcia z wystawy głównej zdjęcia rodziny Ulmów (…); usunięcia z wystawy głównej maski pośmiertnej Stefana Wincentego Frelichowskiego; usunięcia z wystawy głównej eksponatu w postaci spisu Polaków pomordowanych w KL Dachau (…); usunięcia z wystawy głównej polskiej flagi narodowej ocalonej w okupowanym przez Sowietów Lwowie i przywrócenia w jej miejsce makaty przedstawiającej powitanie przez mniejszość białoruską Armii Czerwonej wkraczającej na ziemie polskie po 17 IX ; usunięcia z wystawy głównej ekspozytora poświęconego mjr. Henrykowi Dobrzańskiemu „Hubalowi” ; usunięcia z wystawy głównej ekspozytora poświęconego Marianowi Rejewskiemu, polskiemu kryptologowi, który w grudniu 1932 złamał szyfr Enigmy; usunięcia z wystawy głównej eksponatu rewolweru Nagant, ilustrującego typ broni, z której w latach 1937-1938 stalinowscy kaci mordowali mniejszości narodowe w Związku Sowieckim; usunięcia z wystawy głównej eksponatu w postaci rysunku Matki Boskiej i fragmentu pasiaka z numerem obozowym; usunięcia z wystawy głównej tablic: „piętno wojny Związek Sowiecki komunistyczne państwo masowego terroru”; usunięcia z wystawy głównej MIIWŚ, w sekcji poświęconej partyzantkom, nowych fragmentów treści umieszczonych we wprowadzeniach do tematyki partyzantki sowieckiej, polskiej, francuskiej i jugosłowiańskiej [polska partyzantka była wcześniej zrównywana z francuskim ruchem oporu!]; usunięcia z wystawy głównej statystyk strat osobowych; usunięcia z wystawy głównej produkcji IPN „Niezwyciężeni” (…); przywrócenia pierwotnej formy scenograficznej wystawy poświęconej Polskiemu Państwu Podziemnemu; przeniesienia eksponatów dotyczących kpt. Antoniego Kasztelana w pierwotne miejsce ich prezentacji, czyli do gabloty z eksponatami dotyczącymi Rudolfa Spannera.
Argumenty subtelne, efekt brutalny
Słowem: politycy Platformy Obywatelskiej krzykiem atakowali Nawrockiego za to, że przywrócił opowieści o II wojnie światowej wątki polskie, zresztą przecież nie kontrowersyjne, nie mitologizujące, nie koloryzujące udział Polaków w walce z dwoma totalitaryzmami, ale oczywiste przykłady tejże walki
Oczywiście Machcewicz i jego obrońcy mają swoje uzasadnienie - że nie chodzi o usuwanie polskich elementów wystawy, ale o prawa autorskie, bo to wystawa Machcewicza. Że nie chodzi o usuwanie polskich elementów wystawy, ale o ogólnoludzki wydźwięk przekazu Muzeum.
Jest jednak z tą argumentacją kilka problemów. Jeśli to takie proste, to dlaczego tego wygłosić spokojnie nie można? Jeśli to takie proste, to dlaczego kończy się ustawianiem wątku Pileckiego w części ekspozycji poświęconej prostytutkom obozowym? Jeśli to takie proste, to dlaczego ma zniknąć aż tyle polskich elementów?
Odpowiedzi można niuansować i rozmywać, ale można też odpowiedzieć prosto.
Platformę Obywatelską dotknęło obnażenie ich antypolskiej polityki, a profesora Pawła Machcewicza dotknęło odebranie mu jego - jak się zdawało - prywatnego folwarku, którym stało się Muzeum. Dawniej takie państwowe folwarki zwano „chlebem dobrze zasłużonych” - dziś wielu członków elity traktuje ten staropolski wynalazek jako należący się im podarunek od państwa polskiego. A właściwie to niezbyt polskiego.
ZOBACZ MOCNE WYSTĄPIENIE WICEPREMIERA GLIŃSKIEGO:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/552844-mocne-5-minut-glinskiego-a-chleb-zasluzonego-machcewicza