W natłoku różnych informacji nie przegapmy sprawy naprawdę ważnej, być może przełomowej. Chodzi o odpowiedź niemieckiego MSZ na zadane przez PAP pytanie, czy Niemcy zapłacą za odbudowę Pałacu Saskiego.
Odpowiedź ta brzmi następująco:
Śledziliśmy na bieżąco doniesienia w polskich mediach na temat planowanej odbudowy Pałacu Saskiego. Według naszego rozeznania, planowanie jest jeszcze we wczesnej fazie. Będziemy nadal z zainteresowaniem śledzić ten projekt.
Pozornie mamy do czynienia z typową dla dyplomacji sztuką uniku. Ale to tylko pozory. Po pierwsze, niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych odpowiedziało na zadane pytanie. A nie musiało. Mogło sprawę zignorować, przekierować do dalszej analizy w czeluściach biurokracji, albo np. odesłać do którejś z wcześniejszych wypowiedzi niemieckich polityków w tej sprawie, pełnych zapewnić, że kwestia polskich roszczeń nie ma podstaw prawnych i jest zamknięta.
Po drugie, z udzielonej odpowiedzi jednoznacznie wynika, że Niemcy uważają sprawę zapłaty za odbudowę Pałacu Saskiego za otwartą. Słyszymy o „zainteresowaniu”, o „śledzeniu projektu na bieżąco, również w przyszłości. To wyraźnie nowy ton, nowy styl i nowa myśl.
Czyżby więc przełom? Tak, choć oczywiście nie wiemy, czy ostateczny. Ale jednak to jest istotna zmiana, zwłaszcza na tle tego, co słyszeliśmy przez lata. Kolejny raz okazało się, że w sprawach, w których ma się tak jednoznaczną rację jak Polska w kwestii reparacji, presja ma sens. Oczywiście, można uznać, że to gra na zwłokę, ale chyba jednak nie: zmiana języka idzie zbyt daleko.
Być może za niemiecką, zdumiewającą otwartością w sprawie Pałacu Saskiego kryje się plan zamknięcia tej sprawy za pomocą jednego gestu, dość spektakularnego. Oczywiście, Polska nie może się na to zgodzić. Nasze uzasadnione, precyzyjnie wyliczone roszczenia przekraczają bilion dolarów, odbudowa Pałacu Saskiego będzie pewnie liczona w setkach milionach złotych. Ale też warto podjąć rozmowę, bo być może uda się wypracować model działania w tej sprawie: Polska odbudowuje to, co zostało zniszczone, Niemcy pomagają finansowo, a udzielona pomoc jest sumowana i odejmowana od sumy roszczeń.
Być może nie jest też przypadkiem fakt, że zaskakujący komunikat niemieckiego MSZ zbiega się z informację, że Berlin uznał zbrodnie kolonialne w Namibii za ludobójstwo i zapłaci potomkom ofiar 1,1 mld euro w ciągu 30 lat. Jeśli płaci się rządowi Namibii, trudno utrzymać wysoki mur sanitarny wobec roszczeń bezpośredniego sąsiada. Tym bardziej, że Polaków mordowano 75-80 lat temu.
Zaczyna się robić bardzo ciekawie.
I warto powtarzać: załatwienie sprawy polskich roszczeń leży w niemiecki interesie. Nie da się udawać, że we wzajemnych relacjach wszystko jest w porządku, jeśli w kwestii tak fundamentalnej stosuje się sztuczki i uniki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/552780-komunikat-msz-niemiec-wyglada-na-przelom-w-sprawie-reparacji