„Pani sędzia nadużywa interpretacji prawa i nadużywa swych kompetencji wobec państwa członkowskiego. Wyraźnie to robi, bo interpretuje nierzetelnie, interpretuje tylko to, co jedna strona przedstawia i tak interpretując prowadzi do skutków, których sąd nie może nie widzieć, a nie widzi lub udaje, że nie widzi. W związku z tym jest to ewidentne przekroczenie w sferze orzekania i w sferze stanowienia tychże niefortunnych zabezpieczeń, od których, jak mówi TSUE, nie ma odwołania. To jest niczym kara śmierci w pierwszej instancji – orzekamy, ścinamy, koniec kropka. Ale to nie czasy rewolucyjne, teraz mamy działać zgodnie z prawem i w granicach prawa” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Genowefa Grabowska, prawnik, konstytucjonalista.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Czy TSUE miał prawo wydać taką decyzję ws. kopalni Turów? Czy przypadkiem znów nie przekroczył swoich kompetencji?
Prof. Genowefa Grabowska: Takie zabezpieczenia w sytuacjach, kiedy spór między dwiema stronami tego wymaga, są dopuszczalne, bo chodzi o to, żeby nie pogarszać sytuacji, która trwa. Pamiętamy, już raz TSUE wydało takie zabezpieczenia, gdy szło o wycinkę drzewa w Puszczy Białowieskiej. Do tego taki środek prawny istnieje. Ja mam zastrzeżenia co prawda do tego środka prawnego i jego umieszczenia w procedurze Trybunału, dlatego że jest to środek podejmowany przez jedną osobę, jest to zawsze ta sama pani wiceprezes Trybunału, i od tego środka – jak mówi Trybunał – nie ma odwołania. Środek, od którego nie ma odwołania, decyzja, od której nie ma odwołania jest sprzeczna z prawem europejskim, bo tak stanowi Europejska Konwencja Praw Człowieka mówiąc, że od każdej decyzji, czy to obywatel czy państwo ma prawo odwołać się do wyższej instancji. TSUE często nam tą konwencją wygraża mówiąc o sądownictwie, tymczasem sam ma w swojej procedurze i korzysta ze środków, które są niezgodne z prawem europejskim, a konkretnie z Europejską Konwencją Praw Człowieka, art. 13. Zresztą w polskim kodeksie też jest dwuinstancyjność. Każdy może się zawsze odwołać od każdego środka, chyba że ustawa inaczej stanowi.
Natomiast wracając do treści, uważam, że decyzja została podjęta przez panią sędzię w sposób nieodpowiedzialny. Nieodpowiedzialny dlatego, że uwzględniła tylko i wyłącznie interes jednej strony, interes Czech. W całości podzieliła przedłożone tam argumenty, chociaż mówiła cały czas, że te argumenty wedle jej przekonania są trafne, są słuszne, więc ona podziela je i że dalsze trwanie w takiej sytuacji mogłoby wyrządzić dalsze szkody w wodach gruntowych po czeskiej stronie. To „mogłoby” jest niesprawdzone, nie ma dowodów, nie prowadzono badań. Żeby takie stwierdzenie tutaj podnieść, trzeba być pewnym, a nie tylko mieć takie „głębokie, uzasadnione przekonanie”, ale nie mieć pewności. Zupełnie natomiast nie rozważyła tych argumentów, które jej decyzja może wywołać i o to mam do pani sędzi pretensje. Tu się zachowała nieprofesjonalnie, bo wzięła argumenty czeskie, zupełnie pominęła skutki, jakie jej nieodpowiedzialna decyzja może wywołać. Pominęła przede wszystkim skutki społeczne, pominęła skutki gospodarcze, a wśród skutków gospodarczych jej decyzji jest to, że nakazuje co prawda zamknięcie kopalni, ale to się równa również wyłączeniu elektrowni Turów, bo nie będzie miała czym palić. Pozbawia i region miejsc pracy i jednocześnie nasz bilans energetyczny uszczupla o pracę takiej elektrowni – mówię o elektrowni Turów, która dostarcza nawet do 7 proc. energii do sieci energetycznych. Pani wiceprezes co prawda bardzo arogancko mówi: „To sobie kupcie węgiel”, albo „To sobie kupcie energię”, tylko to nie jest właściwe traktowanie strony. Pomijając już tę arogancję i zupełną głuchotę czy niedopuszczanie do świadomości argumentacji, że całemu regionowi grozi degradacja, że ludzie stracą pracę, że nie będzie elektrowni, że bilans energetyczny kraju będzie mocno zachwiany, to jest szczególnie smutne na tle otoczenia, kiedy analogiczne elektrownie działają w pobliżu tej, którą chce pani wiceprezes zamknąć. Takie nierówne traktowanie gospodarki jednego państwa wskazuje powiedziałabym nie tyle na brak profesjonalizmu, ile na świadome działanie, w którym ta osoba wie, co chce wywołać tą decyzją i to jest smutne, bo TSUE staje się narzędziem politycznym, przestaje być niezależnym sądem, który waży na szali racje jednej i drugiej strony. Pani wiceprezes tego nie zrobiła.
Tu jest jeszcze jeden element – element unijnego programu Nowy Zielony Ład, w którym UE chciałaby, żeby do 2050 roku transformacji uległy nie tylko kwestie źródeł energii – żeby przejść na źródła odnawialne itd. - ale także, żeby nie dopuścić do degradacji środowiska i w tym zakresie Polska ma opracowany przecież co do tego regionu program. Ten program w ramach Nowego Zielonego Ładu jest przyjęty przez UE, więc jeżeli my widzimy tam problem i wiemy, co zrobić, wiemy jak i wiemy kiedy, to teraz nagle pani sędzia wkracza w ten dotychczasowy projekt i mówi: „A nie, ja uważam, że wy to musicie zamknąć. Nie będziemy budować tam żadnych ekranów” – co Polska już zaczęła, żeby zapobiec utracie wody w tych regionach po drugiej stronie granicy (nie wiadomo, czy to jest tego powodem) i to ma być skończone do 2023 roku. A pani sędzia mówi: „Nie, macie zamknąć już teraz”. Tą decyzją wkracza jak gdyby w ustalenia, które Polska już przyjęła w ramach dyskusji z KE o transformacji w tym rejonie w ramach wspomnianego dużego projektu Zielony Ład, w którym uczestniczymy i do roku 2049 Polska uzyskała tu określone warunki, zgodę KE, by swoje źródła energii dostosowywać stopniowo do stawianych przez UE wymogów. Pani sędzia, brzydko powiem, po prostu olała to wszystko. To jest absolutnie nie fair.
To sprawia, że ta decyzja nie może być wykonana i mam nadzieję, że wykonana nie będzie, bo w końcu nadrzędną sprawą jest bezpieczeństwo – bezpieczeństwo obywateli, bezpieczeństwo całego regionu i bezpieczeństwo energetyczne państwa. Państwo ma obowiązek to bezpieczeństwo nam zapewnić i nie może nam w tym przeszkodzić decyzja jednej osoby podjęta z lekceważeniem argumentacji jednej ze stron.
Nagle się okazuje, że sędzia zewnętrznej instytucji zaczyna decydować w sprawach gospodarczych, które należą do prerogatyw państwa członkowskiego. Czy to nie jest naruszenie podziału władz?
Wiele wyroków TSUE dotyczy spraw gospodarczych, jeśli to są spory, więc ja nie wiem, czy tu jest to zasadne. Natomiast proszę zwrócić uwagę, ona oczywiście ingeruje w sprawy gospodarcze, ale ona sama tego nie może zrobić. Pani sędzia nie może niczego zamknąć nikomu w żadnym państwie członkowskim, więc ona usiłuje wpłynąć na władze państwa polskiego, by rękami naszej władzy doprowadzić do zamknięcia tej kopalni i tu jest problem, czy naciski zewnętrzne związane z sytuacją gospodarczą, uwzględniające rozwój kraju, czy te naciski gospodarcze nie mają jednak charakteru mocno zabarwionego politycznie? To jest ta najważniejsza sprawa.
Jednoosobowa decyzja nie może być wskazówką dla państwa, jak ma postępować. Zawsze, zwłaszcza decyzja o tak poważnych skutkach musi być skontrolowana przez wyższą instancję. Tu tego nie ma. Tak poważne skutki jednoosobowo wyrażone mogłyby prowadzić do absurdu. Wyobraźmy sobie, że w przyszły piątek pani sędzia powie: „To proszę wstrzymać warszawskie metro, bo tam wydobywa się z trakcji coś, co mi się nie podoba” albo „Proszę zamknąć swoje porty”, bo to już do tego zmierza. Wygląda to wszystko groteskowo. Żeby zamykać całe branże? Bo tu jest uszczuplenie branży energetycznej. Nie, tak sędziowie nie działają.
Zabezpieczenie to ma być w sytuacji, kiedy jest groźba natychmiastowego negatywnego działania. Tu się nic nie zmienia – kopalnia działała przez wiele długich lat i to, czy ona działa krócej, czy dłużej, nie ma wpływu na sytuację hydrologiczną po drugiej stronie. Tam nawet są ekspertyzy, że nie wiadomo, czy to odkrywki po polskiej stronie powodują, czy nie mają na to wpływu inne elementy. Tu geologowie muszą się wypowiedzieć, a nie pani sędzia z Hiszpanii.
Chcę podkreślić, że tego typu zabezpieczenie kierowane do władz państwa polskiego nie może mieć charakteru imperatywnego. Nie może pani sędzia nakazywać państwu, co ono ma zrobić z cząstką swego mienia. Absolutnie nie.
Czy ta decyzja to nie jest próba redefinicji ustroju Unii Europejskiej metodą faktów dokonanych?
Od pewnego czasu TSUE posuwa się coraz dalej w narzucaniu priorytetu prawa europejskiego nad konstytucjami narodowymi. Tego w traktatach nie ma. Tutaj ja bym powiedziała, że pani sędzia nadużywa interpretacji prawa i nadużywa swych kompetencji wobec państwa członkowskiego. Wyraźnie to robi, bo interpretuje nierzetelnie, interpretuje tylko to, co jedna strona przedstawia i tak interpretując prowadzi do skutków, których sąd nie może nie widzieć, a nie widzi lub udaje, że nie widzi. W związku z tym jest to ewidentne przekroczenie w sferze orzekania i w sferze stanowienia tychże niefortunnych zabezpieczeń, od których, jak mówi TSUE, nie ma odwołania. To jest niczym kara śmierci w pierwszej instancji – orzekamy, ścinamy, koniec kropka. Ale to nie czasy rewolucyjne, teraz mamy działać zgodnie z prawem i w granicach prawa. Skoro pani sędzia pochopnie i lekką ręką feruje wedle siebie wydawane zdania i wyroki: „A ja uważam, że nie można wykluczyć, że tak nie jest”, „nie można wykluczyć, że to nie wywoła skutków” to takie dowody kontra skutki, jakie jej decyzja ma wywołać z góry wskazują, że środek jest nieadekwatny i nie może zostać wykonany, ponieważ sędzia nie wzięła pod uwagę wielu okoliczności. Mamy zatem pełny tytuł, żeby takiej decyzji, takiego polecenia nie wykonać.
Państwo nie jest przecież samobójcą i nie może dla zaspokojenia wątpliwej jakości orzeczenia jednej osoby narażać na szwank ekonomii dużego regionu i bilansu energetycznego.
Czy w tej sytuacji KE ma prawo naciskać na Polskę, aby zastosowała się do decyzji TSUE?”
Komisja Europejska, jeśli podchodzi formalnie, to będzie mówiła: „tak, to są orzeczenia - czy to jest postanowienie - i od tego nie ma odwołania i to należy wykonać”, czego świadkami byliśmy wczoraj. Już się tam jakiś głosik urzędnika odezwał. Ale urzędnik mówi to, co mu ktoś poleci. To jest przekaz z góry. Natomiast z całą pewnością Polska tego postanowienia nie powinna wykonać, ale powinna głośno wskazywać na braki formalne i braki materialne, jakie w tym zabezpieczeniu się pojawiły, wskazując na absolutny brak profesjonalizmu, który wykazała sędzina wydając to orzeczenie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/551951-grabowska-decyzja-tsue-jest-jak-kara-smierci-w-i-instancji