”Wiadomo, że osoby i wielkie lobby, które za tymi osobami stoją, pochodzące czy to z PZPR-u czy ze służb, czy z innych uwikłań okresu peerelowskiego, niestety nie są – te środowiska – zainteresowane, żeby Polacy znali własną przeszłość. Chcą nas traktować jak niewolników, małpy z drzewa schodzące i tyle. Wiadomo, że nie ma na to zgody, bo jesteśmy narodem ludzi wolnych i zdolnych do tego, żeby podtrzymywać w Polsce autentyczny ustrój demokratyczny. Po czasach totalitaryzmu bardzo była i jest potrzebna taka instytucja, która nam pozwala przybliżyć się do standardu życia demokratycznego” - mówi portalowi wPolityce.pl prof. Jan Żaryn, dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Jak Pan ocenia kolejny pomysł likwidacji IPN? Tym razem tego domaga się Lewica.
Prof. Jan Żaryn: Przede wszystkim trzeba sobie powiedzieć, że po raz kolejny Lewica miała szansę, żeby nie być kojarzoną tylko i wyłącznie z totalitarną władzą okresu PRL-u, z ideologią i praktyką bolszewicką, i nie skorzystała z tej szansy. Instytut Pamięci Narodowej to jest jedna z nielicznych polskich instytucji, które powstały po 1989 roku i od początku nie były obciążone tym dziedzictwem PRL. Wszyscy pracownicy, dyrektorzy, prezesi od samego początku byli z życiorysami, które wykluczały ich jakąkolwiek odpowiedzialność za reżim komunistyczny i to uwolnienie od tej odpowiedzialności z racji życiorysów ludzi tam zatrudnionych bardzo mocno wpływało na wolność badań naukowych, wolność projektów edukacyjnych i wszystkich innych, które się pojawiały w IPN od co najmniej 2000 roku do dziś. Niestety zbyt wielu takich instytucji jak wiadomo nie mamy w Polsce, nieobciążonych tą ciągłością peerelowską, więc to samo w sobie było już pewnego rodzaju gwarancją obiektywnego i właściwego spojrzenia na ten okres zniewolenia narodu polskiego.
Druga kwestia – IPN jako instytucja państwowa niewątpliwie od wielu lat dźwiga zadania, których nie jest w stanie udźwignąć żadna uczelnia, żadna polska akademia nauk, żadna inna instytucja ze względu także na urzędniczy charakter IPN-u. Mam tutaj na myśli na przykład coś, co jest widoczne jeśli chodzi o zaangażowanie pracowników IPN-u, to są te znane recenzje, drukowane w różnych formach, dotyczące kłamliwych publikacji pseudohistoryków zrzucających odpowiedzialność za Holokaust na barki narodu polskiego. Nikt poza pracownikami IPN-u nie jest wstanie przypis po przypisie sprawdzać wiarygodność historyka, który, jak się okazuje, jest gotów fałszować źródła, czy też nie rozumieć ewentualnie cytowanych źródeł i zamienia – przykładowo – policję żydowską zamienia na policję granatową, czy też z osoby ratującej Żydów czyni sprawcę mordów na Żydach. Oczywiście nie do tego tylko sprowadza się działalność IPN-u. Ona przede wszystkim od początku sprowadzała się m.in. do bardzo ważnego zadania polegającego na tym, że nie będziemy demokratycznym społeczeństwem, nie będziemy demokratycznym narodem rządzonym według reguł instytucji demokratycznych i prawa stanowionego, także prawa wynikającego z przyjęcia demokratycznego wariantu ustroju państwa, jeżeli sami nie będziemy rozumieli naszej przeszłości, jeżeli nie przetnie się tych uzależnień i zależności, które III RP odziedziczyła po PRL-u. I oczywiście te dziedziczenia zależności wynikały między innymi z totalitarnego charakteru PZPR, jako partii, która przynajmniej jeśli chodzi o aparat tejże partii, to przygotował się on do wejścia w przestrzeń kapitalistyczną, gdzie bardzo szybko odnaleźli się różni ludzie na terenie czy to spółek, czy to banków, czy to różnych handlowych struktur, nie mówiąc już oczywiście o ochroniarskich i innych. I oczywiście zależności wynikające z funkcjonowania służb specjalnych, tajnych, w okresie PRL, i aparatu bezpieczeństwa zarówno służb wojskowych, jak i cywilnych. Te zależności między oficerami prowadzącymi a agenturą oczywiście dawały o sobie znać w momentach, gdy dochodziło do ważnego egzaminu dla demokracji. Takim momentem była na przykład data nam dziś pamiętna czyli 4 czerwca 1992 rok, kiedy okazało się, że ówczesny parlament nie jest zdolny do tego, żeby przyjąć sprawozdanie komisji Antoniego Macierewicza jako szefa MSW i dokonano przewrotu politycznego, obalając rząd Jana Olszewskiego. Rząd, który powstał w wyniku pierwszych autentycznych wyborów parlamentarnych. Jak się okazało, myśmy głosując, jako Polacy, nie rozeznawali rzeczywistości i nie wiedzieliśmy, który z kandydatów był uwikłany w okresie PRL-u w jakąkolwiek zależność od służb specjalnych. To nagle stało się widoczne w 1992 roku. Takim przykładem także długiego trwania peerelowskich zależności i w związku z tym niemożności społeczeństwa autentycznego przeżywania systemu demokratycznego była sprawa lustracyjna. Przypomnę, że pan sędzia Nizieński stanął ostatecznie na czele urzędu, który miał zajmować się lustracją, ale przecież miały to robić sądy i w ramach ówcześnie istniejącego sądownictwa III RP. Do sądu lustracyjnego nie zgłosił się prawie nikt – bodaj jedna, albo dwie osoby – co świadczyło o tym, jak potężną siłą propeerelowską jest lobby sędziowskie, które nie chciało udźwignąć tego zadania oczyszczenia struktur państwowych z bardzo daleko sięgających w głąb instytucji państwa polskiego agentury czy to wojskowej, czy to cywilnej. Rzecz jasna przykład z kolei upublicznienia życiorysu Lecha Wałęsy przez IPN świadczy o tym, jak bardzo istniała potrzeba, żebyśmy jako Polacy mieli prawo – bo to jest prawo obywatelskie – do rozumienia, kim są polskie elity, które mają ambicje kierować nami w wyniku wolnych, demokratycznych wyborów.
Nie byłoby tych wolnych i demokratycznych wyborów, jeżeli społeczeństwo byłoby pozostawione na poziomie małpy niemającej świadomości, jakie są rzeczywiste życiorysy kandydatów do tejże elity. A nikt nie ma obowiązku być w elicie politycznej. Jak ktoś ma zszargany życiorys, to lepiej, żeby się już nie aktywizował na terenie państwa demokratycznego. Niech sobie marzy ewentualnie o powrocie do czasów dyktatury i wtedy oczywiście społeczne przyzwolenie nie jest potrzebne. Tak się wydaje, że Lewica nadal jest w tych właśnie marzeniach dyktatorskich, chciałaby, żeby rządy bolszewików powróciły. Cóż ja na to poradzę? Taką ją mamy. Z punktu widzenia polskiej tradycji niepodległościowej jest to bardzo smutne.
Na ile to stanowisko Lewicy, a wcześniej Platformy Obywatelskiej – PO też swojego czasu domagała się likwidacji IPN-u – wynika ze strachu przed ujawnieniem jakichś dokumentów, czy innych zaszłości? Wiadomą jest współpraca IPN z ABW. Dzisiaj pojawiła się informacja, że prokuratorzy z IPN przy współpracy z ABW odzyskali kolejne dokumenty, tym razem wytworzone w 1975 i 1990 roku przez organy bezpieczeństwa państwa. Na ile tym ludziom zależy na tym, żeby pewne rzeczy ukryć?
Wydaje mi się, że to nie jest problem tylko dzisiejszego dnia, tylko to jest długie trwanie środowisk, które od początku, kiedy IPN zaczął działać w 2000 roku, podjęły decyzję, że będą tę instytucję próbowały zlikwidować, ośmieszyć, zdeprecjonować, wykazać niesłuszność jej istnienia i to trwa do dziś.
Wiadomo, że osoby i wielkie lobby, które za tymi osobami stoją, pochodzące czy to z PZPR-u czy ze służb, czy z innych uwikłań okresu peerelowskiego, niestety nie są – te środowiska – zainteresowane, żeby Polacy znali własną przeszłość. Chcą nas traktować jak niewolników, małpy z drzewa schodzące i tyle. Wiadomo, że nie ma na to zgody, bo jesteśmy narodem ludzi wolnych i zdolnych do tego, żeby podtrzymywać w Polsce autentyczny ustrój demokratyczny. Po czasach totalitaryzmu bardzo była i jest potrzebna taka instytucja, która nam pozwala przybliżyć się do standardu życia demokratycznego.
Natomiast dziś dużo poważniejsze pytanie to jest raczej pytanie już nie o tych matuzalemów komunistycznych, którzy dalej trzymają się różnych stołków i boją się o ujawnianie ich przeszłości – bo to zostało już zdefiniowane, wydaje się, że wszyscy rozsądni Polacy mniej więcej zdają sobie sprawę z od wielu lat istniejącego środowiska czy środowisk funkcjonujących w dzisiejszych partiach opozycyjnych, czy podczepiających się pod te partie. Dla mnie dzisiaj dużo poważniejszym problemem jest to, że IPN trwa już od 2000 roku, a więc ponad 20 lat i niewątpliwie muszą władze IPN-u – i tu liczę bardzo na pana dr. Karola Nawrockiego – zastanowić się nad ponownym zdefiniowaniem autentycznych potrzeb funkcjonowania tej instytucji. To wymaga rzeczywiście redefinicji, dlatego że to, o czym mówiliśmy do tej pory, to jest w gruncie rzeczy już skansen. Tamci ludzie już w dużej mierze przegrali. Mamy już państwo demokratyczne i nie zawrócą rzeki kijem. Będą oczywiście domagali się likwidacji, bo taki mają charakter od 2000 roku. Natomiast istotniejsze jest to, jak obecne i przyszłe władze IPN-u poradzą sobie z zadaniami, które są adresowane już do młodych Polaków. Do tych pokoleń, które nie mają żadnego związku z PRL-em. Nie mają także ani peerelowskich korzeni, ani uwikłań, ale też specjalnego życiorysu, który by ich stawiał w rzędzie na przykład opozycjonistów czy tych, którzy walczyli z tymże reżimem. To już dzisiaj nie jest jedyny podział. I teraz jak dotrzeć do młodych pokoleń, które są poza tamtymi sporami, obecnymi w perspektywie na przykład mojego pokolenia?
Cieszę się, że kandydatem na prezesa jest osoba tak młoda, jak dr Karol Nawrocki, ponieważ zdaję sobie sprawę, że to pokolenie powinno w tej chwili IPN przejmować i nadać nowy wymiar sensowności istnienia IPN. I to jest pytanie zupełnie niezależne od woli Lewicy czy Platformy do likwidacji tej instytucji, bo sama likwidacja niczego tutaj nie załatwia, natomiast niewątpliwie młode kierownictwo IPN-u może dać ważny impuls dotyczący misji, jaką Instytut powinien mieć wobec narodu polskiego w tej konkretnej już, trzeciej dekadzie XXI wieku.
Czy to dlatego opozycja usiłuje utrącić kandydaturę pana dr. Karola Nawrockiego?
Moim zdaniem nie dlatego. Powód jest taki, że opozycja jest zdecydowanie niezorientowana na patrzenie w długiej perspektywie na dobro Polski czy też na polskie potrzeby, tylko jest zainteresowana bieżącą egzaltacją i prowadzeniem tej emocji i egzaltacji w swojej wojnie z PiS-em. To jest jedyny widoczny horyzont jeśli chodzi o działania i powody tych działań ze strony opozycji. Oczywiście może się mylę, może mają jakąś szalenie wysublimowaną koncepcję prowadzenia polskiej polityki historycznej bez IPN-u, ale jakoś ze strony opozycji nie widać takich sygnałów.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/551806-likwidacja-ipn-prof-zaryn-chca-nas-traktowac-jak-malpy