Oto czołowa formacja opozycyjna – Platforma Obywatelska przez ostatnie kilka lat alarmowała Polaków o rzekomym zagrożeniu dla obecności Polski w Unii, wymyślała jakieś „Polexity”, wyciągała pod tymi sztandarami ludzi na ulicy, a zagranicą psuła nam dobre imię. Ale gdy wskutek pandemii pojawił się w tej Unii kryzys gospodarczy, gdy trzeba było szybko zorganizować europejski Fundusz Odbudowy i gdy polski premier wynegocjował warunki dla kraju, ta sama formacja postanowiła uczynić z tego planu zakładnika swoich politycznych gierek. I trzyma w szachu, dzięki przewadze w Senacie, tak polskie plany odbudowy po covidzie jak i przy okazji całą Unię.
Nie było od dawna takiego rozpięcia, takiej przepaści pomiędzy deklaracjami a czynami.
Nikt też nie wykonał w praktyce akcji tak jednoznacznie antyeuropejskiej jak ci, którym zdarza się nawet rzucić, że kochają flagę z gwiazdkami bardziej niż biało-czerwoną.
Dlaczego to robią?
Bo podobno nie było negocjacji przed ogłoszeniem Krajowego Planu Odbudowy. Ale Lewica jakoś te negocjacje dostrzegła, usiadła do stołu i sporo ważnych dla siebie postulatów uzyskała.
Bo nie będą mieli kontroli nad wydawaniem pieniędzy. To też wątpliwa przesłanka, bo na tej samej zasadzie rząd nie ma kontroli nad pieniędzy samorządów zdominowanych przez opozycję, a Prawo i Sprawiedliwość nie miało kontroli nad budżetem państwa w okresie gdy rządziły PO z PSL. Tak to już jest urządzone, co nie znaczy iż wydatki te nie są kontrolowane przez odpowiednie komisje sejmowe, prokuraturę, NIK, CBA. Realizację KPO ma też obserwować Komitet Monitorujący.
Słyszymy, że chcą złożyć jakieś poprawki. Ale w całej Unii sprawa jest jasna: co wynegocjowano w Brukseli w grudniu, a potem opracowano w kraju i tam odesłano, można teraz albo przyjąć albo odrzucić. Zrobiło tak już 23 krajów. Polska została w unijnym ogonie – bo Platforma gra, Senat zwleka.
Można było jeszcze zrozumieć to jakoś w Sejmie. Tam zaświtała opozycji nieco szaleńcza, ale bez wątpienia atrakcyjna, wizja przejęcia władzy po zablokowaniu Krajowego Planu Odbudowy. Rząd miał wtedy się posypać, a z chaosu miała się wyłonić nowa większość. Dziś jednak wiemy już, że to była fatamorgana. Po co więc Senat dalej w to brnie? Czy decyduje – jak twierdzą niektórzy – wielkie ego marszałka Senatu prof. Tomasza Grodzkiego, który po prostu lubi być w świetle kamer i woli, by mówiono o tej sprawie a nie wniosku o uchylenie mu immunitetu w związku z podejrzeniem łapownictwa w czasach gdy był prominentnym dyrektorem szpitala?
Polska zakładnikiem gierek?
W przeciekach medialnych z kręgów Platformy pojawia się jeszcze jeden wątek: że istotą opóźniania ratyfikacji jest walka wewnętrznych frakcji w tej partii. Innymi słowy, ktoś chce zniszczyć do końca przewodniczącego Borysa Budkę i dlatego postanowił jak najdłużej międlić kompromitację jaką było wstrzymanie się przez Platformę w Sejmie w głosowaniu nad funduszami europejskiej odbudowy. Jeżeli by tak było, a są ku temu prawdziwe przesłanki, to możemy mówić o prawdziwym skandalu. Bo to oznacza, że 770 miliardów dla Polski do roku 2027, szansa dla wielu rodzin, firm, samorządów i całej naszej ojczyzny jest zakładnikiem dość żałosnych gierek wewnątrzpartyjnych. Polacy naprawdę zasługują na więcej.
Kanał totalności
Zacytuję ważną wypowiedź:
„To bycie totalną opozycją stało się taką koleiną, z której bardzo ciężko wyskoczyć”.
Kto to powiedział? Posłanka Joanna Mucha, twarz puczu i okupacji Sejmu z grudnia roku 2016. Powiedziała to porzucając Platformę. A teraz podobnie mówi też odchodząca z PO Róża Thun.
Bo polityczny cynizm ma jeszcze jeden skutek: zatruwa dusze tych, którzy się nim kierują. Odbiera wiarę w sens i przyszłość. I dziś Platforma taki właśnie rachunek płaci. W tym sensie polityczne piekło jednak istnieje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/551753-w-politycznym-piekle-polska-zakladnikiem-gierek