Gdy kadry profesorskie dbają o całą uniwersytecką wspólnotę, Polska może spać spokojnie. Akademia Sztuki ma jeszcze tę przewagę, że gdy specjalnym zarządzeniem ustanawia „poszanowanie deklarowanego imienia i rodzaju zaimków osób studiujących”, to nie musi się martwić ani polskim prawem, w którym tożsamość określana jest w dowodzie osobistym, ani biologią, która płeć ustanawia nawet jeszcze przed narodzeniem. W końcu to uczelnia, która nie prawem, nie biologią się zajmuje, a… sztuką!
I tak oto pełnomocniczka ds. równego traktowania z kolejnej uczelni, tym razem Akademii Sztuki w Szczecinie, pochyla się nad troską osób, które „deklarują tranzycję”, czyli zmianę płci poprzez operację i przyjmowanie hormonów. Jak wskazuje zarządzenie z dnia 17 maja, można też będzie wskazać zaimki, „którymi chce, by się do niej zwracano”.
Co daje ów milowy krok postępu na polskiej ziemi? Ano teraz każdy pracownik Akademii Sztuki w Szczecinie będzie musiał się zwracać do studenta takim zaimkiem (on/ona/ono) jak sobie każdy student życzy.
Nawarstwienie nowoczesności w zarządzeniu pani pełnomocniczki może nastręczyć pewnych trudności.
Otóż jest to pierwsze zarządzenie pani profesor Zofii Wollny, a że mamy połowę maja, to zastanawia nas ileż to pracy owi pełnomocnicy z polskich podatków, muszą wykonywać, skoro przez 5 miesięcy w tym roku zdążyli wydać jedno zarządzenie w sprawie tak… nazwijmy to… bagatelnej do opracowania. Zastanawia również zwrot, że oto każda osoba zatrudniona w Akademii musi zarządzenie wykonywać. Bo że postępowi wykładowcy, to pół biedy, ale co z pracownikami administracji? Czy panie sprzątające prosząc, by student nie deptał świeżo umytej podłogi, będą musiały wcześniej zapytać o zaimek? Majster naprawiający windę będzie odsyłał na schody nie „ją”, nie „jego”, a „ono”? Czy Pani profesor Zofia Wollny zorganizuje stosowne szkolenie?
Mieszkanka Ikei
Właściwie to mogłaby. Jako artystka, dodajmy: performerka, nie takie rzeczy już realizowała. Pomińmy oczywiste wsparcie dla Strajku Kobiet i ubaw z napisu „wipjerdlath” na demonstracji w Berlinie, bo dla nich to konformizm, dla nas - banalny odruch stadny, zatem poruszmy te rzeczy jak najbardziej… hm… niezwykłe! To ona zasłynęła z projektu w Warszawie, w którym kobiety wyją przy placu Unii Lubelskiej, co jest - gdyby ktoś nie rozumiał - „wielogłosowym manifestem dla przyszłości”.
ZOBACZ fragment tego wydarzenia na Biennale Warszawa 2019
To ona w 2004 roku na tydzień zamieszkała… w sklepie meblowym Ikea.
Tam spała, myła się i wykonywała inne codzienne czynności, niejako przy okazji wchodząc w interakcje ze zdumionymi klientami sklepu, którzy mogli ją stale obserwować.
-czytamy na portalu culture.pl.
Pani Profesor Wollny o tyle nie wolno traktować zbyt surowo, o ile już na większości polskich uniwersytetów istnieją takie funkcje, które dziś są nazywane „pełnomocnikami” do różnych równości, przeciwko dyskryminacjom, a kiedyś nazywały się „oficerami politycznymi”. Przecież podobna Pani Pełnomocnik z Politechniki Wrocławskiej oficjalnie wspierała już Strajk Kobiet (o, ironio, ona również jest artystką!), na najstarszej uczelni w Polsce też już są prawilne zaimki.
PRZECZYTAJ WIĘCEJ: Jak dostojne uniwersytety wsparły strajk z hasłem „wyp…dalaj”
Na wszystkich uniwersytetach w Polsce, o których tak trafnie Stanisław Janecki napisał jak wleczą się w ogonie światowej nauki, powstają więc takie stanowiska, które pilnują czystości ideologicznej i które czas pracy przeznaczają na projektowanie tęczowych plakatów i analizowanie poprawności mowy polskiej pod kątem uznawania 55 płci kulturowych. Te same stanowiska organizują swoje performanse czy tzw. „równościowe” projekty ze wsparciem liberalnych i lewicowych samorządów. Zlecają różnej maści artystom twórcze prace na rzecz tolerancji i równości, pojmowanej oczywiście wąsko, jednoznacznie, jak z wytycznych Herberta Marcuse’go.
Zresztą Akademia Sztuki w Szczecinie już została wyróżniona przez Gazetę Wyborczą, która opisała ją w uznaniu za wprowadzanie żeńskich nazw urzędów: rektorka, dziekana, kanclerzowa.
Akademia Sztuki w Szczecinie została wyróżniona Nagrodą Sztuki im. Marii Anto & Elsy von Freytag-Loringhoven w kategorii: „specjalne wyróżnienie za wsparcie obecności i widzialności kobiet w edukacji i kulturze”.
-czytamy w gazecie Michnika.
CZYTAJ TAKŻE:
Janecki: Dowód, że nasza nauka to straszny grajdół
W tej dychotomii świata współczesnego, w którym to my jesteśmy „średniowieczem” a oni „oświeceniem”, jest więcej niż ziarno prawdy. Faktycznie w średniowieczu, kolebce uniwersytetów, wyglądało to nieco inaczej. Wycie kobiet, mycie się w magazynie czy na targowisku z meblami albo taka afirmacja wulgarności nie miały miejsca na uniwersytetach lecz właśnie w podlejszych dzielnicach miast, stanowiąc nieodzowny obraz pospólstwa. Postęp więc coraz częściej polega na tym, że te ciasne uliczki średniowiecza wdzierają się na uniwersytety.
Czy ktoś to wreszcie zatrzyma?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/551288-dawniej-mieszkala-w-ikei-dzis-wprowadza-zaimki-na-uczelni